Jak już ktoś słusznie wcześniej zaznaczył "Crimson Peak" to raczej przewaga gotyckiego romansu z domieszką elementów horroru w postaci duchów. Film był dobry ale nie porwał mnie. Nie spowodował że chłonęłam z zaciekawieniem każdą minutę, każdą grę, każde słowo aktorów i każdą nutę muzyki. Historia okazała się dość banalna i przewidywalna. Były momenty że mi się nudziło. Więcej oczekiwałam od reżysera a mnie dostałam.
Kostiumy, scenografia to bardzo mocny punkt tego filmu i bardzo dobrze zrealizowany. Z dbałością o każdy szczegół bo posiadłość na Crimson Peak jest niesamowicie mroczna, dobór kolorów i butwiejący dom sprawia że czuje się ten chłód. Kostiumy świetne. Gra aktorów dobra i najlepiej wypadł Tom Hiddleston i Mia Wasikowska. Jessica Chastain grała ok ale nie zawładnęła postacią. Najmniej pasujący wydał mi się Charlie Hunnam. Po prostu mi tutaj nie pasował. Może to przyczyna wcześniejszych ról które dość często plasowały go w rolach mięśniaków? A duchy? No trochę plastikowe jak z filmu Kasper. Miały straszne łapska i szpony ale twarze i ciała plastikowe i jakieś takie bajkowe.
Minus za to że uśmiercili w filmie tego małego psiaka. Miałam nadzieję, że opuści razem z bohaterką ponurą posiadłość bo reżyser dał taką nadzieję ale skończył jak każdy pies, kot w filmie czyli został fabularnie uśmiercony. Dlaczego zawsze tak jest?

Ogólnie za mało horroru w horrorze, cudowna scenografia i banalna fabuła. I tak lepszy od przeciętnych filmów ale dawał wielkie nadzieje na świetne kino a tymczasem film jest tylko dobry. A szkoda.