Gdyby nie patetyczny przekaz na końcu filmu (jakże amerykański - choć reżyser rodem z Francji) to byłoby naprawdę ciekawie. A jeszcze ciekawiej by było, gdyby film skończył się nieco wcześniej... Bardzo fajny zwrot akcji, powrót do poczatkowych scen, ale z zupełnie już innej perspektywy i z inną wiedzą u widza, niezły pomysł... Podobały mi się zdjęcia z miasteczka, mroczny klimat... Na Jessice Biel można patrzec z przyjemnością - choć mam nadzieję, że nie pójdzie "tą drogą" i zobczymy ją w nieco ambitniejszym repertuarze. W każdym razie - film oglądałem z przyjemnością. Aż do tego końca, który nie za bardzo fortunnie (moim zdaniem) zwieńczył dzieło... Emocje są.
SPOILER
W wyniku niefortunnego zbiegu okoliczności nie widziałam końcówki filmu dlatego,
Czy mógłby mi ktoś streścić dokładnie końcówkę filmu, chyba jakies 5 min przed końcem, od momentu kiedy Jenny (dziewczyna która miała problemy z mówieniem) idzie parkiem do szkoły i spogląda na dzieci. I co było dalej ? Pewnie nic sie nie wydarzyło ale ciekawość mnie zżera :)
SPOILER
na placu zabaw widzi Davida bawiącego się z innymi dziećmi i z nową matką. Myśli nad tym jak bardzo chciała by wrócić do starego domu ale stwierdza, że sama podjęła decyzje o porzuceniu dawnego życia i postanawia zostać.
Patos nie jest czymś złym, jeżeli jest odpowiednio dawkowany, tak jak w tym filmie. Nie wiem jakiego zakończenia byś oczekiwał ale wydaje mi się, że scenarzysta stanął na wysokości zadania. Niemniej jednak gdyby film został zakończony wcześniej, nic by się nie wyjaśniło a główny wątek jakieś 20-30 minut przed końcem przypominał węzeł gordyjski.
Pisząc o patosie miałem na myśli przemówienie Jessiki Biel w areszcie - to o systemie, o złym swiecie, o budowaniu nowego świata. Czemu nie zostawić czego do domyślenia się widzowi - w pierwszych scenach widać jak Biel ratuje z poświęceniem zycie dziecka - nie jest więc skończenie zła, kryje się w niej jakaś tajemnica. Nie trzeba od razu, tak mi się wydaje, ładować widzowi łopatą do głowy - oto bohaterka, która poświęca sie w imię ratowania dzieci przed złem tego swiata. Tylko nie wiem czemu to dobro musi być bogate a zło rodzi w biedzie. To chyba nie jest tak jednoznaczne. A właśnie ta jednoznaczność - rozpoczynająca się właśnie od przmeowy BIel niszczy, moim zdaniem, klimat filmu. Tajemniczy, nieco mroczny, zagadkowy - dzieci znikają, nie ma zwłok, nie ma śladów, kombinuj widzu, co się stało. Damy ci jeszcze scenę w parku może, jak jedno z dzieci "znikniętych" bawi się w parku. Czyli nie umierają, czyli... A tu od razu - organizacja, bogaty dom, bohaterowie. I to mi zepsuło film. Pozdrawiam serdecznie!
No właśnie - przemowa w areszcie, też nic jeszcze nie wyjaśnia. Mówią szczerze w pewnym momencie (Gdy atakowano jej dom) nasunęła mi się myśl, że główna bohaterka porywa dzieci sprzedając je do adopcji, ale przy tej scenie znowu mnie skołowało - czy mamy do czynienia tak naprawdę z wariatką mordującą dzieci, uprzednio dającą im trochę radości życia? Uważam, że scenarzysta mógł pozwolić sobie na wyjaśnienie tej całej intrygi bez szkody dla całości obrazu. Wszystko wyjaśnia się tak naprawdę w końcowych 5-10 minutach, nie zaś przy przemowie w areszcie. Możliwe, że bez końcówki film byłby jakiś bardziej niespójny. Pozdrawiam również.