Film mial nawiazywac poniekad do powiesci Joseph'a Conrada 'Jądro ciemności'. To chyba kazdy wie, kto chowa sie z zamiarem obejrzenia tego filmu.
Caly czas, od poczatku pierwszej sceny, utozsamialam glownego bohatera do Marlow'a oraz Krutz'a do jego szalonej, postaradanej zmyslow, a jednakze wybitnie mesjaszowskiej roli filmowej, a postawy bohatera w powiesci...Bylo inaczej, aczkolwiek podobnie. Nigdy nie otrzymamy pierwotnego obrazu ksiazki na ekranie. To jest nie mozliwe. Kazdy ma swoje wyobrazenie.
Tak jak piszesz, momentami nudzi. Brakuje pewnych watkow, nadawajacy wierny klimat sceną. W innych momentach, da sie odczuc pieklo wowczas panujace. Kompletne szlenstwo, chory swiat, ktorym sa otaczani mlodzi chlopcy. Psychika chwiejaca sie na progach skrajnosci jej odzucenia.
Krutz. Odnioslam inne wrazenie, niz te o jakim mialam jego wyobrazenie. Zaskoczyl mnie nie to pozytywnie, nie negatywnie. Popycha mmnie to do obejrzenia filmu kolejny raz, bo mam zwodnicze uczucia.

Dwie ostatnie sceny podkreslily calkowity obled i dzikosc postaci. Na plus.

Film ogolnie o szlenstwie. Pranoiczny i schizoidalny obraz osobowosci.