PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=506388}

Do szpiku kości

Winter's Bone
2010
6,6 32 tys. ocen
6,6 10 1 32292
7,1 35 krytyków
Do szpiku kości
powrót do forum filmu Do szpiku kości

ameryka ??

ocenił(a) film na 7

...jak to ??? to USA nie jest krajem mlekiem i miodem płynącym??? ...;)

ocenił(a) film na 6
Aloysius

takie rzeczy to tylko w... Hollywood ;)))

ocenił(a) film na 8
Aloysius

Chciało by się jeszcze spytać : gdzie efekty specjalne i cukierkowe zakończenie ?
Obraz ameryki bez upiększeń nie tylko szokuje ale niektórzy wręcz biorą to za czystą fikcję. W prawdę chyba najtrudniej uwierzyć.
Ja zastanawiam się nad innym faktem. Skoro to nie jest głupkowata romantyczna komedia to kto ten film w ameryce ogląda ?
Bo to że w Europie są wyrobieni widzowie nie ulega wątpliwości.

ubikxxx

Sam popadasz w stereotyp o głupich amerykanach. Jest tam podobna procentowo ilość wyrobionych widzów jak i w każdym innym kraju. Czasem najtrudniej uwierzyć w prawdę:)

ocenił(a) film na 7
kuba910

Wiesz, sugeruję się tym co widzę, słyszę i czytam....

Aloysius

Nie pisałem w odpowiedzi na Twój post bo masz absolutną rację w tym co napisałeś: " ...jak to ??? to USA nie jest krajem mlekiem i miodem płynącym??? ...;)".

ocenił(a) film na 7
kuba910

oki ;) czytalem bez zrozumienia ;) jak raz ;) Pozdrawiam :)

Aloysius

Zdarza się:) Pozdrawiam również:)

ocenił(a) film na 8
kuba910

Ach, to zapewne z tych względów które wspominasz są tłuczone u nich kilometrami bezmyślne produkcje.

ubikxxx

Dokładnie. Powstają tam filmy prymitywne (tych więcej, bo łatwiej je nakręcić i prosta rozrywka lepiej się sprzedaje) jak i ambitne, widownia jest zróżnicowana.
W Europie tak samo. Czy na naszym kontynencie "nie są tłuczone kilometrami bezmyślne produkcje"?

ocenił(a) film na 8
kuba910

Czy na naszym kontynencie "nie są tłuczone kilometrami bezmyślne produkcje"? Są, ale nie na tak żenująco niskim poziomie, gdzie rzyganie, pierdzenie itp. są osią fabularną.

Szalenie się też mylisz co do rozmiarów. W porównaniu: jeśli w stanach są to kilometry to w całej europie zaledwie metry.
Co do ambitnych pozycji, to przy takim zalewie produkcyjnym oczywistym jest że i takie "wypadki" się zdarzają.
Żaden szanujący się reżyser nie zaistniał by na rynku amerykańskim gdyby nie najpierw zdobyte uznanie w europie, począwszy od Jarmusch'a, Lynch'a a skończywszy na Tarantino.

Z drugiej strony, nie moglibyśmy ze sobą pisać gdyby amerykanie nie obronili już kilkaset razy całego świata przed dowolnie wybranym globalnym zagrożeniem.

ubikxxx

"Czy na naszym kontynencie "nie są tłuczone kilometrami bezmyślne produkcje"? Są, ale nie na tak żenująco niskim poziomie, gdzie rzyganie, pierdzenie itp. są osią fabularną."
Powstają bo lepiej się sprzedają i łatwiej je nakręcić. Gdyby ludzie tego nie oglądali to by nie powstawało. Komedie w stylu "American pie" w Europie także są bardzo popularne. A, ze powstały w USA, to pewnie dlatego, że jest tam tzw. biznes filmowy jest po prostu silniejszy. "Świat wg Bundych" jest znany na całym świecie a "Świat wg Kiepskich" nie, nie ze względów hmm jakościowych ale promocyjnych (tutaj siła amerykanów jest olbrzymia).

"Szalenie się też mylisz co do rozmiarów. W porównaniu: jeśli w stanach są to kilometry to w całej europie zaledwie metry.
Co do ambitnych pozycji, to przy takim zalewie produkcyjnym oczywistym jest że i takie "wypadki" się zdarzają."
Patrz wyżej. Prymitywny film powstały w USA jest promowany na cały świat. Prymitywny w Polsce nie opuszcza raczej naszych granic. A, że takich produkcji powstaje u nas dużo, przekonać się o tym można włączając tv i oglądając polskie popularne seriale.

"Żaden szanujący się reżyser nie zaistniał by na rynku amerykańskim gdyby nie najpierw zdobyte uznanie w europie, począwszy od Jarmusch'a, Lynch'a a skończywszy na Tarantino."
Bardzo odważna teza. Zdajesz sobie sprawę, że wynika z niej, że reżyser który zaistniał najpierw w USA jest nieszanujący się? Na pewno to chciałeś powiedzieć?

"Z drugiej strony, nie moglibyśmy ze sobą pisać gdyby amerykanie nie obronili już kilkaset razy całego świata przed dowolnie wybranym globalnym zagrożeniem."
Też nie podoba mi się polityka zagraniczna USA, ale to nie powód żebym krytykował naród i przemysł filmowy.

ocenił(a) film na 8
kuba910

Na wstępie, jak przystało na każdą szanującą się wymianę poglądów, muszę się przyznać do błędu. Faktycznie w zdanie w którym wypowiadam się o amerykańskich reżyserach, niefortunnie ująłem cały problem. Dlatego rozwinę myśl. Chodziło mi o to że ambitni reżyserzy żeby zaistnieć na rynku szukają uznania w europie, bo tylko tu zostają docenieni.
Na poparcie przytoczę słowa Jima Jarmucha z wywiadu :

"- Twoje (Jarmuscha) filmy zdobywają nagrody na festiwalach, ale jednocześnie nie odnoszą komercyjnych sukcesów w Stanach Zjednoczonych.

- W Stanach jestem traktowany jako twórca marginalny, w innych częściach świata jako artysta. Podobną pozycję w latach 50. i 60. mieli czarnoskórzy muzycy jazzowi. W Paryżu, Kopenhadze byli gwiazdami, a we własnym kraju nikt nie przejmował się ich twórczością. Prawdopodobnie taka sytuacja wynika w Ameryce ze sposobu finansowania sztuki. U nas rozgłos zdobywasz już, kiedy zgromadzisz znaczące fundusze na realizację filmu. Media nie są zainteresowane rzeczami niszowymi. W Europie ważniejsze od biznesu jest czy film jest dobry, nowatorski, jaki ma przekaz.

- Mimo wszystko to niepojętne, że recenzje twoich filmów nie trafiają na główne kolumny amerykańskich rubryk kulturalnych?

- (...) Raz, pewien filmoznawca oceniający "Poza prawem" napisał: „Jarmusch jest pieszczochem francuskich inteligentów, w ten sam sposób, w jaki głusi i głupi rodzice biją brawo swojemu onieśmielonemu dziecku.”" za Grzegorzem Brzozowiczem (PLAYBOY)

Ustalmy jeszcze jedno : rozmawiamy o filmach kinowych, nie telewizyjnych (co oczywiście nie zabrania powoływać się na takowe, jeśli wymaga tego kontekst), nie rozmawiamy o narodzie amerykańskim tylko o widzach (co oczywiście nie oznacza że widzowie w stanach nie są amerykanami), nie rozmawiamy o polityce (chyba że ma to przełożenie w kinematografii) w końcu to forum o filmach.

ubikxxx

Ciekawa wypowiedź Jarmuscha. To jest moim zdaniem kluczowe: "Prawdopodobnie taka sytuacja wynika w Ameryce ze sposobu finansowania sztuki. U nas rozgłos zdobywasz już, kiedy zgromadzisz znaczące fundusze na realizację filmu. Media nie są zainteresowane rzeczami niszowymi."
Różnice, o których rozmawiamy wynikają nie z odmienności między widzami w USA i Europie a z tego jak funkcjonuje ten rynek, branża czy jak to nazwać. I Jarmusch to własnie miał na myśli (przynajmniej ja tak to odebrałem). Masowy odbiorca w stanach i ten u nas niewiele się różnią. I tylko o to mi chodzi.