W stosunku do "Milczenia owiec" film słaby.Nie ma tej tajemniczości ani grozy.Nic mnie w nim co by mnie zaintrygowało.Kompletna klęska...Nie wiem jak wy uważacie ale dla mnie to było wielkie nic.
Niestety w stosunku do milczenia owiec to prawie każdy film jest słaby :p Film bardzo przyjemny w oglądaniu dla osób które lubią troche pomyśleć ,a nie bezmyślnie oglądać.
Prawda ,,Czerwony Smok" jest gorszy od ,,Milczenia..." ale ta różnica nie jest aż taka katasrofalna:) za to jest tak w przypadku ,,Hannibala" który mocno odstaje od tych dwóch części.
od "Milczenia owiec" minęło troszkę lat, co tu dużo pisać. To najładniej wygląda na Matrxie, Matrix to bylo coś, ale wszystko po matrixie powielające go choćby w niewielkim stopniu, jest niczym.
Czerwonego smoka obajerzałam wczoraj i dalej się zastanawiam jaką ocenę wystawić i czy mi się podobał czy też nie.
Dużo bardziej przekonywała mnie postać Lectera w tej częsci, był dla mniej bardziej wiarygodny (choć nadal sztuczny, ale to mój odbiór!) Zastanawiam się czy Norton mnie zawiódł, czy nie.
Film niestety nie zaskakuje, jest wierną kopią milczenia owiec, jest to jego wielki minus-przez który cięzko mi go ocenić, ale z drugiej strony, to świadome zamierzenie, na razie jest w kropce.
Jesli chodzi Ci o fabułę to jest zupełnie odwrotnie. Harris pisząc "Milczenie..." uzył tego samego schematu fabularnego który zastosował we wcześiejszym "czerwonym Smoku". A Rattner, niestety, zwiększając udzial Lectera w filmie i czyniąc z Grahama kretyna ktory biega do doktora po wskazówki jeszcze to podobieństwo podkreslił.
Nie, nie uważam agentki Starling za kretynkę :) Ale powieściowy Will Graham nie odwiedził Lectera poszukując wskazówek, on tam przyszedł zmierzyć się ze swoimi lękami, ze swoją traumą. I to własnie Graham był siłą napędową śledztwa, balansując na cienkiej linie normalności nad otchłanią szaleństwa, zupełnie inaczej niż w filmie Rattnera, gdzie Will bez światlych rad doktora nie ruszyłby z miejsca. Już w pierwszych scenach nieszczesny Graham zamiast, jak w powieści, odwiedzić gabinet Lectera ponieważ zaczął go podejrzewać o bycie mordercą, wpada ze stroskaną miną do mieszkania Hannibala prosząc o radę w sprawie śledztwa. I to jest idiotyczne. Pełną napięcia scenę z powieści, kiedy Will sobie uświadamia że Hannibal to zabojca zastąpiono bzdurą, przedstawiającą Grahama jako głupka.