Czarny labedz Darrena Afornofsky'ego obejrzany. Niestety mam mocno mieszane uczucia po jego obejrzeniu. Idealnie pasuje stwierdzenie, ze fajny film widzialem, niestety tylko momentami.
Poczatek filmu dla mnie nazbyt akademicki, zupelnie nie wciagajacy. Postac bohaterki jakkby papierowa, nierzeczywista. Ciekawiej robi sie dopiero, gdy na ekranie pojawia sie Mila Kunis w roli Lilly. Fragmenty na dyskotece i w domu - sugestywne i przywolujace skojarzenia z Requiem dla snu. Niestety pozniej robi sie ... kiczowato.
Efekty niczym z taniego horroru. Rozumiem ze to na potrzeby amerykanskiego nastolatka przyzwyczajonego do kolejnej czesci Pily czy innego Hostelu. Mozna bylo subtelniej, jak zrobil to kiedys Polanski we Wstrecie czy rownie bogato wizualnie, ale z wiekszym sensem jak pokazywal to wielokrotnie Cronenberg w takich obrazach jak Pajak, Nagi lunch czy Mucha.
Zakonczenie przypomina nadety balon, ktory peka z hukiem.
Na pewno wielu ten film zachwyci dla mnie niestety stanowi spore rozczarowanie, gdyz bardziej przypominal mi kiczowaty melodramat niz dzielo tworcy Requiem dla snu, Pi czy chocby Zapasnika.
Na plus zasluguje niewatpliwie swietne dobrane aktorki - Natalie Portman, wreszcie topowa aktorka ktora podolala fizycznie trudnej roli, swietna jest tez Mila Kunis. Dobrze dobrano tez muzyke, tyle ze to w duzej mierze Czajkowski wiec niewielka w tym zasluga tworcow filmu.
Niemniej polecam wszystkim, bo film nie zostawia widza obojetnym, a o przeciez w kinie chodzi.
widać, że lubisz ciekawe filmy i interesuje cię dobre kino - moim zdaniem nie potrzebnie tracisz czas na piły czy inne horrory dla nastolatków, może gdybyś ich nie widział to być się nie uodpornił na "efekt taniego horroru". Rzeczywiście było tu dużo było takiego straszenia widza nagłymi zdarzeniami, ale moim zdaniem fakt, że kiczowaci malarze upodobali sobie kolor niebieski nie znaczy, że dobry malarz musi przestać go używać.
Dodam tylko, że moim zdaniem film nie ustępuje Pi czy Requiem dla snu - osobiście najbardziej cenię Requiem, ale Czarny Łabędź pokazuje, że Aronofsky dalej kroczy własną ścieżką