Dobre kino wywołuje emocje (od radości po gniew) lub zmusza do refleksji. Tu nie ma niczego. Jest tylko głupota. Nawet kino absurdu powinno zawierać jakiś kontekst. Nie, i nie jestem z tych oburzonych rzekomymi bluźnierstwami, wręcz przeciwnie. Jako ateistka zauważyłam nawet bardzo dużo pozytywnych, religijnych wtrętów. Film jest po prostu chaotyczny i pozbawiony ciekawej fabuły. Żadna postać nie inspiruje, nie ciekawi, nie bawi. Bo co śmiesznego w ujaranym typie owładniętym seksualnymi obsesjami, w Rickmanie bez narządów płciowych, albo kolejnej kliszy postaci Afroamerykanina, spierającego się o kolor skóry Jezusa? Czy przytakująca niemowa jest zabawna? Przecież to takie debilne jak śmianie się z czyjegoś poślizgnięcia na skórce od banana.