Świety film o prawdziwej męskiej przyjażni, chciwości i przygodzie w egzotycznych plenerach. Oglądając ten film dzisiaj, stwierdzam, że takiego reżysera jak Huston świat już nie wyda.
Film mnie zdecydowanie nie zachwycił. Gdzie ta prawdziwa męska przyjaźń? Ja widzę dwóch żądnych przygód mężczyzn, pełnych entuzjazmu i wiary, że mogą mieć u swych stóp cały świat - są to cechy godne poklasku i naśladowania. Po drodze jednak ich drogi się rozchodzą, na jakiś czas - gdzie więc ta przyjaźń? Poza tym, sposób w jaki chcą osiągnąć swoje cele, po trupach, mamiąc umysły tambylców - to mnie odrzuciło. Jedna z ostatnich scen - z mostem - to już szczyt pychy - nasi wojacy do końca uważają się za nieszkodliwych rzezimieszków, są z siebie dumni i uważają się za bohaterów! Wystarczy spojrzeć na twarze bohaterów w tej scenie, by to odczytać. I jeszcze "artefakt", który ze sobą nosi Peachy - jakby koniec końców stał się podwładnym i jedynym wyznawcą swego przyjaciela granego przez Seanna Connery. Pycha i buta do samego końca, niby tacy mądrzy, a tacy głupi. Wykorzystanie masońskich elementów w tym filmie, też mi się nie spodobało.
Film ma swoje plusy - zdjęcia, przepiękne "egzotyczne plenery", muzyka. Żądny przygód duch bohaterów również stanowić może natchnienie do podróży na własną rękę - oby tylko, jeśli znalazłby sie ktoś taki, nie poszedł śladami bohaterów filmu, którzy koniec końców, źle na tym wszystkim wyszli.