Jeśli danie składające się z: elementów slashera, motywów z Elm Street, demona-zombie-zabójcy, meksykańskich nastolatków, kiczowatego wątku miłosnego z lat 80ych oraz syntezatorowej muzyczki z tamtych lat, a także z lekką ilością koszmarnych wizji, krwi a nawet szczyptą gore dla smaku sprawia, że cieknie wam ślinka, to śmiało można sięgać po tą pozycję.
Popatrzcie tylko na te smakołyki:
http://img838.imageshack.us/img838/7218/panic.jpg
Oczywiście film jest serowaty, z początku bohaterowie mogą irytować, podobnie jak wątek miłosny, ale z czasem staje się to urocze. Demoniczne motywy może lekko zabawne, ale w sumie miejscami jest nawet niezły klimacik i sceny mordów pomimo dziwnego tryskania krwią na ofiarę (nie wiadomo skąd) są w sumie całkiem niezłe, a miejscami nawet z lekkim gore. zdecydowanie dobrze się bawiłem.
Ten wątek miłosny jest tak słaby, że po pewnym czasie zaczyna się... podobać ;) Oprócz tego co napisałeś dodam, że piosenka na napisach tez tu pasuje.
Ta piosenka musi się podobać, bo jej twórcą i chyba nawet wykonawcą jest nasz główny bohater Michael (Jon Michael Bischof).
Film jest niesamowity w swej prostocie. Mega surowy, nieociosany. Wygląda jakby był zrobiony za 10 dolarów ;) Jakbym nie był obiektywny to dałbym 10 ;) a tak to naciągane 6 musi być :)
Sceny, które mi się wryły w pamięć:
-Pisemko zamiast przepustki, po czym Michael śmiga na BMXie i przewraca kupę innych rowerów ;)
-Reakcja Michaela na widok zakrwawionej twarzy oraz krwi lecącej z kranu.
-Możliwości graficzne komputera 30 lat temu + ta muzyczka :) a potem Tony wychodzący z TV...
-Bezcenne spojrzenie nauczycielki, gdy mówi kto będzie kolejną ofiarą...
-Reakcja Johna na wyjście Tony'ego z TV i unoszące się róże :)
-Pod koniec Michael z odwagą wychodzi naprzeciw Virgilowi, mówiąc "zabawimy się". Ale ta scena jest bezbłędna + ta muzyka w tle.
To są smaczki, które sprawiają, że jeszcze nie raz wrócę do tego filmu, bo warto!