Z jednej strony rewelacyjna Natalie Portman, której Oscar należy się bez dwóch zdań, z drugiej strony przydługa fabuła, kilka scen można by było śmiało wyciąć, bez uszczerbku na całości.
Jeśli chodzi o Vincenta Cassel, to zastanawiałam się podczas seansu, czy przypadkiem nie podłożono głosu pod jego postać. Facet jest Francuzem, ma na pewno mocny francuski akcent, a w tym filmie jego angielszczyzna była wręcz płynna. Trochę brakowało mi właśnie francuskiego akcentu w jego postaci i głosie.
Na plus przemawia jeszcze świetny portret psychologiczny osoby dążącej do perfekcji, wspaniały podkład muzyczny i nienaganne wykonania techniczne.
Na minusie - fabuła i te dziwne wątki erotyczne. Nie znoszę być "zaskakiwana" takimi elementami w trakcie projekcji. Chciałam obejrzeć film nie tylko o balecie, ale sceny lesbijskiego seksu to trochę za dużo. Już pisałam w którymś temacie, że w Hollywood seks między osobami tej samej płci jest już chyba passe, trendy to wcisnąć do filmu akcję homo, a co następnie? Seks ze zwierzętami? Dlatego moja ocena to 7/10.
Strasznie "ciężki" film w odbiorze. Nie dla wszystkich i nie chodzi tu już o zainteresowanie baletem.
Zainteresowały mnie jeszcze te dzikie tłumy w kinie, dawno już takich nie widziałam. To ciekawe, bo reklamę ten film ma średnią.