Podczas śledzenia fabuły filmu, cały czas przychodziło mi na myśl "Podwójne Życie"
George'a Cukor'a . Wszelkie następstwa wynikające z niemożliwości oddzielenia życia
realnego od fikcyjnego (jakim jest rola w sztuce, lub w tym przypadku balecie) są bardzo
podobne (coraz bardziej następująca "schizofrenia", niebezpieczna fascynacja rolą etc).
Wspominając, iż "Podwójne Życie" jest dla mnie przejawem geniuszu, to złego słowa na
temat "Czarnego Łabędzia" nie powiem :) W filmie zdecydowanie uwiodły mnie sceny
przedstawiające sam balet. Przepiękne ujęcia tańca emocji wprawiają w zachwyt na długo.
Kontrastem do delikatnych w odbiorze scen tańca były urojenia głównej bohaterki, które to
nie raz potrafiły mną mocno wstrząsnąć. Dobrze więc widzimy obecność białego łabędzia
jak i tytułowego czarnego, które na zmiane tworzą ten na prawdę dobry film..