... jest ten film. Niestety, nie wiem jak go zinterpretowac. Zbyt wiele rzeczy jest niejasnych. Nawet uznanie głównej bohaterki za schizofreniczkę ostatecznie nie wyjaśnia wszystkich scen. :/ Co jest na plus oglądałam a napięciu i aż do napisów końcowych miałam nadzieję na rozwiązanie zagadki.
Kurcze, ja uważam że akurat w tym filmie wszystko można wytłumaczyć. Jest wiele filmów w którym na koniec okazuje się że bohater ma rozdwojenie jaźni prze co widz traktuje niektóre odstępstwa z "przymrużeniem oka".
A więc opisze moje wrażenie po obejrzeniu filmu. ( Kto jeszcze go nie widział niech nie czyta ;))
Uważam że wszystkie nieszczęścia opierają się na chorobliwej ambicji bohaterki. Jej matka, niespełniona baletnica, od urodzenia pragnie poprzez córkę spełnić SWOJE marzenia. Nina jest bardzo dobrą córką, wręcz "idealną", chowaną 'pod kluczem'... a takie wychowanie najczęściej prowadzi do buntu.
Możemy się domyśleć, ze córka od urodzenia odczuwa presje dorastając z myślą że jej mama "poświęciła własną karierę dla niej (by ją urodzić)". Nina ma świadomość, że to nieprawda ale jest zbyt "ułożona" by sprawić mamię przykrość... aż do momentu gdy rozpoczyna się jej PRZEMIANA, wtedy po raz pierwszy się jej sprzeciwia, aż w końcu sprawy nabierają takiego tempa, że całkowicie pochłania ją zło, zmienia się w tytułowego czarnego łabędzia.
Jest parę przyczyn przemiany i wiele przenośni.
Świat w którym pracuje Nina jest przeciwieństwem atmosfery panującej w domu. Jej spokojna, wrażliwa natura zderza się z brutalnym życiem, w którym każdy walczy by wspiąć się na szczyt. Dziewczyna jest ambitną idealistką o bardzo słabej psychice. Wierzy w dobro, podczas gdy droga jaką idzie jest usłana samym złem.
Przekształcanie się w prawdziwego łabędzia jest wg mnie tylko reżyserskim mieszaniem fikcji z realnością, przenośnią ogromnych chęci, chorej upartości w dążeniu do celu.
Zakończenie również nie musi być nielogiczne.
Jej koleżanka, Lily, była przenośnie złą częścią jej, którą tłumiła przez całe życie. Walka w garderobie oznaczała walkę z samą sobą. Nina ze "złem w oczach" zaatakowała dziewczynę, raniąc tak naprawdę dobrą stronę swojej osobowości.
Po jeszcze głębszej analizie można powiedzieć, że przed występem jako "Czarny łabędź" zawładnęła nią siła przez którą dokonała grzechu, wyzwoliła w sobie zło i potrafiła się z nim pogodzić, zatańczyć... idealnie. Po powrocie do garderoby, nastąpiła ponowna zmiana w łabędzia białego, dowiedziała się że nie zabiła koleżanki, natomiast dźgnęła sama siebie, inaczej trudno by jej było zatańczyć ostatni akt (z poczuciem winy).
Kluczowe zakończenie to oczywiście piękne słowa instruktora "Moja mała księżniczko" i deklaracja Niny "Poczułam to"
Dokładnie sie zgadzam ;)
Jeszcze dodam co dla mnie miało znaczenie.. kiedy Nine wzieli do roli łabedzia ten facet miał watpliwosci czy da rade zatanczyc kwestie czarnego łaqbedzia. Zauwazcie ze w czasie koncowego wystepu to własne za czarnego łabedzia dostała pochwały i brawa a na białym popełniła bład, przewrociła sie. nie jest to oznaka zmiany jej natury, jezlie podczas tanca łatwiej jej było wczuc sie w tole czarnego łabedzia? ;)
Ja interpretowałem to trochę inaczej. Upadek świadczył o tym, że bohaterka stała się Białym Łabędziem. Zauważ Madiii, że Nina chwile wcześniej widziała jak jej dublerka dotyka tancerza grającego księcia, czy powinno ją to interesować? To działo się przecież za kulisami, a jednak Nina poczuła się zdradzona, oszukana, co oznaczało, że przestała odróżniać fikcję od rzeczywistości. David stał się jej księciem, a Czarny Łabędź go uwiódł! Nina nie potrafiła sobie z tym poradzić, nie potrafiła zatańczyć, bo wtedy zwyczajnie już o tym nie myślała. Białego Łabędzia zdradził ukochany, a ona miała pozwolić na to, żeby ten ją obejmował? Dlatego właśnie upadła. Tak z pewnością stałoby się w rzeczywistości. Wydaje mi się, że jeśli spojrzeć na to w ten sposób, to co stało się potem wydaje się bardziej... logiczne (chociaż to akurat nie jest najlepsze słowo).
a nie wydaje Ci się, że upadek tego białego łabędzia na scenie oznaczał też upadek białego łabedzie w Nienie? Czyli tej jej części osobowości? Jakby biały łabędź się poddał czarnemu... czyli Nina poddała się wpływowi Czarnego łabędzia jakby nie patrzec na swoja osobowość?:) Hmmmm. Film daje do myślenia można uruchomić wyobraźnię ^^
Taaaak, prawda. tylko dla mnie od pewnego momentu Nina nie była już Niną, wiesz o co mi chodzi... ona nie poddawała się wpływowi czarnego czy białego łabędzia, ona nimi była. na przemian. dosłownie. dlatego nie przekonuje mnie do końca łączenie upadku z przemianą osobowości. Dla mnie to była reakcja na zdarzenie, świadcząca o tym, że dziewczyna zupełnie zwariowała. tyle.
Ty próbujesz znaleźć drugie dno. Tzn znalazłaś :). Ja jestem bardziej pragmatyczny :)
Piękna interpretacja! Brawo!Właśnie o to chodziło!Musiałą ..poczuć w sobie zło,by zaszokować postacią czarnego łabędzia!W sumie-to presja-zwłaszcza matki;brak swojego życia;swojego"ja"..uczyniły z niej niemal opętaną..Koleżaneczki..też potrafią dać w kość;taki to jest świat..Bardzo dobry film!Wszystko to..reżyser uchwycił i pokazał!Natalie Portman-bardzo dobra!Jako..grzeczna córeczka i idealna tancerka-zagubiona;bez szans na znalezienie klucza do swej podwójnej partii..Dużo ją musiało kosztować przygotowanie tej roli..Powiedziała,że.."bałą się,że umrze.." To..cała prawda o tej sztuce-bezwzględnie wymagającej od człowieka chyba..największego wysiłku i ..czyniąca z człowieka..cytrynę wyciśniętą ze skórą..To..pani Lewicka przedłużyła-bądż chciała-wiek emerytalny dla baletnic! Nina w rozmowie z matką-rzuca wiek 28 lat..To już niemal tendencja schyłkowa dla tancerki..W wieku emerytalnym 40-tu lat-to..wyniszczone wraki;ze zwyrodniałymi ścięgnami i stawami stóp;tancerze-z rozwalonymi kręgosłupami od dżwigania partnerek..Pani Lewicka..chciała pociągnąć wiek 40 w górę..Nikt by nie mógł tak długo tańczyć;to potworna harówka..Nikt by nie chciał oglądać..staruszek,wyniszczonych wieloletnim tańcem! Bo ..ten krótki dla tancerki-czas motyla-takie z nich czyni..Pani Lewicka..bąknęłą(powinszować..intelektu!),że.."jeśli już nie może tańczyć-może ..otworzyć szkołę tańca"! Ile..szkółek by powstawało kazdego roku?Żadna ze sztuk nie wymaga od człowieka takiego poświęcenia i..bezwzględnego jej oddania-jak balet! I..do czego może doprowadzić..słąbą psychikę-także to film ukazał..Tylko..małą nieścisłość;ani razu..nie pokazano,jak naprawdę ODDYCHA baletnica,która schodzi po partii-za kulisy..Zgięta wpół;oddychająca otwartymi ustami-jak miech..Skonana..
Tak, jako biały łabędź miała wątpliwości widziała zło, ale tego zła nie czuła, czuła strach że Lily ją "wygryzie" i to właśnie strach powalił ją dosłownie na kolana. (choć reżyser naprowadził widza na to, że tancerz który ją upuścił zrobił to umyślnie.. i niby Lily do końca miała nadzieje że ją zastąpi...)
Po pierwszym występie, podczas potyczek z samą sobą stała się zła. Zło pozwoliło jej zapomnieć o doskonałości i technice a po prostu tańczyć.
Gdyby nie wyolbrzymiła Zła rywalki Lily, to nigdy nie dostałaby tego kopa, nigdy nie zatańczyła by tego dobrze. Potrzebowała poczucia rywalizacji...
Osobowość dziewczyny... strasznie mnie IRYTOWAŁO od samego początku, że Nina nie zmienia wyrazu twarzy podczas tańca, że jest taka skupiona i wciąż wygląda na załamaną niczym 7latka porzucona samotnie na jakiejś pustyni. Ale wielki szacunek dla N.Portman za właśnie taki wyraz twarzy ;) na koniec pokazała na co ją stać, aż widza zatkało.
Tak, krótki czas tancerek... jakże ciężki okres pracy i ulotny zarazem, a potem (historia matki) siedzą z głową pełną wspomnień że mogły więcej, że popełniły "błędy życiowe". Nina, nie chciała tak wyglądać, chciała dopiąć celu... chociaż historia kołem się toczy ;) i po słowach "moja mała księżniczko" można było zdjąć różowe okulary i być pewnym że każdy skończy jak Beth, to okropne.
"dobbiacco_attersee" widzę, że wiesz trochę o balecie. Nie zastanawiałam się nad oddechem, choć widać było, że reżyser chciał to ukazać parę razy. Może gdyby pokazano tam jeszcze więcej mąk i cierpień uznano by film za przejaskrawiony ? A przecież takie życie bywa naprawdę brutalne :/
ja uważam podobnie jak Tamit, że jednak nie do końca wszystko jest jasne, podobają mi się bardzo Wasze interpretacje. niewątpliwie Nina cierpi na zaburzenia psychiczne-schizofrenię, objawy choroby nasiliły się po otrzymaniu roli, jednak już wcześniej były widoczne(w metrze ma złudzenie,że widzi samą siebie, fakt nieświadomego drapania się, co miała już w dzieciństwie), zgadzam się z scissorhands. matka chcę przez córkę spełnić swoje marzenia i do do tego stopnia,że zamiast zainteresować się powodem bolesnego drapania, każe córce ukrywać rany pod bolerkiem.matka opamiętuję się dopiero jak stan psychiczny córki jest bardzo ciężki.w Ninie drzemie zło które czeka tylko na okazję żeby się ujawnić, gdy instruktor każe Ninie stać się drapieżnym, seksownym czarnym łabędziem, jej ciemna strona zaczyna przejmować nad nią władzę. Walka dobra i zła w duszy Niny trwa do końca, ale dzięki temu może zatańczyć idealnie, żeby to zrobić musi być całkowicie zła(czarny łabędź) baz dobra(biały). w pierwszej części baletu, jest i zła i dobra, pierwiastki te walczą ze sobą dlatego upada, potem zabijając Lily staje się całkowicie zła, i może zatracić się i zatańczyć idealnie partie czarnego łabędzia, gdy dowiaduję się że nie zabiła Lily,wyzbywa się zła staje się białym łabędziem.ktoś napisał że jak upada staje się białym, nie zgadzam się gdyż biały łabędź był idealny perfekcyjny nie popełniał błędów.
a co do kwestii niewyjaśnionych
-czy matka wiedziała wcześniej o problemach psychicznych córki
-czy to Nina spowodowała wypadek beth, mogła to zrobić z chęci zostania jedyną małą księżniczką instruktora
-czy zabiła beth przy drugich odwiedzinach w szpitalu
Film świetny 9/10
Co do tych kwestii niewyjaśnionych (oczywiście to tylko mój indywidualny odbiór, żadna ekspertyza ;).
Wydaje mi się, że matka nie miała pojęcia o jej problemach, bo sama była ostro "kopnięta". Sygnałem do tego była chociażby scena z tortem i z obcinaniem paznokci. Ogólnie te sceny cielesne, brutalne, w których pojawiała się krew, zrywanie skóry, były dla mnie chyba najbardziej poruszające. Takie podejście do osoby bohaterki, która to przeżywa starcia dobra ze złem w swojej duszy, jest dla mnie odrobinę wydumane i przejaskrawione. Dla mnie raczej Biały Łabędź jest symbolem tej część jej duszy, która dąży do sztywnej perfekcji, do zatracania się w formie. Za to Czarny jest tym, co próbuje maskować, tymi dzikimi popędami. I te metaforyczne sceny, w których jej oczy podchodzą krwią, wyrastają pióra, pojawia się "gęsia skórka" są cholernie plastyczne i cholernie filmowe, ale cudownie oddają elementy jej psychiki.
Co do wypadku, nie było żadnego sygnału, który mógłby świadczyć o tym, że spowodowała wypadek. Okej, można się zastanawiać, że przecież kradła jej rzeczy i tak dalej, ale to nadinterpretacja.
I co do zabójstwa Beth - przede wszystkim, zabójstwa nie było. Gdyby widzieć to oczami zdrowego psychicznie, nie wiem, dajmy na to, pielęgniarki przechodzącej po korytarzu, pewnie wyglądałoby to tak, że Nina weszła do pokoju, przez chwilę rozmawiała z Beth, a potem dostała urojeń, zaczęła krzyczeć, czy nie wiem w jaki jeszcze sposób reagują osoby z zaburzeniami psychicznymi i wybiegła z pokoju.
Tak samo w domu, z zakrwawioną postacią, z obrazkami, z matką, która wydała jej się nią samą...
Cudowne jest właśnie to, że oglądamy świat oczami bohaterki. No, bez tego nie było by całej psychozy, jaka siedzi w tym filmie...
No muszę na koniec dodać, że mam ogromny szacunek do Aronofsky'ego. Już drugi film, który totalnie mną potrząsnął, wwiercił się w najdalsze partie mózgu.
A sceny tańca, zwłaszcza partia Czarnego Łabędzia to istny majstersztyk. Mimo, że całą sylwetkę Niny widzimy z daleka, zawsze graną przez dublerkę, to sam ruch dłoni i korpusu, jaki wykonuje Natalie - cudo.
Bałam się, że znowu zobaczę "szaloną kamerę" i rzuty na twarz, jak w "Requiem..." i "Pi", a tu zupełnie inna konwencja, a jednak ciągle psychodeliczny klimat.
9/10 i będę polecać komu się tylko da.
-Zgadzam się z "hippieatheart"
-Co do wypadku Beth, prędzej bym to zinterpretowała jako samookaleczenie, tzn. nieudana próba samobójcza, niż jako ingerencje Niny.
-Wypadek z pilnikiem to bez wątpienia urojenie... jakiś wstępny etap do zabicia białego łabędzia. Cały film był ukazaniem balansowania na cienkiej linii... w końcu przecież jako biały łabędź dopuściła się kradzieży. Cały czas się zastanawiam czy może ta scena miała jakiś głębszy sens ;) uważam, że miała, ale nie potrafię tego wyjaśnić ;). Wiele rzeczy i scen jest metafizycznych i trzeba je traktować z dystansem.
Oczywiście tu też się zgodzę "świat widziany oczami bohaterki" cały świat :)..
Kurcze takie filmy pozwalają na nadinterpretacji do pewnego stopnia. Może być wiele zdań, a zdani mogą być podzielone ;). Uwielbiam takie kino.
;) "szalona kamera" w niektórych przypadkach (w requiem for a dream) była niezbędna, ale również się tego obawiałam.
A co do Natalie to czytałam że w młodości uczyła się tańca, baletu. Ale i tak wielki szacunek za kawał świetnej roboty. (również byłam zachwycona chociażby samym ruchem rąk na zbliżeniach)
8/10
Ja wypadek Beth zinterpretowałam tak, jak Thomas wytłumaczył to Ninie - ona prawdopodobnie sama go spowodowała, ale nie była to próba samobójcza, tylko chęć zwrócenia na siebie uwagi. Nie da się ukryć, że Beth była dość mocno niezrównoważona.
Co do sceny z pilnikiem - na początku filmu jest taka scena, gdzie Nina słyszy rozmowę telefoniczną matki, podczas której ta stwierdza, że wszystkie tancerki tańczą poprawnie, ale nie mają uroku Beth. Nina była perfekcjonistką, dodatkowo cały czas starała się sprostać oczekiwaniom matki, więc żeby zatańczyć idealnie musiała "zniszczyć" swoją poprzedniczkę - Beth (oczywiście scena z pilnikiem jest halucynacją). Ja to tak widzę :)