Znakomity dramat. Przerażający. Aż do szpiku kości…
Witamy w krainie spełnienia, w kraju amerykańskiego snu. Dla niektórych jednak sen zamienia się w koszmar, a nasza bohaterka Ree (bardzo dobra, dojrzała kreacja Jennifer Lawrence) musi się w nim odnaleźć. Stojąc między młotem a kowadłem, miedzy dylematem czy wkroczyć w jądro ciemności pomiędzy własną rodzinę-producentów amfetaminy, czy może dać się pożreć nieugiętemu amerykańskiemu systemowi, który nie potrafi zapewnić jej i rodzeństwu godnego życia i bezpieczeństwa wybiera to pierwsze.
Wybór ani lepszy ani gorszy. W tym podłym świecie każdy zostanie okupiony cierpieniem i twardą nauką na przyszłość.
Kino porażające swym autentyzmem, a przy okazji przerażające – nawet jeśli próbujesz uciec od demonów przeszłości one i tak cię dopadną. Albo cię zabija albo wzmocnią. Stara śpiewka? W tym przypadku jak mało kiedy bliska prawdy. Świetne kino !!
Moja ocena - 7/10
To właśnie było jedno z obliczy USA, jakiego nikt nie zna z filmów. Podobna migawka z portretem łajz produkujących metę była w serii True Blood, raczej jako ozdobnik w na trzecim planie, ale wrażenia miałam podobne. Do tego aktorka grająca Alice jest etatową ćpunką w filmach. Miała genialną kreację w Breaking Bad, gdzie zagrała mamuśkę z ekstremalnego marginesu społecznego. Prawdziwa amfetaminowa wiedźma. Film rzeczywiście świetny - sprawia wrażenie totalnego rawu, surowy czysty materiał, bez fałszu postprodukcji i różowego lukru dla mas. Więcej tego.
Ech pomyłka co do osoby - nie Alice, ale chodzi o kobietę, która odcinała rece: http://www.filmweb.pl/person/Dale+Dickey-42672
Seriali nie oglądam, więc w tej materii się nie wypowiem. Ale wierzę na słowo :)
"Film rzeczywiście świetny - sprawia wrażenie totalnego rawu, surowy czysty materiał, bez fałszu postprodukcji i różowego lukru dla mas. Więcej tego."
Krótko, zwięźle i do rzeczy.
Tak a propos tej wiedźmy. Oglądając film nie mogłem sobie przypomnieć skąd znam tę zakazaną mordę. Oczywiście z "Breaking Bad" i przerażającego epizodu rozgrywającego się w melinie ćpunów :)
"Do szpiku kości" to znakomity film. Cóż, właściwie to co chciałbym o nim napisać zawarte jest w ostatnim zdaniu Nixx, które cytowałem. Nikt nie wspomniał jednak o świetnych zdjęciach, a to ważna sprawa. Tak więc wspominam ;) Ta wszechogarniająca szarość pejzaży, notabene pięknie sfilmowanych, połączona ze specyfiką tego ogarniętego nędzą i popadającego w ruinę prowincjonalnego miejsca akcji, tworzy niesamowity klimat. W decydującym stopniu składa się to na wiarygodny obraz hermetycznego, rządzącego się własnymi okrutnymi regułami, świata zupełnie innego od tego, który znamy. Niby nie ma w nim nic szczególnie interesującego, nic przyjemnego, ale wciąga jak cholera, no i faktycznie miejscami przeraża: cała społeczność zaćpanych rednecków, zionących piwskiem kowboi, gotowych zabić własną matkę, by nie wypaść z amfetaminowego interesu, a o wpadnięciu w ręce policji już nie wspominając. Losy głównej bohaterki zmagającej się z wpływami społeczności i próbującej związać koniec z końcem opiekując się młodszym rodzeństwem, poruszają, mimo iż opowiedziane są tak zimno jak się tylko da. Najlepszy zaraz po "Czarnym łabędziu" kandydat do Oscara. Nie widziałem jedynie "Toy Story 3" i "Wszystko w porządku" ale rewelacji się nie spodziewam.
Uwierz mi, mi też podoba się bardziej od większości nominowanych do 'Best movie"...
może by tak jakieś argumenty np dlaczego uważasz że ten film jest płytki? bo z kilkom epitetami trudno dyskutować !
nie ma to jak solidna argumentacja, pozdro. Film naprawdę mocny, jak napisałem w swojej recenzji momentami przypomina Rosettę z 1999. Tak przy okazji, Debra Granik ma chyba słabość do kości - to już drugi tytuł w jej filmografii zawierający słowo "Bone" :D