Miejscami dosłownie zapiera dech w piersiach a czasami niestety patrzymy na zegarek
mam wrażenie że reżyser i scenarzysta na siłę chcieli upchnąć w tym filmie kilka różnych
gatunków filmowych i po prostu przedobrzyli powstał przyciężkawy psychodeliczny
miszmasz
Są w tym filmie momenty porywające jak chociażby przepiękne układy taneczne, wspaniałe
pokazanie relacji mistrz- uczeń ale wsadzanie do tego wątków psychologicznych, anoreksji,
narkotyków ,dojrzewania sexualnego, buntu przeciwko matce sprawiło iż cała potrawa stała
się za ciężko strawna i nie do końca zrozumiała.
A szkoda gdyby reżyser pozostał przy dwóch wątkach mógłby je rozwinąć i opowiedzieć do
końca i nie mówię tu o konkretnych bo każdy z nich osobno wart był pokazania ale wszystkie
razem tworzą wrażenie dania do którego wrzucono zupę drugie danie przystawki i deser na
raz.DLATEGO NIESTETY 5/10 za całość.
"pokazanie relacji mistrz- uczeń" o czym Ty w ogóle piszesz to nie miał być melodramat a reszta rzeczy ,które wymieniłes to praktycznie wszystko zalicza się do jednego.
wystawiłeś filmowi 10-tkę a nawet nie obejrzałeś go dokładnie jeśli nie widziałeś relacji między Niną i Vincentem a jeśli uważasz że problem anoreksji i chociażby ukazanie buntu Niny przeciwko matce to jedno i to samo to współczuję bo znaczy że w ogóle nie potrafisz rozróżniać i kojarzyć tego co próbował przekazać ci reżyser. Zacznij może swoja przygodę z X muzą od prostszych filmów.
Nie rozśmieszaj mnie człowieku Black Swan jest jednym z łatwiejszych filmów Aronofskego a Ty zarzucasz mi ,że nie zrozumiałem filmu i nie oglądałem go uważnie ,szkoda tylko ,że oglądałem już 3 razy i analizowałem 90% scen .Jeżeli już to Nina i Thomas.
Nie chce mi się z Tobą pisać bo sam oglądałeś nieuważnie skoro uważasz za nudny do tego jesteś wyrocznią i lepiej nakręciłbyś ten film niż Darren no bo jak można zepsuć taki świetny pomysł.Co do relacji Niny i Leroya to mogę się zgodzić ,że jakieś tam były ale są one absolutnie poboczne główny wątek dotyczy relacji z Matką.
To że film Black Swan może sobie być i najłatwiejszym w odbiorze filmem Aronofskyego nie znaczy że dla ciebie nie mógł być mimo wszystko jednak za trudny... tak bywa. Mam wrażenie że wielu tu obecnych podchodzi do dzieł twórców uważanych przez ogół za wybitych w stylu bajki Andersena "Nowe szaty cesarza" tj nie można skrytykować mistrza bo okażemy się kulturalnymi ignorantami lepiej twierdzić że dzieło mistrza zawsze jest zawsze wybitne xD
Bo jak mawiał Gombrowicz w Ferdydurke... " Słowacki wielkim poetą był! Wielkim poetą! Zapamiętajcie to sobie, bo ważne! Dlaczego kochamy? Bo był wielkim poetą. Wielkim poetą był! Nieroby, nieuki, mówię wam przecież spokojnie, wbijcie to sobie dobrze do głowy" Dlatego część z was nie rozumiejąc mocno mętnego przekazu mistrza krzyczy iż Czarny Ł. jest filmem wybitnym chociaż wcale nim nie jest!!!.
Ale uspokójcie się i nie spinajcie tak samo jak wy nie zrozumieli go członkowie akademii przyznający Oskary więc jesteście w całkiem szacownym towarzystwie. A ja jako dziecko i tak zakrzyczę Król jest nagi ! ! ! ! !
Oj, ktoś przesadził z nickiem. Rozumiem twoją frustracje związaną ze zbytnią fascynacją twórcy aniżeli sztuki jednak stawianie się po drugiej stronie tym bardziej żałosnym jest. Aż 5? Czy to nie za dużo jak na tak genialnego krytyka? Czy aby kompleksy a może zwyczajny brak kolegów? Niektóre twoje zdania wydają sie być ułożone jeszcze przed ukazaniem się filmu... aaa no tak byłeś na przedpremierze. Daje 8 bo krytykiem nie jestem i film mi sie najzwyczajniej podobał i troche nie zrozumiałem...
Ubawiłem się czytając te kąśliwe w twoim mniemaniu uwagi więc z racji chwili czasu pozwolę sobie odpisać:
-Każdy ma prawo dać filmowi i 10-tkę już za przeproszeniem dużo gorsze gnioty dostawały od wielu po10.
-Nie jestem i nie mienię się krytykiem filmowym bo sam ich nie lubię i w żadnym stopniu nie kieruję się opiniami "gazetowych speców od gustu filmowego".
-Mam nie tylko kolegów ale i koleżanki ;P
- co do nicka to gdybyś sobie zadał choć tyle trudu i wysiłku umysłowego aby nacisnąć kilka klawiszy swojego komputera zdałbyś sobie sprawę iż jest to jedynie hołd oddany mojej ulubionej książce "Mistrz i Małgorzata" Bułchakowa.
Temat założyłem wyłącznie po to gdyż wkurza mnie zawsze bydlęcy pęd do gloryfikowania byle czego tylko dlatego że zostało napisane/wyreżyserowane przez osobę uznaną za "kulturalne guru" bo "Słowacki wielkim poetą był..."
-Były momenty w filmie które mi się podobały dlatego 5//10 a nie 1lub 2 reszta wyjaśnień dlaczego znajduje się w pierwszej mojej wypowiedzi zakładającej temat.
masz rację u mnie też wielkie rozczarowanie za dużo w jednym filmie ciężkostrawna papka dosłownie jakby reżyser na siłę upychał coraz to nowe "pomysły".
Ja bym powiedziała, że ten film ma wiele płaszczyzn ale silnie ze soba powiązanych i napędzających sie przez główny ukryty wątek, jakim jest relacja córki z matką, która molestowała tą dziewczynę. Stąd jej dązenie do perfekcji do osiągnięcia tego czego nie osiągnęła nigdy matka, niby konkurowała z innymi tanmcerkami ale tak naprawdę do rywalizowała ze swoją matką, która miała ją jako czynnik który uniemożliwił jej karierę w przeszłości. Ich relacja była toksyczna, Nina jednak próbowała odrzucić tę krzywdę którą robiła jej matka, tyle, że przy rozbudzaniu swojej seksualności natrafiła na problem jakim była jej podświadomość, która cały próbowała wydostać coś co tak skrzętnie ukrywała- tę patologię ze strony matki. Dlatego w tym filmie mamy taki natłok erotyzmu, poznawania seksualności w różnych formach, tyle że ta masturbacja, seks lesbijski, namietne pocałunki z choreografem nie są tak bulwersujące co molestowanie córki przez matkę, co naprawdę wbija w fotel... ale nie jest wulgarnie pokazane, ale wystarczająco sygnalizowane. Tak naprawdę problemy psychiczne Niny są wynikiem tego co jej robiła jej matka, jej zachowania są zdeterminowane. Nina dla swojej matki jest słodką dziewczynką, tyle że zaczyna się jej bać, izoluje się, zamyka przed matką, nie aby zaznaczyć swoją prywatność ale próbuje sie przed czymś uchronić.A działanie destrukcyjne jest wymierzone w samą siebie, ma problemy z jedzeniem, nerwicowo sie drapie...
To co napisałeś/aś dddianka12 to stek żenujących bzdur, żadnego molestowania przez matkę nie było. Ludzie, którzy w ten sposób interpretują ten film mają coś mocno nie tak z głową.
MISTRZ_MESSER, ty widziałeś w ogóle ten film? Narkotyki? - dopalacz w klubie raz spróbowany.
Ale rozwaliłeś mnie z tą anoreksją. Wiesz co to jest anoreksja? czy tylko rzucasz bezmyślnie znanymi hasełkami?
Wiesz, że baletnice utrzymują zdrową, niskokaloryczną dietę, przy tańcu muszą być szczupłe i lekkie. Nie ma to nic wspólnego z chorobą jaką jest anoreksja, nie pisz głupt, proszę.
Molestowania, anoreksje... wygląda na to, że nieważne o czym nakręci film reżyser, widzowie mają już tak wypchany mózg papką z programów typu "Rozmowy w toku", że widzą tylko to co im się z tą papką kojarzy.
Zanim zaczniesz kogoś obrażać zastanów się czy zrozumiałeś ten film, skoro sądzisz inaczej- trudno, zwłaszcza, że nie przedstawiłeś swojej interpretacji, dlatego Twoje zdanie typu: nie bo nie, nie ma znaczenia. Szczerze, trzeba naprawde zamknąć się na temat molestowania żeby nie dopuszczać nawet takiej myśli, tylko, że właśnie ten czynnik jest determinujący w tym filmie, nie pokazany wprost właśnie dlatego, że wiekszość widzów byłaby zbulwersowana, film byłby za 'ciężki', ale o czym tu pisać jak większość nastawi sie, że to film o baletnicach...
Tu akurat zgodzę się z Vesper ja osobiście nie widziałem żadnej próby molestowania,,, a wszystkie te relacje między matką a córką wynikały z nadopiekuńczości i chęci urzeczywistnienia przez własne dziecko swoich niespełnionych marzeń ale to NIE JEST MOLESTOWANIE!!! i nadużyciem jest interpretacja nadopiekuńczości jako molestowania.
Co do Vesper LEK KTÓRY WZIĘŁA NINA TO NIE DOPALACZ ! ! !
to Rohypnol /lek psychotropowy/ nazywany tabletką gwałtu... dopalacze są narkotykami Rohypnol to lek między innymi przeciwlękowym.
Co do anoreksji tak jak wśród modelek tak wśród baletnic zbiera ona swoje żniwo nie wiem czy zauważyłaś ale Nina nigdy nie jadła piła tylko wodę mineralna i wymiotowała/ta scena była pokazywana wielokrotnie/ reżyser specjalnie jako jej przeciwieństwo pokazał Lily która jadła /w jednej scenie wręcz prowokacyjnie hamburgera/ i robiła wszystkie rzeczy które "zakazane" były Ninie a mimo to Vincent- Thomas stawiał ja za wzór Ninie/czyniąc ją zresztą jej dublerką/
Jedyne co jest pewne to to co starałem się napisać w temacie że reżyser upychając tyle różnych wątków sprawił że film jest niejasny i zagmatwany
obie tzn dddianka i vesper są przykładem że natłok informacji i wątków spowodował zaburzenie odbioru filmu a to starałem się udowodnić i dlatego oceniłem go na 5/10
mmmm to że Ty tego nie dostrzegłeś nie znaczy, że molestowania nie było, w tym filmie nie ma niejasności tylko trzeba wszystko poskładać w całość i przede wszystkim skupic sie przy oglądaniu. Co powiesz na scene kiedy Nina próbuje zablokować drzwi przed matką, przed snem, to jej sie nie udaje gdyż matka już do niej idzie z pytaniem: Czy jesteś na mnie gotowa? Otwiera drzwi i stoi w czarnej koszuli nocnej i dalej nie wiemy co sie dzieje, gdyby miał to być jakiś całus na dobranoc, czy utulenie do snu to zareczam że byłoby to pokazane. Jesli nie chodzi o molestowanie ta scena nie ma sensu... tak jak wiele innych, choroba Niny, zakończenie..
nie uważam by ta scena cokolwiek sugerowała matka po prostu jest natrętna a Nina zaczyna się buntować to raz druga sprawa to że chciała poćwiczyć zadaną przez Thomasa lekcję wzbudzania namiętności a poprzednio gdy zaczęła to robić okazało się że nadopiekuńcza mamusia spała obok w fotelu.
Szkoda mi tego że za dużo wątków spowodowało że wielu widzów gubiło się/w tym ja sam/ w śledzeniu akcji nie twierdzę że film powinien być prosty jak sztacheta /choć i ja sam takie lubię obejrzeć od czasu do czasu/ ale zbytnie przekombinowanie prowadzi tylko do tego że tak naprawdę nikt nie wie co chciał przekazać reżyser.
PS przypomina to słynne swego czasu malunki tworzone przez małpę którymi zachwycali się krytycy wypisując tony tekstów na temat co autor tego dzieła miał na myśli.
MISTRZ_MES SER zapoznaj się z moją interpretacją, mój temat: http://www.filmweb.pl/film/Czarny+łabędź-2010-526137/discussion/Biały+łabędź+sta ł+się+ofiarą+złego+ducha-+ptaszyska,1587278 i proponuję żebyś ponownie sięgnął po ten film, kieruj sie muzyką i zapoznaj się z historią o której opowiada Jezioro Łabędzie i gdy bedziesz miał pewność że masz rację Pouczaj.
Jak dla mnie dobre filmy dzielą się na dwa typy - te które porywają od razu, a głębsza analiza tylko potęguje to wrażenie... i te, które nie zachwycają od pierwszego wejrzenia, ale dopiero po przetrawieniu tego co się zobaczyło i Czarny Łabędź należy do tej drugiej kategorii - przynajmniej w moim odczuciu.
Co do relacji matka - córka była ona w oczywisty sposób chora. Matka wmuszała w nią rolę małej dziewczynki - różowy pokój, obcinanie jej paznokci, nadopiekuńczość (sam balet jest przecież miejscem, gdzie dorosłe kobiety wyglądają jak dzieci - drobne, bez biustu, często bez okresu). W wielu scenach odnosi się wrażenie, że strefa intymna Niny jest bardzo przez matkę naruszana.
Niestety ja jestem rozczarowana filmem. film stanowczo przereklamowany, wiele szumu o nic.. NIE ZJEDZCIE MNIE OD RAZU :) oczywiście większości się podoba, nie jest to film zły. Ale zabrakło w nim czegoś. A sam pomysł był świetny. Również i warsztat aktorów poległ w tym filmie. Naprawdę słaba gra Portman,( którą zresztą lubię wiec moje rozczarowanie jest tym większe). owszem miała zagrać słabą , zlęknioną i depresyjną dziewczynę, niestety robi to zbyt "na siłę", wykorzystując do tego właściwie dwa zabiegi : ten sam grymas twarzy i sweetaśną manierę mówienia.
nie zgadzam się ze "wsadzanie tu wątków psychologicznych itd" sprawiło ze film byl ciężki w odbiorze. przeciwnie : czarno na białym wszystko mieliśmy podane. nie jest trudno odczytać aluzje co do zaburzeń w odżywianiu Niny, jej "klaustrofobicznych "owianych dziwną niezdrowa zależnością relacji z matka, jej dojrzewania,odkrywania swojej seksualności (tłumionej przez jej matkę która troszczy się o nią jak o male dziecko.) Nina jest kobietą, rodzą się w niej demony, dzikie żądze, fizyczne fascynacje... jest nieuswiadomioną kobietą ktora natura woła do przeistoczenia sie z larwy w motyla..albo z bialego czystego łabedzia w czarnego łabedzia. Czarny łabędz to libido Niny, jej drugie oblicze, jej nieprzewidywalnośc i pewnosc siebie,.... baaarzo skrywane.
tematem filmu na pewno nie sa relacje mistrz-uczen. moim skromnym zdaniem film jest studium psychologicznym bohaterki i jego celem jest zwrócenie uwagi na genezę szaleństwa. potrzebne sa ku temu tylko pewne bodzce ktore na nas zadzialają. Stad cale te "obramowanie" akcji w prestizowej szkole baletowej ( stresogenna atmosfera, rywalizacja tancerek), nadopiekunczosc matki,(wychowanie), rozowy pokoik baletnicy(atrybuty zewnetrzne). Rezyser pokazuje nadwrazliwa osobowosc Niny. Ludzie neurotyczni, niezrownowazeni emocjonalnie sa podatni na wplyw wlasnych imaginacji, na opinie innych, moga popadac w hipnozę. Ludzie nadwrazliwi rowniez dążą do doskonalosci, perfekcji.. poniewaz ciagle czuja ze za malo sie starają , ze są niedostatecznie dobrzy. Nina jest tego przykładem. Czuje się ciagle osaczona, obserwowana.. wysmiewana nawet. Jest skromna i cicha ale skrycie wierzy w swoj talent.i słusznie! jest naprawde dobra tancerką. Aby tylko osiagnac szczyt musi się uzewnętrznić ze swoich pragnien co pozwoli jej byc bardziej przekonywujaca w odbiorze.. i jeszcze lepszą. niestety jest slaba , swoje popędy i pragnienia ktore sa bardzo naturalne dla kazdego z nas, odbiera za zlo wcielone.. nie mogąc sie z tym pogodzic staje sie ofiarą samej siebie.
Niestety to wszystko jest przekazane i opowiedziane w taki sposob, ze przypomina bardziej pseudo psychologiczno-dramatyczny film niz nim jest naprawdę. Oczywiście Amerykanie musza wszystko ubarwiać co mi się nie podoba. do tego dochodza niepotrzebne efekty specjalne jak te czerwone soczewki, wydłużająca się szyja jak u łabędzia, albo ukazujący się sobowtor Niny w lazience nad wanną jak w horrorach klasy B. jakieś to takie infantylne i śmieszne po prostu. z uklonem dla tych wszystkich ktorym sie film bardzo podobal .
ten film jest tylko dla elity a motloch i gawiedz niech daruje sobie ogladanie bo i tak nic nie zrozumie !!!!111111
wlasnie takim jezykiem odpowiada motloch. i ty nim bez watpienia jestes. nie musisz kogos atakowac tylko dlatego ze ktos ma swoje zdanie. tu jest forum kazdy ma prawo sie wypowiedziec.
bez urazy dla innych ktorzy dali filmowi 10pkt , bo przeciez nie o punkty sie tu rozchodzi. ktos najwyrazniej nie potrafi uszanowac odmiennego zdania. straszna nietolerancją ziejesz doroto, wez cos na uspokojenie, espunisan moze:)
myslisz ze jakby film nie zaslugiwal na 10/10 to bym tyle wystawila?????? NO POMYSL !!!!!! Wystawilam tak wysoka ocene czo nie zdarza sie czesto A TO CHYBA O CZYMS ZNACZY ?????????!!!!!!!!!!!!!!11111 Holota nie powinna go w ogole ogladac by sie pozniej nie kompromitowac swoimi ocenami i komentarzami. TO FILM DLA ELITY !!!!!!111111
doroto ale skad ty mozesz wiedziec na ile zasluguje punktow film skoro punktacja jest relatywna ?kazdy ocenia wedlug swojego gustomierza. znam inne oscarowe filmy ktore wcale nie maja w ocenie maxa punktow. uspokoj sie dziewczyno bo sie spocisz:). i w ogole nie mam zamiaru sie zastaniwac nad tym co ty piszesz, dla mnie jestes jakas niezrownowazona. wyluuuuuuuuuuuzuj:]
:))))) hhahaha dorota im bardziej sie wkurzasz tym bardziej mnie rozmieszasz. aaaaaa bede cie teraz przesladowac ooo elitoooo zmotłoszna do szpiku kosci, nie forma dorociu nie forma a tresc!! a twoje tresci sa pozbawione jakiejkolwiek sensownosci.szkoda z toba gadac.
Czasami się zastanawiam czy takie posty to prowokacja, czy totalny brak kultury wobec innych.
Olghita z jednej strony się ze mną zgadzasz a w drugiej sama sobie zaprzeczasz...
- cytat "nie zgadzam się ze "wsadzanie tu wątków psychologicznych itd" sprawiło ze film byl ciężki w odbiorze. przeciwnie : czarno na białym wszystko mieliśmy podane"
-cytat "Niestety to wszystko jest przekazane i opowiedziane w taki sposob, ze przypomina bardziej pseudo psychologiczno-dramatyczny film"
to wreszcie podobał ci się ten natłok wątków czy nie??? GENERALNIE SIĘ Z TOBĄ ZGADZAM ale nie jestem pewien czy ty sama ze sobą...
-poza tym nie zgodzę się że : cytat "tematem filmu na pewno nie sa relacje mistrz-uczen"
w tym filmie jest wiele tematów ale jednym z nich i to wcale nie takim pobocznym jest relacja Niny i Thomasa który uczy ją i który to sam rozbudza sexualnoiść Niny a nawet wręcz każe jej się rozbudzać...
a o tej sexualności sama pisałaś w cytacie "Nina jest kobietą, rodzą się w niej demony, dzikie żądze, fizyczne fascynacje." te żądze nie zrodziły sie same rozbudził je własnie Thomas.
No może powiem inaczej wsadzenie do filmu ewidentnej choroby psychicznej bohaterki /liczne omamy wzrokowe i słuchowe/ spowodowało zagmatwanie i tak skomplikowanych relacji między bohaterami że nie wiadomo co dzieje się naprawdę a co jest wytworem chorego umysłu Niny... i mocno osłabiło film.
CZYLI CO ZA DUŻO TO NIE ZDROWO przynajmniej dla mnie i jak widzę po opiniach o tym filmie że to nie tylko.
A mi się wydaje, że to bardzo zgrabnie złożony obraz osobowości głównej bohaterki. Najprostszy wniosek jaki można wyciągnąć z filmu to to, że Nina jest schizofreniczką. I to moim zdaniem jest motyw przewodni. Nikt nie choruje na schizofrenię od tak, z dnia na dzień. To narasta. I reżyser trafnie to pokazuje. Mamy wygórowane wymagania matki wobec córki (molestowanie? Może tak, może nie. Ja nie odniosłem takiego wrażenia, raczej ubezwłasnowolnienie córki przez matkę, ale na pewno nie wykorzystywanie seksualne), jest toksyczne uczucie wobec przełożonego, mamy zazdrość, ambicję, przeraźliwe dbanie o linię (anoreksja? Bardzo możliwe, ale znamy Ninę od kilku dni. Wiemy, że nie jadła za wiele przed występem, ale większość osób w społeczeństwie nie potrafi niczego przełknąć przed stresującą sytuacją). Jest wszystko to co wypisałeś.
Wnioskuję, że Tobie chaos w filmie przeszkadzał. Dla mnie był najważniejszą rzeczą. Trafnie ukazał z jak wieloma problemami bohaterka musiała się zmierzyć. Jak bardzo niszczyło to jej życie. Stworzono po prostu dobry portret psychologiczny.
Nacho : ja też miałam wrażenie że Nina ma schizofrenię. Miała większość objawów jakie towarzyszą przy tej chorobie
w zupełności się zgadzam z Naczo_M .Film przedstawia portret psychologiczny bohaterki i to w świetny sposób.Uważam że zachowanie Niny świadczy jednak o chorobie psychicznej bo wątpię żeby człowiek się tak zachowywał nawet w obliczu największego stresu.Film jak najbardziej polecam
jeśli mówimy o schizofrenii Niny to po co wpieprzać do tego tzw toksyczna miłość/chore ambicje/ matki do córki albo jedno albo drugie moim zdaniem scenariusz trzymałby się przysłowiowej kupy gdyby nie właśnie wątek schizofrenii który totalnie zagmatwał odbiór bo "dzięki niemu" nie wiemy tak na prawdę co dzieje się naprawdę a co wyłącznie w chorym umyśle Niny dla mnie ten wątek położył cały film i stąd 5/10 tak zapewne byłoby duzo więcej.
"nie wiemy tak na prawdę co dzieje się naprawdę a co wyłącznie w chorym umyśle Niny " i o to chodzi! Film stawia odbiorcę w "pozycji" bohaterki. Widzimy wszystko jej oczami. Schizofrenik nie wie, że jest chory póki się o tym nie dowie. Dla niego głos w głowie mówiący co ma robić jest jak najbardziej realny, ba! Każdy słyszy swój głos. Osoby które poddały się leczeniu też nigdy nie zdrowieją. Większość z nich słyszy głosy niemal cały czas (wyłączając sen i wyjątkowe chwile "bez objawowe"), jednak zdaje już sobie sprawę, że jest to tylko ich choroba. Lek nie powoduje, że omamy znikają na zawsze.
Ten problem jest też fajnie pokazany w Pięknym umyśle - gdy Nash odbiera nagrodę Nobla nadal doświadcza omamów, ale je ignoruje. On dowiedział się, że jest chory. Wiedział, że musi nauczyć się oddzielać iluzję od prawdy. Nina tego nie wiedziała.
I jeszcze jeden problem. Większość zaburzeń psychicznych (łącznie z tymi o podłożu genetycznym) nie objawia się "od tak". Muszą wystąpić szczególne zdarzenia, by doszło do choroby. I Nina miała odpowiednie warunki życia, by taka choroba się w niej rozwinęła. Te warunki wymieniłeś w pierwszym poście.
Polecam troszkę zagłębić się w tematykę, jest ciekawa. Chyba Polityka wydała niedawno tom 6 lub 7 poradnika psychologicznego, który traktuje o zaburzeniach osobowości i chorobach psychicznych.
co do interpretacji choroby Niny to się z tobą jak najbardziej zgadzam jednak "Czarny Łabędź" podobnie jak "Piękny umysł" powinien zostawic jeden i tak wielki problem jakim było dla Niny "pogodzenie" otrzymanej głównej roli i schizofrenii która pod wpływem stresu się uaktywniła po co reżyser wstawiał jeszcze chorobliwie nadopiekuńczą matkę, problemy z dojrzewaniem narkotyki i anoreksję....
już pisałem że CO ZA DUŻO TO NIE ZDROWO i wcale nie znaczy że jak do potrawy dołoży się 10 składników to przez to będzie smaczniejsza czasami wystarcza 2 a dobrze przyrządzone.
Każdy woli co innego :) Dla mnie, jako studenta psychologii, pokazanie tych wszystkich problemów było pozytywne. Pokazanie tego nieładu, bałaganu, wielorakich problemów. Zauważ, że reżyser nie omawia tych problemów, on je tylko naświetla, pokazuje, że istnieją. Tak naprawdę, to chyba jedyny film pokazujący schizofrenię jako efekt zdarzeń, a nie przyczynę. No i prawdziwość tego, że schizofrenicy są najbardziej niebezpieczni dla siebie, niż dla innych... Ale o tym już chyba mówiłem :D
Fajnie, że udało nam się pokazać swoje odczucia bez wzniecania niepotrzebnych emocji :) Może będziemy mieli okazję jeszcze podyskutować przy innym filmie :)
Może właśnie o to chodziło, że nadopiekuńcza matka,problemy z własną seksualnością miały za zadanie dopełnić całości, jeżeli były one czynnikami które wpłynęły na jej chorobę, to bez ich przedstawienia w filmie mielibyśmy obraz niekompletny.
Stosując Twoją analogię, jeżeli potrawa wymaga 10 składników, to dodając tylko 9 nie będzie mieć takiego smaku jak powinna.
Co do tej anoreksji to się nie zgodzę, bo tutaj przyczyna wymiotów była nieco inna.
Kolejny... Dlaczego ludzie muszą się dowartościowywać wypisując takie bzdury i udając wielkich "krytyków filmowych"...
Każdy ma prawo do własnego zdania nie oznacza to że uważa się za wielkiego krytyka
"Są w tym filmie momenty porywające jak chociażby przepiękne układy taneczne, wspaniałe
pokazanie relacji mistrz- uczeń ale wsadzanie do tego wątków psychologicznych, anoreksji,
narkotyków ,dojrzewania sexualnego, buntu przeciwko matce sprawiło iż cała potrawa stała
się za ciężko strawna i nie do końca zrozumiała.
A szkoda gdyby reżyser pozostał przy dwóch wątkach mógłby je rozwinąć i opowiedzieć do
końca i nie mówię tu o konkretnych bo każdy z nich osobno wart był pokazania ale wszystkie
razem tworzą wrażenie dania do którego wrzucono zupę drugie danie przystawki i deser na
raz."- ten cytat chyba wystarczy na udowodnienie tego, że jego twórca uważa się za obeznanego w filmach "krytyka"... I nie chodzi tu o własne zdanie bo takie brzmiało by pewnie: Wg mnie film ciężki i trudny...-to całkowicie by wystarczyło
Drogie dziecko prawdziwa krytyka filmu czy też polemika z oponentem nie polega na napisaniu jednego zdania bez uzasadnienia... to raz
Nie musisz cytować prawie całej mojej wypowiedzi która znajduje się na górze strony i każdy może ją sobie przeczytać to dwa.
Większość osób na tym filmowym forum poza trollami i dziećmi takimi jak ty chce podzielić się swoimi opiniami na temat filmu i nie oznacza od razu że aspirują do miana krytyków filmowych to trzy.
Znowu możesz zarzucić mi że się rozpisuję a ty jak widzę masz kłopoty z napisaniem więcej niż jednego zdania więc specjalnie dla ciebie taki skrót recenzji twoich powyższych wypowiedzi brzmi "Beznadziejna jesteś" mam nadzieję było wystarczająco krótko i ze jesteś zadowolona.
Jeżeli chodzi o moje krótkie wypowiedzi to są one oznaką tego, że nie warto się rozpisywać... Za to tacy ludzi jak Ty lubią sobie powypisywać coś z czego są później dumni i się dowartościowują tym. Napisałeś w jednym zdaniu: "A szkoda gdyby reżyser pozostał przy dwóch wątkach mógłby je rozwinąć..." to co z tego wynika, że jesteś jakimś wielkim znawcą, który może dawać rady zawodowym reżyserom... To mnie właśnie zdenerwowało. A skoro Twoje zdanie podsumowujące moje wypowiedzi brzmi "Beznadziejna jesteś" to gratuluję jeśli na tyle Cię stać.
odpusc sobie to dzielo bi nie jest dla prostakow i holoty. od razu widac ze masz powazne braki w intelekcie aby sprostac wyzwaniu jakie stawia przed widzem owe dzielo dlatego proponuje zajac sie muminkami czyli czyms na twoim poziomie. jak widac po wpisach pelno dokola gawiedzi i motlochu ktorzy nie maja pojecia co to prawdziwe kino. na szczescie istenieje jeszcze elita ktora docenia prawdziwe dziela.!!!!!1111111
10/10 !!!!!!!!!!!11111111one
mnie osobiście film się podobał aczkolwiek brak mu "puenty" .. na uznanie na pewno zasługuje gra aktorska ktora jest na wybitnie wysokim poziomie, reżyseria no cóż bardzo lobię tego pana wiec choćby nakręcił gotujące sie ziemniaki przez 1,5h podobałoby mi sie....
Co do gotowanych ziemniaków to ja tak mam z Tarantino, niestety te kartofle zaserwowane przez Darrena Aronofsky-ego okazały się jak dla mnie za mdłe w smaku.
A ja w zupełności się nie zgadzam.
,,(...)przepiękne układy taneczne, wspaniałe pokazanie relacji mistrz- uczeń ale wsadzanie do tego wątków psychologicznych, anoreksji,
narkotyków ,dojrzewania sexualnego, buntu przeciwko matce sprawiło iż cała potrawa stała się za ciężko strawna i nie do końca zrozumiała." Upominasz przedmówców, że nie zrozumieli przesłania reżysera, a ich interpretacje określasz mianem ''nadużycia'' podczas, gdy sam w dramacie psychologicznym uważasz za zbędne... wątki psychologiczne.
Taniec i balet jako sztuka to tylko tło do następujących po sobie wydarzeń. Środowisko taneczne ukazane zostało od swej specyficznej strony tak, że pogłębia schorzenie psychiczne bohaterki. Anoreksji w filmie nie było, tak samo jak bulimii. Warto zwrócić uwagę, że bohaterka wymiotuje tylko w bardzo stresujących sytuacjach (kasting na Królową łabędzi, wyobrażenie paranoidalne w postaci zakrwawionej Beth Macintyre we własnym domu) co nijak ma się do obu tych schorzeń. Narkotyki ''podciągnąć'' można pod bunt przeciw matce (manipulacja ze strony Lily, scena po pierwszym niepodporządkowaniu się wymogom rodzicielki). Co do dojrzewania seksualnego, które mylnie uważasz za całkowicie zbędne - jest ono motorem napędzającym fabułę filmu jak i "Jeziora łabędziego'' na którym przecież sam Aronofsky się wzorował. W owym dojrzewaniu seksualnym Niny, którego jesteśmy przez cały czas czynnymi świadkami, dostrzegamy jej infantylizację i destrukcyjne relacje z własną matką. Jak to kiedyś ujęłam na tym forum i pozwolę sobie przytoczyć:
"Nina podkreśla że jej sen (który oglądamy na samym początku filmu) ma związek z choreografią teatru Bolszoj w którym prym wiedzie właśnie wersja baletu Grigorowicza. Linia interpretacji, rozwijająca wątek dojrzewania księcia umieszcza "Jezioro łabędzie" w kontekście określenia własnej tożsamości seksualnej. Warto więc zauważyć, że spektakl w przedstawionej tu wersji staje się czymś więcej - baletem o inicjacji i dorastaniu młodego mężczyzny. Zarówno w "Czarnym łabędziu" jak i samym "Jeziorze łabędzim" seksualność odgrywa główną rolę. Kształtowanie tożsamości seksualnej bohaterki (na homoseksualną) oraz jej początkowa niedojrzałość seksualna (nieumiejętność naruszenia granicy własnej fizyczności mimo przejścia tak zwanego okresu pokwitania młodzieży) są tu niezwykle znaczące."
Oprócz dojrzewania seksualnego i relacji z matką stosującą wobec córki metody toksycznej pedagogiki, bardzo ważne są relacje z Lily, często naprzemiennie utożsamianej z samą bohaterką jak i jej matką. W rozwijaniu owej relacji gołym okiem widać analogię do poematu ''Sobowtór" Dostojewskiego (np. spotkanie pana Goladkina-starszego z panem Goladkinem-młodszym obok Fontanki tuż przy moście Izmaiłowskim, jak i doszukiwanie się przez pana Goladkina podstępu ze strony swojego sobowtóra, który pragnie zająć jego miejsce w pracy i przejąć jego pozycję społeczną). Dostojewski poruszał kwestie rozdwojenia świadomości, które nie ma nic wspólnego ze schizofrenią. Gdybyśmy chcieli usilnie doszukiwać się tu jakichkolwiek objawów schizofrenii moglibyśmy wskazać urojenia prześladowcze czy odnoszące, które jednak nie umożliwiają nam bezsprzecznego zakwalifikowania schorzenia bohaterki jako schizofrenii. Nina nie przejawia podstawowych objawów schizofrenii czyli omamów słuchowych (spostrzeżenia pod postacią głosów, które komentują w trzeciej osobie myśli i zachowania jednostki) czy doświadczenia owładnięcia (poczucie kontrolowania przez obcą siłę, najczęściej interpretowane jako wpływ duchów, promieni X czy wszczepionych nadajników radiowych). Uważam, że twierdzenie o schizofrenii jest o wiele większą nadinterpretacją niż branie pod uwagę molestowanie seksualne.