SPOILER
Byłam pewna, że skończy się happy endem, albo że zginie tylko ona. Ale po pierwszym szoku uważam, że takie zakończenie podnosi wartość całego filmu. Chociaż przyznam, że nie bardzo rozumiem, dlaczego nie mogli po prostu zdjąć z Meghny tych ciuchów, skoro i tak postanowiła już zawalić akcję...
Czwarty film bollywoodzki jaki obejrzałem i pierwszy, który nie kończy się happy endem. Zważywszy na tematykę i to w co wmieszana była Meghna było niemal do przewidzenia, że musi skończyć się tragicznie. Nie przypuszczałem tylko, że zginą oboje. Zaskoczenie. Końcówka mieszana, w zasadzie cały film jest mieszany. Nierówny rytmiczne, klimatyczne piosenki w tle, a na planie pierwszym polityczno-społeczny konflikt z love story. Scenariusz momentami wysiada.
Pozdrawiam!
Zakończenie bardzo mi pasowało do moich domysłów- już po upływie 25% utworu typowałam, że twórcy ten melodramat będą chcieli "podkręcić" maksymalnie. Ogólnie film mi się nie podobał. Wątek miłosny dość ciekawy do momentu rozwikłania "zagadki" tajemniczości nieznajomej. Dla mnie zbyt dużo w nim przemocy, napięcia, ale za to namiętność ukazana świetnie.
Uważam, że gdyby Meghna zdecydowała się "zawalić akcję" to nie miałaby potem przyszłości. Zdrajczymi swojej rewolucji, byłaby ścigana przez pobratymców. Jedynym wyjściem była śmierć, a jako że zdecydowała że nie chce zabijać niewinnych ludzi w przemarszu to jedynym wyjściem było samobójstwo.
Film mnie znudził, ale zakończenie to SZOK!
Prawda, szok. Ale co do jednego nie jestem pewna, czy to było tak- przecież Meghna nie zamierzała zawalać akcji samobójczej. Dopiero gdy spotkała Amara, ten ją w pewnym sensie od tego odwiódł, na rzecz ich wspólnego samobójstwa. Ale oglądałam dawno, więc mogę się mylić.