Mam wrażenie, że Aronowski zostawił całkowicie ten problem Portman - to ona miała się zastanowić nad bohaterką i "coś wymyślić". Owszem udało jej się to całkiem nieźle - rolę zagrała wręcz brawurowo, aż ma się wrażenie, że zatraca się w niej na podobieństwo Niny.
Oskar się należał - bez dwóch zdań...
Jednak sam film rozczarował mnie - szczególnie scenariusz i reżyseria - przez pierwszą godzinę wieje nudą wręcz huraganowo, a reżyser próbuje obudzić widza drastycznymi scenami typu: obdzieranie palca lub seks lesbijski..
Nie to oczywiście, abym oceniała go szczególnie źle chociażby ze względu niebanalną, bardzo odważną tematykę - dotyczy ona w końcu świata artystów, który powinien być ostoją piękna, a jest nie mniej brutalny i wulgarny jak cała reszta - coś o tym wiem jako plastyk..
Zanim jednak wystawię ocenę, zbilansuję to co mi się podobało w filmie, bo jest tam wiele rzeczy godnych uwagi z tym czego twórca nie dopracował.
A więc zacznijmy od tego, co zrobiło na mnie największe wrażenie:
-Oprócz świetnej gry Natalie nie można nie docenić także drugiej głównej postaci: Lily (M. Kunis) oraz postaci, którą grał V. Cassel. Świetny kontrast pomiędzy łagodną Niną i brutalnym dyr. art., do tego pełnokrwista Lily - można powiedzieć już lekko zboczona ;-)
- dobrze dobrana muzyka - twórcy, który sam popełnił podobno samobójstwo
- dobre zdjęcia
- świetne efekty specjalne - szczególnie taniec Czarnego Łabędzia
- wzruszające zakończenie - szczególnie mimika Białego Łabędzia tuż przed skokiem, a także gra Cassela, gdy po zakończeniu przedstawienia po raz piewrszy przemawia łagodnie do Niny. Świetna gra matki - aktorka umie dobrze oddać jej rozhisteryzowaną naturę, która podsyca emocje u Niny - zamiast je wyciszyć.
Do błędów zaliczyć można:
- rzekome podobieństwo Lyli i Niny, którego ja nie zauważyłam ani trochę
- to, co zawarłam w tytule - brak koncepcji na główną bohaterkę. Za słabo zaznaczona jest jej osobowość przed dostaniem roli przez co trudno zrozumieć przemianę jaka dokonała się w Ninie
- zbyt dużo rozpoczętych i nie spuentowanych wątków - z molestowaniem przez matkę na czele
- zbyt dużo scen "rodzajowych" - z ekranu wieje nudą
- dezorientujące wstawki z efektów specjalnych - typu łabędzia szyja Niny w walce z Czarnym Łabędziem
Podsumowując wystawiam ocenę 6/10 i mimo wszystko uważam film za klasykę kina - głównie ze względu na motyw męczęństwa, który zawsze wnosi coś pozytywnego.
też zgadzam się z twierdzeniem, że Nina i Lily nie są do siebie podobne. dużo osób tak twierdzi, ale dla mnie to dwie całkiem inne osoby. no, gdyby się uprzeć to z profilu i w momentach gdy ich twarze są w półmroku widać jakieś podobieństwo.
nie odczuwam braku koncepcji, jak dla mnie to Nina miała właśnie taka być. trochę pusta wewnętrznie, uległa, żyjąca jak cień. bez wyraźnie zarysowanych pragnień, tłumiąca wszystko w sobie. miała być właśnie postacią skrytą i w pewnym sensie odseparowującą się od społeczeństwa.
Ja czytałam, że do roli Lily była przesłuchiwana również, chyba, Eva Green? Wydaje mi się, że ona jest trochę bardziej podobna do Natalie, ale teraz nie wyobrażam sobie kogoś innego w roli Lily bo Mila Kunis była świetna, przynajmniej dla mnie.
Dla mnie postać Niny była bardzo dobrze zrobiona i zagrana, taka...dziewczynka:) Mimo, że dzieckiem już nie była, nie wyrwała się spod skrzydeł mamy i po części nim została:) Ale na pierwszym miejscu: jej wrażliwość. Dla mnie była nie tyle płaczliwa, czy wystraszona, co po prostu wrażliwa, delikatna i zamknięta w sobie. I niestety chyba zbyt wrażliwa i jak napisał poprzednik uległa... Jak widać po rozwoju filmu:/.
Moim zdaniem to klasyczny przykład gombrowiczowskiego "upupienia" i jednocześnie syndrom sztokholmski. Nie będę się wypowiadała na temat przyczyn choroby bohaterki, bo wyglądało to na jakąś postać schizofrenii, a jej podłoża nie znamy. Jednak przerażający jest fakt, że Nina cieszy się z tego, że umiera - ma ulgę w oczach w ostatnich sekundach, a to już nie jets powodem choroby, a faktycznie wyzwolenia się z rodzaju więzienia jakim był dla niej świat. Aż chce się zacytować Lady Punk:
"...Ostatni krzyk, łabędzia - nuta
i dalej nic w teatrze lalek.
Ogólnie mówiąc - life is brutal.
Poza tym wszystko doskonale..."
Też myślę, a raczej jestem prawie pewna, że Nina miała schizofrenię, a mogła być chora już od urodzenia. To się może ujawnić w każdym momencie, a to był dla niej wielki stres i presja.
"Nina cieszy się z tego, że umiera - ma ulgę w oczach w ostatnich sekundach"
tu się kompletnie nie zgodzę. według mnie wcale nie ma ulgi w oczach. ona cieszyła się z tego, że zatańczyła perfekcyjnie, poczuła to o czym mówił jest Leyor. była jakby naćpana tymi przeżyciami i nie docierał do niej ból ani to, że może umrzeć (w końcu przecież nie wiadomo czy umarła. to tylko domysły).
Zauważ, że jej losy są analogią postaci, którą odgrywała - Białego Łabędzia, "który odnajduje w śmierci wyzwolenie" - co jest wyraźnie zaznaczone w filmie.
ja w tym przypadku nie odnosiłabym się tak mocno do tego. film nawiązuje do Jeziora Łabędziego, ale myślę, że nie do końca wiernie. ja widziałam tam po prostu przeogromny zachwyt z osiągnięcia perfekcyjności, ale to moje zdanie. nie podjęcie walki o życie też w pewnym stopniu wynika z tego, że osiągnęła pełnie szczęścia i jej już wszystko było obojętne.
Owszem, ale chyba chodzi tu także o zaznaczenie - jaka cenę może miec perfekcja - DOSKONAŁOŚĆ - w pojęciu filozoficznym. Ja to trochę odbieram, jako refleksję: Doskonałe jest to, co nie istnieje - bo np. jest martwe...
P.S. Na moje oko jest to bardzo prawdopodobne - wykrwawiła się - do tego wystarczy kilka minut.
owszem jest to prawdopodobne, ale zdarzają się cuda. ja pragnę wierzyć, że przeżyła.
Ja też myślę, że jednak umarła. A co do tych nawiązań do Jeziora Łabędziego, to owszem, miało to jakiś wpływ, ale zgodzę się, że Jehanne, że w filmie kluczową rolę odgrywało dążenie do doskonałości.
A tak swoją drogą to warto chyba zauważyć, że wielu artystw zyskało rozgłos i uznanie, ale po tym jak umarli. Sądzę, że było tak: Nina przecież płakała w garderobie, kiedy się okazało, że zraniła siebie nie Lily, myślę, że dotarło do niej, że była chora. I sądzę, że nie tyle cieszyła się, że umiera, ale była gotowa poświęcić życie żeby zostać docenioną, zauważaną, doskonałą.
Przeraziła się też jak dźgnęła Lily - niby w obronie własnej w jakimś tam stopniu.. O tym, że coś jest "nie halo" chyba dociera już jak rozmawia przez drzwi z gratulującą jej Lily. Straszną rzeczą jest fakt, że zamiast szukać pomocy - idzie kontynuoawć taniec - może dlatego, że stwierdziła, że już po niej - stąd płacz...
I pomyśleć, że np. w Japonii wymyślili artyskę wygenerowaną komputerowo, także głos... Ludzie biją brawo komuś, kto nawet ich nie słyszy (...)
Serio? Łał. Nawet o tym nie wiedziałam... Faktycznie, bić brawo komuś tko nie słyszys?
No..ten tego... Jako osiągnięcie technologii, postęp w historii człowieka itp. to robi wrażenie. Ale chyba jednak wolę bić brawo ludziom, którzy tańczą - a zbudowani są z krwi i kości:)
Pewnie, że tak, ale widownia widocznie już nie potrzebuje poświęcenia artystów. Wystarczy im cokolwiek.
Wiesz, dla jednych balet klasyczny jest dość dużym przeżyciem, szczególnie zobaczenie do na żywo - na przykład ja tak mam. Ale dam sobie rękę odciąć, że połowa ludzi, których znam ziewało by otwarcie na spektaklu.
Ja zawsze podziwiam odporność błędnika tych ludzi - robią kilkadziesiąt obrotów!
Ja przewracam się po trzech :-D
http://balet.wrzuta.pl/film/5XOUzM6Bpfa/balet_-_mariana_rizkina_z_bolszoj_baletu
- niestety trzeba przeczekać reklamę...
Raczej czymś w rodzaju gimnastyki art. w lesie :-D lub zapędy w stylu Lary Croft
Jak chcesz zobaczyć o czym mówię wpisz w YT Anetta de bois :-)
Mila ma duże oczy, Natalie mniejsze. Mila ma karnację północnoeruropejską, Natalie południowo. Mila ma większe usta i inny ksztalt żuchwy - wredne oko plastyka :-)
zgadzam się, że również nie znalazłam podobieństwa, w dodatku za każdymr azem podkreślane było to że natalka miała białe stroje, a mila czarne. robione było to juz tak ostentacyjnie, że po prostu czułam się jakby ktoś kręcił ten film dla głupków ;)
wydaje mi się też, że portman nie do końca poradziła sobie z motywem przeistoczenia się w czarnego łabędzia, bo po prostu zabrakło charyzmy i tego 'czegos' co widnieje na plakacie do filmu, a w filmie nie poczułam :((
Podzielam Twoje zdanie, ale jak dla mnie Natalie nie powinna dostać oscara.
Świetnia gra twarzą, ale Natalie gra cały czas tak samo... hmm jak dla mnie ona wszędzie ma taką buzie niewinnej dziewczynki która zaraz będzie płakać.
Czytałam że głównie Oscara dostała za to że nauczyła się tańczyć...balet to nie taniec którego się nauczy w 3 miesiące-.- trzeba być kretynem żeby w to wierzyć.
Cieszy mnie że Black swan nie dostał oscara za najlepszy film, bo wtedy akademia straciłaby w moich oczach.. i tak powoli traci.
Niestety w dzisiejszych czasach rozrasta się epidemia na brak dobrego kina.
"Jak dla mnie ona wszędzie ma taką buzie niewinnej dziewczynki która zaraz będzie płakać." - ale wtedy jest taka słodka :-D Idealna twarz do grania męczęńskich ról :-]
Ja tam nigdy nie wierzylam, że można się tego nauczyć, a jeśli ktoś myślał inaczej, to faktycznie nie ma pojęcia o balecie. Ci z Akademii raczej też w to nie wierzyli - raczej docenili dobrą wolę, poświęcenie - z tym ponoć złamanym żebrem na czele.
Gdyby miała złamane żebra nie zaszła by w ciąże na planie filmowym ;p
Była by też opóźniona premiera, a ktoś z akademii chwalił jej naukę baletu, że się poświeciła dla roli
Moim zdaniem Oscara powinno dostać się wtedy gdy widać że aktor w pełni czuł scenariusz sam też ma jakiś wpływ na postać- kreuje ją, gestem, mimiką każdym ruchem i nie jest to powielanie wcześniej nabytych zachowań - no chyba że podobny gatunek i rola. Ale za dobrą grę twarzą to jednak za mało.
Wydaje mi się że do męczeńskich ról trzeba dobrze pokazać cierpienie i ból na twarzy - poniekąd też strach i łzy, ale jednak strach i łzy to za mało na zagranie męczennika.
Ładnie wygląda, ale ile można mieć cały czas taki wyraz twarzy, co prawda Kristen z zmierzchu - aktorzyny od siedmiu boleści cały czas z otwartą buzią i 3 minami nikt nie przebije ! :D
Na planie filmowym? No weź, kurde daruj sobie ;-)
Sam fakt, że budzi takie emocje już świadczy, że nie jest przeciętną aktorką, a takie nagradza akademia.
Na planie filmowym v sensie że podczas kręcenia filmu ;p nie zavvsze aktorzy vvracają do domu ;p czasami są vvynajmovvane hotele albo vv tych svvoich przyczepach ;p
Reżyser się pogubił w filmie brak jakiejś spójności, który łączyłby całość tak jak ma to miejsce np. w Mechaniku z Bale'm.
Może chciał zobaczyć N. jak się onanizuje albo całuje z babą - reszta to tylko pretekst ;-)
i te sceny jak z piły, nie wiadomo o co chodzi reżyserowi mimo, że od powiedzmy 10 minuty wiedziałem ze to jej alter ego. Chyba chciał wstrząsnąć ludźmi na siłę.
O.o. jaki ten świat jest absurdalnie zadziwiający; odczułem potrzebę wypowiedzenia się w temacie o wątpliwej pomysłowości reżysera, nie mając świadomości, że autorką pierwszej-lepszej dyskusji. Że względu na twój, ostatnio bardzo bierny tryb pożycia forumowego, powinienem przeobrazic się w białego łabędzia, by nie okrywać cię lękiem. Reżyser, a ściśle mówiąc : d.aronovsky, jeśli oczywiście znasz mniejwiecej jego twórczość, podejmuje trudne społecznie tematy, nie potrafiąc wyraziście ukazać ich istotę. Jego dzieła są pozbawione smaku, a forma jestnie kiedy skrajnie mętna.
Ty jednak powinnaś ukazać wyrozumiałość. Jaki jest główny jej komponent
? Obawa przed doznaniem urazu od strony innych
? Nie martw się, oni tak nie myślą.
Joker
Nie chcę oceniać Aronowskiego w całości, ale ten film udał mu się bardzo. Swoją drogą - jak znam życie Portman dostanie następnego Oskara za rolę Jackie Kennedy. Role tego typu są zazwyczaj traktowane łagodniej, a ona jak zawsze zaangażuje się całkowicie - coś tak mi się wydaje..
Oscary o niczym nie świadczą. Na ogół jest to wyraz natrętnej obłudy ze strony Hollywood. Co to za film?
A to już musiałabym jak Herne w jednym z odcinków "Robina z Sherwood" zaciągnąć się dymem z liścia dębu..
W czasie ekstazy ludzie na ogół zdzierają z siebie maskę. Można wydobyć z dna ich duszy uśpione niegdyś lęki. Pogrążyłaś się kiedyś w "emocjonalnym zachwycie" bez spożycia środków odurzających? Z pewnością tak.
Moje źródła wskazują na bardzo przykrą informację odnoszącą się do Twych nadziei, które żywisz w stosunku do w.w. filmu..
Nie jakąś tam, tylko Kennedy-Onasis. Od dawna się o tym mówi. To ta babka obok prezydenta:
http://www.smog.pl/wideo/6944/zamach_na_kennedyego/
W momencie strzału - widać jak ląduje na niej jego mózg...
Parę miesięcy temu, jadząc SKM przeczytałem, że ona zakończyła nieoficjalnie swoją karierę, jeśli w ogóle można nazwać to karierą.
Przykro mi.
No to popatrz na listę filmów, z producentami których juz jest zawarta umowa. ;-)
Na arcydzieła się nie zapowiadają. Lubisz się uśmiechać, prawda? Często jest on sposobem na uniknięcie bólu lub stosuje się jego jako barwnik do rozmowy. Też razi Cię nieraz jego sztuczność, Clarice?