Dla mnie, obok Basenu F. Ozona to kolejny udany obraz o tym co się dzieje w umyśle artysty w trakcie tworzenia. U Ozona mieliśmy pisarkę, która niejako przeżywała intrygę, na której opierała się jej książka a faktyczne wydarzenia, czasem nieistotne dla widza były przyczynkiem do konstruowania kolejnych zawiłości fabuły.
Tym razem mamy artystkę, która ma trudne zadanie "wczucia się" w kreowaną przez siebie postać (jako, że stronę techniczną ma już za sobą). Reżyser wielkorotnie daje nam do zrozumienia, że głowna bohaterka jest co najmniej rozchwiana emocjonalnie ja jednak podszedłbym do tego z dużą rezerwą. Bardzo często zdarza się, że wybitni artyści, bez znaczenia czy są to malarze, aktorzy czy tancerze - bywają ekscentrykami. I to właśnie ich wrażliwość na granicy neurotyczności i niezwykła empatia pozwala im tworzyć. Tak więc wiele z tego co widzimy to tak naprawdę wyobraźnia bohaterki i zadanie domowe jakie wyznaczył jej Thomas - wykreowanie całą sobą nowej postaci.
Film jest pięknie zrealizowany i co tu dużo gadać - świetnie zagrany. Oscar zasłużony. Dziwię się osobom dla których kwestia tego ile procent popisów tanecznych nalezy do Portman a ile do dublerki stanowi o nagrodzie. To bez znaczenia - większość scen tańca to Portman od pasa w górę a scena finałowa jest technicznie tak skomplikowana, że jest oczywiste iż wykonał to profesjonalista. Najważniejsza jest przemiana bohaterki oraz jej niełatwe relacje z matką i z tego zadania Portman wywiązała się znakomicie. Nie wierzcie w popularną tu na forum opinie, że to spadek formy Aronofskiego. Uważam, że jej w idealnej kondycji - wystarczy posłuchać w dodatkach co sam mówi o filmie, żeby zobaczyć jak świadomy był tego co robił. Nie ma miejsca na przypadek - każdy krok, scena, dialog jest starannie zaplanowany i doprowadzony do pożądanej formy.
Polecam wszystkim.