Nastawiając się na katastrofę i podchodząc do filmu jak do "2012", czyli nastawiając się na ponabijanie się raczej z jego beznadziei niż z pozytywów, ten obraz mnie pozytywnie zaskoczył. Szału brak, natomiast do oceny filmu przydałaby się odpowiedź czy pewna zwariowana, ironiczna i zdystansowana względem konwencji komediowej koncepcja filmu była zamierzona czy nie? Znając i ceniąc "Pitbulla" i efekt jaki osiągnął w nim jego twórca sądzę że tak. A jeżeli tak jest w istocie to jak dla mnie obraz wypada całkiem przyzwoicie. Sam byłem zdziwiony kilkoma salwami niewymuszonego śmiechu które wydałem z siebie w trakcie jego oglądania. Dzieła z pewnością nie ma co polecać miłośnikom klasycznych, naładowanych gagami, komedii pokroju mistrzów Machulskiego czy Barei. Natomiast jeżeli ktoś chce obejrzeć obraz mocno zakręcony w konwencji komediowej to można się zmierzyć z tym dziełem. Na minus, jak to ostatnio tradycyjnie w polskim kinie bywa, scenariusz, niezrozumiały dla mnie kompletnie tytuł filmu i ogólna refleksja nad żeńskimi seks symbolami dzisiejszego kina. W mojej ocenie na tym odcinku podobnie jak na pozostałych spadliśmy o parę klas rozgrywkowych w dół. Odnoszę się tutaj do mocno eksponowanej marketingowo sceny pokazania biustu przez odtwórczynie głównej roli. To oczywiście rzecz gustu choć u mnie spowodowało jeno zadumę nad czasami pań Szapołowskiej czy Figury. Z pozytywów gównie konwencja filmu i niezła kreacja pana Małaszyńskiego. Reszta średniawo choć do obejrzenia. I jeszcze jedno. Obraz polecam smakować w stanie „pomroczności jasnej”, konwencja filmu pasuje do niej jak ulał. Dla mnie 5/10