Dziwi mnie taka ilość wysokich not dla tego słabego filmu. Właśnie oglądałem go po raz drugi
(pierwsze wrażenie miałem takie samo, ale dawno temu, więc postanowiłem dać mu drugą
szansę). Taka plejada gwiazd, a film strasznie na siłę, jednak podstawową wadą jest Norton. O
ile uważam go za świetnego aktora i szczególnie cenię sobie jego role w Podziemnym Kręgu i
American History X, o tyle Graham z niego żaden. Moje zniechęcenie pewnie w dużej mierze
wynika z tego, że serial oglądam na bieżąco i właśnie czytam książki. Jakiś czas temu jednak
oglądałem również Łowcę z 86 bodajże i ogólne wrażenie było znaczne lepsze, a Petersen
rewelacyjny. Naprawdę nie rozumiem czemu to akurat Nortona wzięli na Graham, podejrzewam
że każdy inny sławny aktor z tego filmu (Keitel, Fiennes, Seymour-Hoffman) byłby w tej roli
lepszy. Kolejny minus poza jego aktorstwem to konkluzje do jakich dochodzi. Will książkowy
dochodzi do wszystkiego stopniowo, no ale to zrozumiałe, że książki są bardziej rozbudowane.
Jednak serialowy Will (na początku może rzeczywiście średni, ale na przestrzeni serialu
znacznie się wyrobił) również nie sypie pomysłami jak z rękawa. Widzimy skupienie na jego
twarzy, widzimy jak "staje" się mordercą. Norton co wpadnie na kolejny trop, wygląda jakby go
wziął z kosmosu, a wyraz twarzy ma cały czas ten sam. Film ten jest jak dla mnie zbiorem
esencjonalnych dla historii wydarzeń z książki zbitych ze sobą w pospiechu, zresztą cały czas
oglądając miałem wrażenie jakby twórcy się gdzieś spieszyli. W Milczeniu czegoś takiego nie
było, zresztą o ile książki Czerwony Smok i Milczenie Owiec są dość podobne pod względem
konstrukcji (dość wyważona psychologia i akcja), o tyle filmy już drastycznie inne, Milczenie ma
głęboko zarysowane postacie, a Czerwony Smok próbuje zamaskować te braki psychologii
sławnymi nazwiskami. "Straszne" momenty budujące klimat może i potrafiły zrobić wrażenie
momentami, ale ogółem miałem odczucie, że to były dość tanie chwyty (szczególnie scena z
lalkami). Suma sumarum - nie wiem jak z taką podstawą i postaciami, nie wspominając już, że
w przeciwieństwie do książki, ten film nie był pierwszy i twórcy mieli trochę czasu na ułożenie
wszystkiego, można było zrobić tak mierny film.
Norton nie wypadł tutaj najlepiej to prawda, gdzie mu do Jodie Foster ? Ale Fiennes jest świetny
Ogólnie, może odniosłem złe wrażenie ale z twojej wypowiedzi wynikają dwa fakty. Po pierwsze - książka była lepsza, bardziej rozbudowana, po drugie - Norton zagrał źle, jeżeli nie beznadziejnie. Osobiście uważam że nijak ma się porównywanie filmów do książek i oceniać tych dwóch form przekazu na tej samej płaszczyźnie. Nie sposób jest przenieść wszystkie wątki z obszernej powieści i zmieścić się w czasie trwania filmu. A gdy rozbijemy film na kilka części wyjdzie na to że "lecimy na kasę" bo to przecież tylko jedna książka była. Wydaje mi się, że właśnie dlatego reżyser zrezygnował jak to mówisz z budowania wizerunku postaci Willa Grahama stopniowo i od razu zaserwował nam niezwykle inteligentnego gościa i specjalistę od tropienia seryjnych morderców. W serialu gdzie twórcy mają o wiele więcej czasu, można pokusić się o zbudowanie czyjegoś wizerunku od zera.
Co do postaci o których wspomniałeś to rzeczywiście większość z nich jest bardzo płytka i jakoś ciężko się z nimi utożsamić. Jednak to w jaki sposób Ratner przedstawił postać Francisa bardzo mi się podobało. O Hanibalu nie będę wspominał bo Hopkins jest w tej roli po prostu niesamowity.
Powiem od razu, nie czytałem książki i dlatego też nie patrzę na film przez jej pryzmat, oceniam go jako osobne dzieło które mnie osobiście bardzo się podobało. Po przeczytaniu twojej wypowiedzi na pewno złapię się za książkę i uzupełnię braki w wiedzy i może wtedy moje spojrzenie na ten film się zmieni. Niemniej jeszcze raz zaznaczę swoje stanowisko w sprawie porównywania książek do filmów - nie powinno się tego robić bo książka zawsze będzie pełniejsza, bardziej rozbudowana. Filmy i powieści rządzą się swoimi prawami i bardzo często nie sposób przenieść słowo pisane na ekran w takiej formie aby nie odbiegały od siebie.
Pozdrawiam :)
to i tak nic w porównaniu z filmem "Hannibal". nie mogę znieść jak zmienili zakończenie w porównaniu z książką. I tu nie obraziłbym się gdyby zrobili dwa filmy, ze względu na grubość książki i długość fabuły.
Masz na myśli zakończenie w książce "Hannibal"? Sam film wg mnie jest strasznie kiepski. Tylko świetna obsada próbuje go uratować, chociaż i tak jest ciężko. Jeśli chodzi o "Czerwonego smoka" zdecydowanie uznaję wersję z `86 a dokładniej oryginalny tytuł "Łowca".
tak, książka Hannibal i zakończenie bardzo mi się podobały. Film kiepski, to prawda, nie oddaje ani klimatu ani przesłania pierwowzoru. Marzy mi się dokładna ekranizacja, nawet w formie miniserialu. Wierzę, że kiedyś ktoś się za to weźmie, bo to świetny materiał, a sama końcówka mogłaby być sfilmowana jako kameralny thriller psychologiczny, nieśpiesznie prowadzona akcja oddająca to, co dzieje się w głowie Clarice i jak przechodzi ona przemianę dzięki Hannibalowi, tak, że widz sam zaczynałby się poddawać jego urokowi, a po zakończeniu dobrze rozumiałby czym kierowała się Clarice i czuć się zahipnotyzowany i zakochany w dr. Lecterze. Zgadzam się z Tobą co do filmu "Łowca", szczególnie podoba mi się klimat lat osiemdziesiątych i urok thrillerów z tamtych lat, szczególnie scena z uśpionym tygrysem, filmowana niespiesznie z genialną muzyką w tle przypadła mi do gustu. Remake nakręcony typowo dla kasy, byle wycisnąć jak najwięcej z Hopkinsa.