Ponieważ to nie jest film dla idiotów, jak jest podkreślane przez niektórych, tylko bardzo skomplikowany film zasługujący na coś więcej niż "badziew 1/10" dlatego napiszę kilka zdań pochlebnych.
Są w tekście SPOILERY.
Balet. Dobry film poruszający jakiś temat, zachęca mnie do zgłębienia tego tematu. W tym filmie nie pokazano z baletu prawie nic. Kilka scen ćwiczeń i chwilkę końcowego spektaklu, co absolutnie nie zachęciło mnie do obejżenia jakiego kolwiek baletu. Co więcej utwierdziłem się, że balet jest naprawdę nudny.
N. Portman. Nie tańczyła, robiła grymasy podczas płaczu i masturbacji. Jej gra aktorska była tak wspaniała, że jej przeobrażenie w czarnego łabędzia zrobili KOMPUTEROWO. Ludzie, scena do której ćwiczyła przez cały film, od której miała taki stres że zwariowała, trwała może dwie minuty i polegała na szybkich zbliżeniach twarzy z dodatkiem dziwnego dźwięku i na rosnących piórach na rękach. Taaak. To dla tych dwóch minut i kilku piruetów musiała obudzić w sobie agresywną seksualność, stracić zdrowie psychiczne i w końcu życie. Inaczej nikt z widowni by nie uwierzył że ona jest czarnym łabędziem. Gdyby wyszła na scenę ubrana na czarno i zatańczyła bedąc zdrowa psychicznie wszyscy by myśleli, że to był biały łabędź.
Muzyka. Musiała być super bo prawie jej nie zapamiętałem, a dobra muzyka to taka która nie przeszkadza w odbiorze filmu. Co prawda gdyby były jakieś motywy wpadające w ucho to może lepiej by mi się oglądało N. Portman.
Fabuła. Młoda baletnica walczy o główną rolę z rywalkami, dyrektorem i samą sobą. Dosyć szybko się zorientowałem, że dziewczyna ma coś z głową bo widzi swojego "sobowtóra" w różnych miejscach, toteż mam się skupić na psychice a nie na balecie. Okej. Jej rozwój polega na ... masturbacji? Główna bohaterka aby dojść do perfekcji musi...dojść? Okej. Nie mam siły. Popada w obsesję, wszyscy chcą wg niej, odebrać jej rolę, ona zabija konkurentkę... hej ...to akurat jest fajne. Morderczyni oklaskiwana na scenie... a nie po chwili się okazało że nikogo nie zabiła tylko zeschizowała na maksa i zraniła siebie. Tańczy ranna ostatni taniec jako biały łabęź, a krew z niej wypływa... dosyć słabo biorąc pod uwagę biały strój i to że nikt nie zauważa na nim krwi. Krew z niej wypływa szybko po śmierci co jest logiczne... nie nie jest.
Podsumowując. Ani dobry balet, ani kino psychologiczne. Nudna historia, nie wpadająca w ucho muzyka,przecięna gra aktorska wspomagana efektami, brak logiki.
To wszystko sprawiło,że oceniłem ten film 3/10.