Rewelacyjna obsada, przyzwoita fabuła (i jej dobre poprowadzenie), świetna muzyka i klimat. W swoim gatunku naprawdę wysoki poziom. Norton i Hopkins, na dokładkę Fiennes... jestem za.
Hopkins jedzie na granicy autoparodii, Norton szwenda sie po planie z wypisanym na czole "Ja chcę do domu!!!", Philip Seymour Hoffman wyglada jak człowiek tkniety narkolepsją, który w każdej chwili może zasnąć... No, Ralph wypada przyzwoicie. Ale to za mało. Co sie zaś tyczy klimatu to za stary ze mnie zjadacz horrorów/thrillerów żebym sie miała nabrać na takie sztuczki jakie mi Rattner serwuje. Sztampa, konfekcja, szablon, zero oryginalności.
Zgadza sie. Odgrzewany kotlet po Milczeniu Owiec. Klimat tego filmu jest bardzo lekki, aktorstwo słabe jedynie reżyseria ujdzie. Dynamiczne ujęcia, dobra muzyka do filmu no i Rattner wiedział jakie sceny są potrzebne, a jakie nie
Do autorki tematu: Chyba nie potrafisz spojrzeć ciut obiektywniej na Nortona
Dlaczego Edward tak wystraszył się Hopkinsa?!Przecież można tego aktora okiełznać.Ryan Gosling najlepszym tego dowodem.Nie dość,że we "Fracture" nie dał się przyćmić Hopkinsowi,to na dodatek wziął i faceta po prostu z kopytami pożarł!Na ekranie oczywiście:)
Nie wiem czemu się tak wystraszył ale Graham w jego interpretacji wygląda jakby mu Lecter nie flaki wypruł a jaja urżnął, na odchodne wykonując lobotomię.