Dawno nie widziałem tak beznadziejnej produkcji.Jeżeli ten film coś pokazuje to chyba głupotę scenarzysty.Żenujące są tutaj pseudointeligentne dialogi dwóch upadłych aniołów.Postacie w filmie są powierzchowne tak jak i cała akcja(Alanis Morissette jako Bóg wącha kwiatki i staje na rękach pod drzewem).Porównanie z Monty Pythonem jest tutaj nieporozumieniem.