Profanacja - Fiennes nawet po "charakteryzacji" wyglądał normalnie, Francisa powinien grać np. Michael Berryman - Klęska...
Dlaczego profanacja? Dolarhyde jako dorosły był postrzegany przez kobiety jako fizycznie atrakcyjny.
miałaś złe tłumaczenie, nie atrakcyjny ale dobrze zbudowany - to różnica, w powieści jest szpetny i odrażający, w oryginale Manna wygląda strasznie i w tym cały urok, a tutaj, mnie osobiście tylko rozśmieszał...
Nie, miałam angielski oryginał. W którym Thomas Harris napisał tak (Reba McClane mówi do Francisa):
"'You have a kind of hard clean neatness that they like. They said you have a remarkable body.' Clearly she shouldn't leave it at that. 'They say you're very sensitive about your face and that you shouldn't be.'"
Następny fragmnt z tej samej rozmowy, Reba cytuje Eileen:
"'He's not a bad looking guy. Honest to God I've gone out with lots of guys didn't look that good. (...) Mr D.'s got the nicest skin and what I wouldn't give for his hair.'"
Mamy zatem obraz faceta o wspaniałej, muskularnej sylwetce, świetnej skórze i znakomitych włosach, w dodatku schludnego i zadbanego, zeszpeconego jedynie blizną na górnej wardze, zresztą zakrytą nieco wąsikiem, ale poza tym całkiem atrakcyjnego. Jako dorosły nie był szpetny ani odrażający fizycznie, on się za takiego uważał, bo to przekonanie zostało mu wpojone w dzieciństwie, kiedy najśliczniejszy nie był, bo górną wargę po urodzeniu połatano mu nieco po partacku.
Przytoczone dwa cytaty nie są zupełnie potwierdzeniem twojej tezy.
Po pierwsze, wszyscy wiemy, że Reba była ślepa.
Po drugie Eileen rozmawiając z Rebą, nie przekazała jej wybitnie sprecyzowanego obrazu zewnętrznej sylwetki Dollarhyde'a.
Po trzecie - skoro czytałaś książkę, wiesz zapewne jakie kompleksy na punkcie swojej twarzy miał morderca. Coś musiało być tego powodem (i to nie tylko choroba psychiczna :) ). Opis o narodzinach niemowlęcia - Francisa jest niezwykle precyzyjny - był jako dziecko odrażający, twarz naprawili mu dopiero po wielu latach (jeśli mnie pamięć nie myli) w Hong Kongu.
Wydaje mi się, że wątpliwości co do zbyt ładnej buźki zabójcy w filmie są uzasadnione.
Miał kompleksy, oczywiście, skoro nazywano go "Cipogębym" i odrzuciła go rodzona matka. Rozszczep podniebienia urody nie dodaje, gruba blizna będąca pozostałością po "doraźnej naprawie" wykonanej przez lekarza nie specjalizującego sie w takich rzeczach też pewnie piękna nie była, ale to nie czyni jeszcze facjaty Francisa potworną. Cały dowcip polega na tym że to co potworne było w głowie Francisa, nie na jego twarzy.
u Harrisa Dolarhyde "mógłby spokojnie startować w okręgowych zawodach kulturystycznych", a aktor nie wyglądał na osobę, który kiedykolwiek "pompowała żelazo", lecz gdyby ominąć ten jeden aspekt muszę przyznać, że aktor był dość odrażający i paskudny a chyba tego właśnie wymagała jego rola.
chodziło mi przede wszystkim o kreację Noonana, gdy zobaczyłem go w "Manhunterze" przeraziłem się nieco, poza tym stwierdziłem, iż ten aktor naprawdę musi mieć "niebanalną urodę"...
niedawno patrzę na "Czerwonego Smoka" a tu Fiennes nieco tylko na wardze naznaczony, ręce mi opadły...