Po scenie z tortem zupełnie zmieniłam pogląd na postać matki Niny. Dotąd uważałam ją za troskliwą mamusię, która we wszystkim wspiera swoją córkę. Jednak potem można było dostrzec, że córka boi się matki, chce być według niej idealna, by nie dosięgnęło jej rozczarowanie ze strony rodzicielki i kara za nieposłuszeństwo.
Nie ma ich w niej. Jej matka po prostu chce wierzyć, że jej córeczka jest nadal małą dziewczynką, która posłusznie zje torcik, który kupiła mamusia.
Och tak, to zmienia postać rzeczy. W takim razie jest tam podtekst na pewno erotyczny, a do tego kontekst historyczny i kulinarny.
W wersji reżyserskiej, którą mam ;PPP ta scena jest ukazana nieco inaczej. Kiedy odbywa się oralna degustacja podczas Nina lekko krztusi się (lub tak mi się zdaję, że to właśnie było zakrztuszenie), jej matka patrzy na nią wzrokiem pożądania. Fuj! Jestem pewien, że nawet ty odczułbyś zniesmaczenie...
Widzę, że skutecznie zniechęciłem Cię do obsesyjnej tułaczce po wypożyczalniach filmów.
Źle dobrałem końcówkę fleksyjną w 7 wyrazie, licząc od lewej strony. Jesteś gotów wybaczyć mi ten błąd?
Istotnie, masz rację. To chyba wystarczający powód by podarować mi nie miłe spojrzenie, jak myślisz?
Zmienność to fundamentalna własność duszy kobiecej, mężczyźni raczej nie są na to podatni, no chyba że tacy jak ja.
Jesteś w złym humorze, powinienem namalować Ci na twarzy uśmiech, nie sądzisz?
Przykro mi, panie Joker, ale forum publiczne to nie najlepsze miejsce do ujawniania swoich danych:)
Chrzanisz Joker! Nie ma żadnej wersji reżyeserskiej, a ściśle biorąc ta nią jest. Chyba że zrobią kiedyś z dolepianych innych scen, ale nikt się niczym nie krztusi - jak można się zakrztusić czyśm tak malym - ale tworzysz.. ;-)
Cóż, chciałem być choć przez chwilę tak fajny jak ty, ale mi nie wyszło...
Przykro mi..
Też jesteś fajny - tylko trochę przerażający.. ;-)
Co do tematu: Nina postrzegała w pewnym momencie matkę jako obiekt ją molestujący, bo tak zachowywał się dyr. artyst. usiłujący jej narzucić swoją wizję świata - więc jej psychika zgwałcona bez genitaliów odpowiedziała urojeniami.
Mnie też jest przykro..
Dokładnie! Ja wiedziałem już o tym, że matka ją molestowała zanim obejrzałem w ogóle ten film.
Poddając analizie wszystkie te sceny w których świat widziany oczami głównej postaci uległ zdeformowaniu w ogólnej percepcji i wiedząc, że nie była dotknięta wcześniej chorobą psychiczną, od razu wiadomo że maczały w tym palce jakieś zewnętrzne czynniki. W tym przypadku chodzi o uraz z lat dzieciństwa, którego śladu nigdy się nie wymaże. Wątpię, by były to urojenia.
To były urojenia. Gdyby Nina faktycznie była molestowana - przez matkę, ojca (z którym nie wiadomo co się stało, może tylko "zaliczył" mamusię) - inaczej by na to wszystko reagowała - nie mówię łagodniej, ale inaczej..
Inaczej - bałaby się "złego dotyku" - na pewno nie pozwalałaby się dotykać Leroyowi, a ten łapał ją dosłownie wszędzie.
Najwidoczniej była mało uświadomiona seksualnie, a przy tym wyjątkowo nieporadna. Pamiętasz kultowe słowa matki albo jej wzrok pełen obsesji, niemalże schizofrenicznego obłędu? Nina, chcąc nie chcąc była wykorzystywana przez matkę, pogódź się z tym wreszcie.
Wykorzystywana, ale nie sexualnie. Prawda jest taka, że były do siebie bardzo podobne - obie perfekcjonistki, tylko Nina miała szansę zetknąć się ze "stroną przeciwną" i odrzucic obydwie wygrywając siebie..
Ale w trakcie tego jej świadomość została lekko nadszarpnięta, że tak się wyrażę. Nie potrafiła odróżnić realu od marzeń - czasem prawda wyjeżdża na grzbiecie kłamstwa.
To potworne, ale kiedy oswajamy ponurą rzeczywistość jest nam dużo lepiej niż będąc ślepym i być podatnym na rozczarowanie...
Ale Warszawa jest piękna. Słyszałaś już o tym przedsięwzięciu?
http://www.filmweb.pl/film/Warszawa+1935-2013-629012
Malo istotny szczegół - w tym przypadku Nina przesadza (moim zdaniem) - nawet cieszyć się z tego, że odniosła sukces nie portafi - tylko przejmuje się wagą - jakby jeden posiłek mógł cos zmienić.. Dobra za dużo tu gadam. Bye! Bon appetit Jokerze. ;-)
Wdzięczność okupiona łzami, potem i krwią. Ta meczeńska poza maskuje gorzką prawdę.
Ty, Pancefaust i ja jesteśmy taką Świętą Trójcą forum Cz.Ł, nie sądzisz? Ja i Pancefaust połączeni jesteśmy komensalną więzią, co nie jako skłania mnie do obdzydzenia, ale to konieczność. Ty z pewnością nie mogłabyś być nikim innym jak Duchem Św. - ciągle latasz w te i we wte (forum: Inne, V jak Vendetta, Czarny Łabędź (...)). To zobowiązuje byś jako stała strażniczka moralności mówiła tu tak dużo ile zechcesz. Tyle jest tutaj zabłąkanych dusz...
Lubisz eklerki?
http://www.eklerka.co.uk/cookies.html
Bon Appetit
Joker
Śledzisz mnie! Na "V jak..." wypowiedziałam się niedawno po bardzo długiej przerwie. pancefaust nie pasuje mi do tej trójcy - mam inną kandydaturę, ale chwilowo jej ni ujawnię. ;-)
Wiesz, że według jednej z legend dusza Jehanne d`Arc zmieniła się po śmierci w białego ptaka?
Eklerki są średnie.
Twoja absencja za pewne mocno odcisnęła się na samopoczuciu userów z VjV, nie, nie śledzę Cię. Chyba masz manię prześladowczą albo symptomy schizy paranoidalnej------- żartowałam ;D
Ta Trójca jest doskonała, Pancefaust jak najbardziej do niej pasuje; jego niezrównana i cyniczna perwersja dobrze komponuje z Twoim umiarem i pobożnością...
Jakiego białego ptaka? Czy nawet istota obdarzona umiejętnością latania byłaby w stanie uciec z oparów gniewu bożego?
Eklerki są pyszne, ale czasami po ich zjedzeniu kleją mi się palce co wywołuje we mnie pewną aluzję.. Też tak miałaś?
Ty jesteś dziewczyną???
Jest taka legenda, ze z płomieni wyfrunął gołąb. Pancefaust to obłudny facet - nie lubię go..
Nie, a ty?
Pancefaust jest po prostu sfrustrowany, takim ludziom należy okazywać wyrozumiałość.
E, coś kręcisz.. Niektórzy twierdzą, ze jestes kobietą płci odmiennej, jak to mówił her Flick. x-DD
Pancefaust patrzy na świat przez rozporek - to przez takich ludzi inni są potem samotni.
Trójca miała być z zamiaru doskonałym tworzywem, że tak powiem. Być może przesadziłem umieszczając w niej Pancefausta, ale jak myślisz czy pozostałe jej składniki są przemyślane i w miarę dobre?
Na tym forum tak. Jestem tego pewien.
Próbowałaś kiedyś będąc w pracowni chemicznej w liceum mając do dyspozycji amoniak w ciekłym stanie, wylać go na skórę? Oczywiście w niewielkiej dawce, gdyż odmrożenie byłoby wtedy jeszcze poważniejsze. Brr! On sam, prócz śladów na ciele po zetknięciu z człowiekiem, wydziela charakterystyczny zapach. NH3 - nasuwają Ci się jakieś odniesienia czy skojarzenia?