Doporwadzała mnie do szału swoim zmanierowaniem, sztucznością, nadmierną gestykulacją. Straszliwie wkurzająca osoba, w dodaktyu wybitnie lepiła się do głównego bohatera wiedząc,że ma on żonę (niby byli przyjaciółmi, ale bez przerwy próbowała go dotykać - on w ogóle tego nie robił).
Zastanawia mnie, czy takie przedstawienie Molly było celowym zabiegiem aktorki. Ostatecznie Molly była osobą, która udawała przed wszystkimi kogoś, kim nie jest - czy to stąd to "granie grania"? Czy moze po prostu tylko ja odebrałam tak jej zachowanie?