Jestem świeżo po seansu... i muszę przyznac, że film zrobił na mnie piorunujące wrażenie. W zasadzie nie jest to jakieś wielkie zaskoczenie (w końcu reżyserem jest Aronofsky, a nie Emmerich). Zacznę od tego, że mieszkam w Niemczech i tutaj wszystkie filmy są dubbingowane, natomiast istnieją również takie <filmy>, które puszczają w oryginalnej wersji.Ja z racji tego, że jeszcze nie jestem w stanie obejrzec filmu po niemiecku i zrozumiec chociażby 70%, wybrałem się na angielską wersje.
Oczywiście są jakieś tam poszczególne dialogi, których nie zrozumiałem w 100%, ale to nie umniejsza mojej oceny.Po wyjściu z kina, a nawet teraz, gdy piszę ten post czuję niepokój.
Nie wiem czy taki był zamiar reżyser, ale mnie się to jak najbardziej podoba.
Czytałem może ze dwa tematy na filmwebie.Konkretnie jeden z użytkowników narzekał na "niezbyt wesoły klimat" oraz po raz kolejny występ w filmie "pani" Schizofrenii.
Jeśli chodzi o tą chorobę to chyba nigdy się nie znudzi. Uwielbiam filmy w tym klimacie (doskonałym przykładem jest mój ulubiony film "Fight Club" oraz nie ulubiony, ale też świetny "Wyspa Tajemnic).Użytkownik chyba powinien obejrzec "Requiem dla snu", ponieważ chyba nie wie, że Aronofsky, ma filmy właśnie w "smutnym" klimacie).
Nie ma cukierkowości, nic nie jest przesłodzone, wszystko jest takie dramatyczne, od początku do końca.Jeśli chodzi o aktorstwo, to Natalie Portman powaliła mnie.
Zagrała wyśmienicie.
Opisałem ten film jako kinoman.
Natomiast jako facet, muszę pochwalic scene lesbijską między Kunis a Portman.
Świetnie nakręcona, seksowna i bardzo podniecająca. Dodam jeszcze, że to wielki sukces reżysera (i oczywiście aktorek), ponieważ w scenie nie było w ogóle nagości.