W założeniu miała to być bardzo współczesna opowieść o związkach, w których wykracza się poza społeczne etykietki i jest się z drugą osobą niezależnie od tego, jak bardzo szokujący mógłby się ten związek wydawać. W rzeczywistości poza pewną pogodą i optymistycznym zakończeniem film nie ma widzom nic do zaoferowania.
Na tle innych filmów o transseksualistach, hermafrodytach itp., "Different for Girls" jest słaby, bezpłciowy i koniec końców nudny. Szkoda, bo Rupert Graves jest całkiem sympatyczny.