Oczywiście nie należy porównywać z "Milczeniem Owiec", bo to nie ta klasa, ale jest niebo lepszy od dosyć kuriozalnego "Hannibala", w odróżnieniu od którego w miarę wiernie trzyma się powieści. Dodano delikatnie przyprawiony czarnym humorem prolog, którego nie było u Harrisa - jest to posunięcie zgrabne i udane. I chyba ze względu na poprawność polityczną zmieniono mającą homoseksualne konotacje Szczerbatą Lalę na grzeczniejszą Zębową Wróżkę :)
Najbardziej podobał mi się dobór aktorów: zwłaszcza Ralph Fiennes jako Dolarhyde i Emily Watson w roli niewidomej Reby (pyszna rólka, zwracam uwagę na scenę z tygrysem) oraz świetny Philip Seymour Hoffman jako obleśny Fredy Lounds. O Hopkinsie nawet nie wspominam, zresztą Hannibal tak jak i w powieści jest tu na dalszyym planie. Rozczarował o dziwo Edward Norton, a bardzo lubię tego aktora. Znam książkę i widziałem film Manna, więc zupełnie nie pasował mi do roli łowcy. I to nie tylko z winy chłopięcej aparycji (przecież w "Więźniu nienawiści" przekonująco pokazał prawdziwego bydlaka), tutaj Edek zwyczajnie grał poniżej możliwości.
W finale Dolarhyde nie przerobił nożem twarzy Grahama na obraz Picasa - i takie odstępstwo, znając reguły kina, jest zrozumiałe, ale dalej trochę dziwią już wierne książce słowa z listu Lectera "Mam nadzieję, że nie będziesz bardzo brzydki". To szyderstwo jest więc nieco pozbawione sensu. Ale w sumie wyłapią to chyba tylko ci, którzy czytali oryginał.
Ale ogólnie bardzo pozytywne zaskoczenie, sprawnie zrealizowane kino sensacyjne i to przez reżysera, który wcześniej zasłynął jedynie z błahych komedyjek. Solidny produkt Made in USA.
Polecam.
Właśnie zerkając na obsadę zauważyłem, że to sam Lalo Schifrin pokazał się na ekranie jako dyrygent! Kompozytor, który od lat 60-tych ilustrował dziesiątki filmów sensacyjnych, żeby wspomnieć tylko "Wejście smoka". Naprawdę zacne i pomysłowe cameo!
Zębowa Wróżka, czyli Toothfairy, występowała od samego początku, już w powieści Harrisa. Reszta jest kwestią inwencji osób tłumaczących książkę, a potem dialogi filmu, na język polski.
A Seymour Hoffman rozczarował mnie niemożebnie. Taki zaspany poczciwy misio, gdzie mu do tej obrzydliwej pluskwy Loundsa z powieści. Rozczarowało mnie rownież zakończenie bo Rattner sięgnął po najbardziej oklepaną z klisz.
Co zaś do Edka to się zgadzam, on i Keitel to dwa moje największe rozczarowania w tym filmie.