"idealne" społeczeństwo, jak każdy film z ostatniego roku zaczyna się właściwie od jakichś wielkich wyborów drogi życia, najpierw narrator opowiada o tym jak to wszyscy są równi i tacy sami, 10 minut później cała sala skanduje imię głównego bohatera :D
oglądam te gnioty typu wiezień labiryntu czy niezgoda z przekory i widzę że wszystkie robione na jeden kopyt, straszne siano, różnią się tylko twarze bohaterów i oprawa.