Aspekt psychologiczny dążenia do ideału został w tym filmie świetnie pokazany. Co prawda
połowa filmu była halucynacją i słabością głównej bohaterki, to jednak na tym, według
mnie, właśnie polega perfekcja. Ostatecznie nikomu poza sobą krzywdy nie zrobiła. I być
może to lustro w jej ciele było jedyną możliwością, żeby dotrzeć do jej celu. Dyrektor opery
postawił bardzo wysoko (zbyt?) poprzeczkę, a ona temu podołała. Efekt z rosnącymi
skrzydłami czarnego łabędzia podczas premiery był momentem kiedy dopiero do mnie
dotarło, że ona się tak mocno w swoją rolę wczuła. Wyobraziła sobie (ześwirowała) to
wszystko, aby dać radę - być idealną.
Co nie zmienia faktu, że wątek z równie chorą matką uważam za zbędny.