Sugestią, że zobaczę to samo co w Milczeniu, oglądałem z pewnym wyprzedzeniem faktów. Zaśmierdziało mi miejscami starym schematem filmów akcji prosto z USA, ale jednak trzymał mnie w napięciu do samego końca. Muzyka zdecydowanie mocniejsza niż w Milczeniu, stary motyw z FBI, złym Panem Ząbkiem, ale kurcze, Panie i Panowie, Hannibal Lecter! Taki jak wcześniej, spokojny aż do bólu, zrównoważony, tajemniczy w jego stylu. Ładniejsze niż Milczenie Owiec, spokojniejsze niż Hannibal Rising i Hannibal, ale nie najsłabsza z serii. A szczególnie piękne sceny to: początek i obiadek w celi ^.^ Polecam.