psychoza czy schizofrenia na którą cierpiała bohaterka wskazywały, że w okolicach finału potnie albo siebie albo konkurentkę do roli, a i sam moment śmierci bohaterki - dążącej do doskonałości i utożsamiającej się z odgrywanym czarnym łabędziem (podczas schizy nawet sobie czarne pióra wyrywała) - można było stosunkowo łatwo przewidzieć, a szkoda bo myślałem, że jednak film mnie czymś zaskoczy,samo granie na emocjach widza tanimi i wielekroć sprawdzonymi metodami mnie nie wzrusza, chwilami to bardziej jakąś mieszankę horroru,psychodelika i thrillera przypominało niż dramat psychologiczny