Właściwie bez rewelacji, chociaż trzeba przyznać, że jest to film niezwykle oryginalny. Czegoś tak obrazoburczego dawno nie widziałem, a w sumie to nie słyszałem jakiś wielkich sprzeciwów w stronę tego filmu, choć moim zdaniem dużo bardziej kontrowersyjny od "Kodu Da Vinci". Cóż, pewnie to dlatego, że mamy do czynienia z komedią, w której na dodatek na początku wyraźnie podkreślone jest, że to tylko żart :)
No właśnie. Żart. Niby taka głupia komedia, a sumie niegłupia. Pod tymi durnowatymi (czasem śmiesznymi, nie przeczę) dialogami kryją się w sumie ciekawe tezy. Na dodatek są tu przełamane chyba wszystkie możliwe stereotypy. Dobra zabawa w parodię Biblii, że to tak w skrócie nazwę. Niemniej jednak mogło być znacznie zabawniej, a niektóre sceny zamiast być śmiesznymi są po prostu głupie.
Na szczęście obsada jest bardzo ciekawa! To w głównym stopniu dzięki niej film ten oceniam na plus :) Właściwie każdy kogo znałem wcześniej pokazał mi się tutaj od innej strony. Hayek i Rickman po prostu swietni, a Tucker chyba jeszcze lepszy, choć w mniej więcej dwóch scenach nie do konca odpowiadało mi te jego wytrzeszczanie oczu :) Damona i Afflecka nigy nie lubiłem (i to nie bez powodu), ale tutaj są oni wyjątkowo strawni, zwłaszcza ten pierwszy, choć i nawet na Afflecka da się patrzeć bez zdenerwowania - kolejny przykład obok "Zakochanego Szekspira", że zdarzają się produkcję, których nie udaje mu się zepsuć swoją obecnością. Co jest w tym "Jayu i Cichym Bobie" nigdy specjalnie nie rozumiałem. Przyjemne z nich "ziomki", ale nie wiem o co tyle chałasu, chociażby Tucker bije ich na głowę. A z kolei Fiorentino, która zdawałoby się powinna być podporą filmu, była taka sobie, a nawet miejscami słaba - choć nie powiem, osobę "pod wpływem" pokazała nieźle. No i jeszcze pozostaje na koniec - God! Alanis? A czemu nie?
Tak. Pozostaje mi na koniec tego przydługawego posta polecić ów film. Niby dowcip nie stoi tutaj na wysokim poziomie, ale bez wahania można zakwalifikować "Dogmę" do tych filmów z nieco wyższej półki. Koncepcja ciekawa, szkoda tylko, że tak naprawdę szansa nie do końca wykorzystana. Wszystko jest w porządku, ale mogło być znacznie zabawniej i mniej groteskowo momentami (choć przypuszczam, że to drugie było zamierzone). Nie jest to żaden wielki film, ale miło obejrzeć. Właściwie nie zmarnowałem tych dwóch godzin.
Mala poprawdka z mojej strony: Murzyna, trzynastego apostola, zagral Chris Rock a nie Chris Tucker:)Generalnie mam podobne odczucia po seansie, w filmie sa swietne momenty przemieszane ze slabszymi, a tymi slabszymi sa glownie plaskie dowcipy o seksie Jay'a.
Niewaplitiwie moglo byc tu duzo lepiej, ale jest dobrze i to glownie dzieki swietnej obsadzie. Nawet wspomniani Damon i Affleck nie popsuli wrazenia zbytnio, choc aktorzy z nich bardzo nierowni. Najwidoczniej u Smitha wiedza, jak nie wkurzac widza swoja dretwa pseudogra;)
Mogl tez autor tego religijnego-popkulturowego wytworu skrocic czas jego trwania. Niektore sceny sa zbyt przegadane, niektore niepotrzebne (vide bohaterowie jak demon z ludzkich odchodow, czy ubrany na bialo upadly aniol). W sumie bylo dosc ciekawie, choc i momentami ponizej tematu, na jaki Smith sie porwal - a ten jest przeciez bardzo powazny.
Mnie ten film podobał się głównie dzięki jego niekonwencjonalnej i oryginalnej treści. Przede wszystkim złamanie stereotypu, że Bóg jest mężczyzną. Bo tak naprawdę Bóg nie jest ani mężczyzną ani kobietą (jest niematerialny) i ten w film w dość przewrotny sposób właśnie to pokazał. Do tego dochodzi chodzenie do kościoła z przyzwyczajenia i "zainteresowanie" ludzi tym co mówi ksiądz- groteskowo pokazane, ale oddaje doskonale to, co rzeczywiście dzieje się w czasie mszy (ludzie myślami są bardzo daleko, a treści modlitw wygłaszają z pamięci, bezmyślnie; choć oczywiście nie mówię, że każdy tak robi).
Lubię tego typu humor, przemieszany z absurdem, więc film polecam.
Zgodzę się z przedmówcą- niektóre sceny może rzeczywiście niepotrzebne (demon z odchodów stoi tutaj na pierwszym miejscu).
No i bardzo subiektywna opinia: Alan Rickman jako Głos Boga, wspaniała rola.
Film łamie stereotypy to fakt. Jest niekonwencjonalny. Dla katolików jest kontrowersyjny i obrazoburczy. Niby aktorstwo na poziomie , ale co z tego jeśli film ma być z założenia śmieszny a nie jest. Istnieje dosłownie pare śmiesznych scen a raczej tekstów a poza tym nuda, głupota i uczucie zmarnowanego czasu.Zdecydowanie najsłabszy film Smitha. 4/10
Na plus filmu można zaliczyć wytknięcie wad kościoła i podejścia do wiary przytłaczającej większości wiernych . Taki był zapewne zamiar smitha- stworzenie filmu fasadowego, gdzie pod osłoną głupiej komedii jadącej po bandzie dobrego smaku (w tym celuje przeciez smith) poruszyć dość ważny temat. Niestety nie udało sie. Temat poruszony ale nie wykorzystany w pełni.A warstwa komediowa po prostu denna.zawód.
Takie trochę rozczarowanie… Lubię kino Smitha, jego poczucie humoru, ale tutaj jakoś czułem natłok pomysłów, gagów, dialogów. Postacie całkiem ciekawe, choć może kilka bym wywalił – Matta bardzo lubię, ale tutaj miał niestety niewiele ciekawego do zagrania. A Jay i Bob jak zwykle trzymają formę :)
6 /10