Ja wiem że fanów książki pewnie to rozjuszy, ale spójrzcie po nieco za swój nos i spróbujcie postawić się w roli kogoś kto tego uniwersum nie kuma. Wtedy ten film to jest po prostu jakaś porażka od pierwszej minuty, Jesteśmy rzuceni w jakiś świat o którym nic nie wiemy, i dowiadujemy się że jakiś tam ród przejmuje jakiś tam teren (planetę?) żeby wydobywać przyprawę xD Oczywiście nie wiadomo co to jest ta przyprawa, nie wiem zioła prowansalskie czy ki uj, no ale cały ród jedzie ryzykuje życiem żeby to wydobywać, spoko. Młody Oskarek synalek jest jakąś tam postacią ale ciężko go lubić, ma jakieś tam sny o dziewczynie z innej planety, nie wiadomo co się dzieje, ogólnie pierwsza godzina jest totalnie stracona, nie mam pojęcia co się w niej wydarzyło i nawet nie chcę w tym momencie próbować. Później jest już ta planeta i plantacja PRZYPRAWY xD no i tam się dzieją różne śmieszne rzeczy (przynajmniej dla mnie, bo dalej cała historia nie ma ŻADNEGO składu dla osoby nie znające j uniwersum) aż ludzie którzy potrafią podróżować między planetami nie zaczynają BIĆ SIĘ NA PAŁKI, NO KURDE XD Ja wiem, pewnie jest w tym większa głębia, ale gdzie są łucznicy z kamieniami xD Dalej nawet nie zamierzam próbować. Film jest MEGA słaby i chyba tylko totalnych fanboyów może do siebie przekonać, bo dla mnie to jest słaba komedia.
Jeżeli nie rozumiesz filmu to znaczy, że nie jest dla Ciebie. 90% Twoich heheszków zostało ładnie wytłumaczone w filmie. Reszta pewnie będzie w2 części.
Przecież to czym jest przyprawa i dlaczego walki toczy się głównie na broń białą zostało w filmie ładnie wytłumaczone
heh Nie lubię temaki tego filmu, ale faktycznie Szybcy i wściekli przy tym filmie to 10/10. buahahaha
Szukałem wpisu, gdzie mógłbym przedyskutować zasadność ukazania broni białej, ale ten tutaj wpis, choć porusza kwestię, to jest jakaś dziecinada, która wręcz zalatuje trollem. Więc tu - nie.
Jestem fanem tego uniwersum, film również uwielbiam i nie mogę się doczekać kolejnej części, ale mega mnie rozbawił Twój komentarz, masz plusa xD łucznicy z kamieniami :)
nie czytałem ksiązki ,ale faktycznie , co to za owsiki ? Maja niby 400 m i czym sie zywią ? No bo chyba nie ludzmi , ktorych tam praktycznie nie ma . Poza tym ilu tych ludzi musialby zjesc zeby sie najeśc ? To jest tak jakby człowiek zjadł mniej niz mrówke . To jest pustynia , innych duzych zwierzat tez tam nie ma - poza tą myszą .No chyba ,ze żywi sie tymi kombajnami :)
Po seansie przeczytałem książkę i wcale dorosłe czerwie nie żywią sie melanżem . Czerw ma kilka faz rozwoju i tylko ich larwy zwane planktonem sie tym żywią . Dorosłe ... cięzko powiedzieć . Bardzo niejasno jest to wytłumaczone . Bo niby żywią sie planktonem ,ale wychodziłoby, ze żywią sie swoim potomstwem, ale na 100 % czerwie nie żywią sie melanżem, wiec kto jest głąbem ?
Mam podobne przemyślenia. Nie czytałem książki, a jeśli chodzi o sam film ciężko się połapać o co w nim chodzi. Moim zdaniem może to być ciekawa historia i w ogóle, ale z takich książek powinno robić się serial kilku sezonowy, a nie w dwugodzinnym filmie upchnąć tyle rzeczy, że jak ktoś nie czytał książki nie będzie wiedział o co chodzi. To tak jakby zrobić dwugodzinny film z Gry o Tron i zmieścić tyle wątków. Kto by się w tym połapał???. Dlatego uważam że to powinien być serial zamiast filmu.
jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o... melanż ;-) Ta przyprawa jest cenna jak złoto a nawet bardziej bo wplywa na człowieka i budzi jego zdolności nadprzyrodzone :) Wokół niej wszystko tam sie kręci. To tak w skrócie.
Też nie czytałem książki, a i tak nie wiem jakim cudem nie mogłeś zrozumieć filmu. Jest prosty jak budowa cepa. Wszystkie wątki jakie wybrano z książki są elegancko wyjaśnione (nie dało się zmieścić wszystkiego, bo książka to prawdziwa kolumbryna). Wychodzi na to, że te 2 to chyba również twoje IQ skoro nie rozumiesz rzeczy, które masz podane na tacy, prosto pod samą gębę. Film oczywiście mógł się komuś nie podobać, nie mam nic do tego, mógłbyś dać nawet 1. Ale uzasadnienie, że nie podobało ci się, bo nie rozumiałeś tak wielu rzeczy, jest świadectwem stanu twojej inteligencji.
No dobra, ale masz jakieś odpowiedzi na pytania interlokutora? Bo mnie one też nurtują, a nawet więcej. Herbert dawał a palnik podobno, tyle wiem.
Jeżeli ktoś mierzy czyjąś inteligencję filmem "Diuna", no to gratuluję takiej klasyfikacji. Zwłaszcza, jeśli ktoś najpierw pisze, że "Też nie czytałem książki...", a potem: "Wszystkie wątki jakie wybrano z książki są elegancko wyjaśnione...". Hehe, klasyczny snobistyczny ściemniacz z kompleksami :D.
Też nie czytałam i też tak jak Cmb mi się nie podobał. Tylko po co te personalne, słabe wycieczki do Cmb? Jak kogoś nie obrazisz to masz dzień stracony?
Zgadzam się prawie ze wszystkim :D Też mnie rozwaliło to, jak ludzie / cywilizacje dysponujące taką technologią (pojazdy kosmiczne, wypasione tarcze, lasery itd) walczą ze sobą na noże, czy tam wspomniane pałki, hahaha. Na obronę tego filmu wspomnę tylko, że znaczenie tej przyprawy było wyjaśnione tym, że jest ona niezbędna do podróży międzyplanetarnych (podejrzewam, że to pewnie jakiś wspomagacz do paliwa, czy coś w ten deseń). Natomiast film faktycznie jest nudny. Nic specjalnego.
W książce znaczenie wartości przyprawy zostało wyjaśnione w ten sam sposób. Film w porównaniu do książki jest bardzo okrojony fabularnie. Niestety ale każdy kto czytał serię DUNA ten wie, że ta książka jest bardzo trudna do przeniesienia na srebrny ekran... Poszura ona zagadnienia o świecie, polityce, religii, ekologii czy filozofii... Wątków wystarczyłoby na kilka sezonów serialu. W książkach także wystepują duże przeskoki czasowe, co mnie osobiście trochę drażniło...Co do samego filmu mam mieszane uczucia. Z jednej strony, wizualnie jest to uczta dla zmysłów. Kostiumy, zdjęcia, efekty specjalne... Za coś na pewno będzie OSCAR. A fabuła? Brakuje mi kilku ważnych elementów, które były w książkach. Wielu widzów nie spodobała się postać Chiani. Uważam, że w filmie jest zdecydowanie wyraźniejszą postacią niż w książce. Jest zachowanie jest bardziej racjonalne. W książce była postacią bardzo bierną i w pewnym sensie posłuszną. Taki dodatek do Paula. W filmie księżniczka Irulana została nazwana przez Matkę Wielebną jedną z najzdolniejszych uczennic. W książce nie było o tym mowy... wręcz przeciwnie. Nie podobało mi się jak w filmie poprowadzono watek nienarodzonej siostry Paula. W książce nie miała tak dużego wpływu na swą matkę i brata, przynajmniej nie na tym etapie swojej egzystencji. Co na pewno reżyser podkreślił w filmie? To, że Fremeni to tak samo doskonali wojownicy jak Saudakarzy. Stali się oni prywatną armią Muad'diba i przeważyli o wyniku wojny. Co do Harkonenów to byli wszędzie obrzydliwi.
Nie przejmuj się, to jest rzeczywiście film dla fanów i na pewno po części snobów, którzy będą udawać, że wszystko kumają, bo przecież to film nagradzany :). Ja kilka razy próbowałem przebrnąć przez wszystkie "Diuny" i ani razu mi się nie udało. Albo usnąłem, albo po prostu mnie znudził. Rzeczywiście te neologizmy, mnóstwo obcych nazw, imion, rozmaitych intryg, rodów itd., przy jednocześnie dłużących się flegmatycznych i zawiłych dialogach - mogą zniechęcić. Czytywałem książki "Lema", które intelektualnie są dużo trudniejsze w odbiorze, ale nie zwodziły przerostem formy nad treścią i wtedy trzeba było się skupić nad odbiorem filmu "Solaris". A tutaj nie wiadomo czy masz podziewać efekty i krajobrazy, czy szukać w tym filmie jakiejś intelektualnej i artystycznej głębi. No i ja osobiście nie mogę w ogóle oglądać tego Chalameta - wojownika i króla o wyglądzie dzieciaka z liceum.
Najwyraźniej nie dla Ciebie SF z dość mocno rozbudowanym uniwersum (stąd mnogość nazw, imion, intryg i rodów), to nie świadczy źle ani o uniwersum, ani o Tobie... To co w tym przypadku dla Ciebie jest minusem, dla innych jest mocną stroną tej serii książek.
Lema cenię chyba nawet wyżej niż Herberta, ale mówienie, że jego książki są intelektualnie DUŻO trudniejsze w odbiorze, to lekka przesada;) Jak by nie było, core Kronik Diuny to głównie filozoficzno-relogijno-polityczno-ekologiczne rozkminy, co jest praktycznie chyba niemożliwe do przeniesienia na ekran aby oddać dobrze klimat z książek (założę się o dużą sumę że 'Boga Imperatora Diuny' za mojego życia nikt sensownie nie zekranizuje:p). Niemniej akurat te kwestie których nie zrozumiał autor wątku były przecież w filmie wyjaśnione i to na samym jego początku - dlaczego walczą bronią białą i co to jest przyprawa.
Oglądałem obydwa filmy ze znajomymi którzy żadnej z książek Herberta nie przeczytali, a filmy oceniają wysoko. No więc albo to snoby którzy udają że je kumają, albo ktoś tutaj bezpodstawnie i śmiesznie szufladkuje ludzi na podstawie tego jak oceniają film, samemu w poprzednim komentarzu wyśmiewając ocenianie inteligencji na tejże podstawie - nie uważasz, że to trochę zabawne?;)
pffffhahahahaha czytałeś Lema i podobał Ci się amerykański Solaris z Clooneyem?! Zrobili z tego film o romansie - zero głębi. Porażka. Diuna (tak, czytałem ze 25 lat temu i nic prawie nie pamiętałem) ma przynajmniej przekozacką warstwę audiowizualną (Hans Zimer mi tutaj zaimponował okrutnie). Nie miałem problemu z odbiorem i zrozumieniem treści, ale wydaje mi się potraktowana po łebkach i rzeczywiście powinien być to serial na kilka sezonów tak jak GoT.
Za pierwszym razem odebrałam.go totalnie tak jak Ty,dałam mu nawet tą samą ocenę. Po paru latach uważam,że był naprawdę dobry. Faktem jest to,że trzeba przebrnąć przez początek,ale potem jest już naprawdę dobrze.
Z większością się zgadzam. Też nie czytałam książki. Zastanawiam się po co kręcić film tylko dla fanów książki. Po komentarzach wnoszę, że właśnie tylko im się film podoba.
Najbardziej mi w tym filmie przeszkadzała muzyka. Cały film taka sama i do tego taka jakby cały film to były finałowe sceny. Oprócz tego był taki mega pompatyczny. Rozumiem, że cięzko upchnąć opasłą książkę w filmie ale skoro cieżko to może lepiej zrobić serial albo dać sobie spokój. Po co kręcić ekranizacje tylko dla fanów książki? I mnie również zastanawia jak to jest że w roku 10 tyś któryś tam walczą mieczami, sztyletami itp. Generalnie, jak dla mnie, zmarnowane 3 godziny. O przeciętnej, mówiąc eufemistycznie, grze aktorskiej nawet nie wspomnę.