Niestety, im dale się wgłębialiśmy w film, tym gorzej to wyglądało. Film mozna uznać za dobry gdyby nie końcóka, która rozczarowuje całkowiecie. Średnia produkcja, którą można ocenić jako nieudana próbą nastraszenia widza za pomocą tanich i ogranych chwytów..
A mi się tam końcówka podobała. Jestem świeżo po jego obejrzeniu bo leciał przed chwilą na polsacie i stwierdzam że pozytywnie mnie zaskoczył. Spodziewałem się zwykłej rzeźni i rozpierduchy a okazało się że to całkiem solidna produkcja. Jak dla mnie 6 albo nawet 7 na 10
Ja także oglądalem ten film do konca. Przypominal mi Świt żywych trupów, ale byl jeszcze gorszy, musze sie przyznać że takiego ochydnego i przerażającego filmu jeszcze nieoglądałem. Polecam ale tylko bardzo twardym widzom.
Naprawde się przestraszyłem!
A mnie się bardzo podobał. Przerażający horror (na początku spodziewałam się faktycznie rzezi), ciekawa muzyka i główny bohater... który wybrał.
Chyba zostanę wegetarianką... :-P
Nie wiem jak ten film kogokolwiek mógł przestraszyć, ani odrobine straszny, nawet nie wiem jak go określić, obejrzałam do końca chyba tylko dlatego, że spać mi się nie chciało. Fajna była tylko muzyka.
A mnie się ten film podobał. Bardzo. Nie przeszkadzają mi wyprute flaki i krew o ile coś wnoszą do filmu. A tutaj wnoszą. Dla mnie była to opowieść o walce ludzkich instynktów (byle przeżyć, zdobyć władzę, po trupach do celu) z, nie wiem jak to nazwać, człowieczeństwem (zdolnością do poświęceń, moralnością, przyzwoitością...). Ta walka toczy się zarówno między postaciami jak i w głównym bohaterze. Facet kilka razy łamie się, upada ale ciągle próbuje wstać. A końcówka mnie zdruzgotała. Zostawia w pamięci ponure przesłanie. Czasem największe poświęcenie nic nie zmienia.
Tak ja odebrałam ten film. Polecam go, choć ludzie z wrażliwymi żołądkami mogą się troszkę brzydzić.
Moim zdaniem czegoś w tym filmie brakowało żeby aby określić go jako "bardzo dobry" ale bardzo przypadł mi do gustu Robert Carlyle. I ta groteskowa muzyczka... szczególnie kiedy plk Ives goni po lesie za Boydem i tym drugim blondynem co zginął... naprawde mnie to rozbawiło i z lekka przeraziło zarazem ;) Ogólnie muzyka jest wielkim plusem filmu.
Taaaa muzyka całkiem całkiem ale klimat i miejsce akcji też niczego sobie. Ameryka wieku XIX idealnie tu pasuje. 7/10
Nie będę nikogo przekonywać, że ten film to arcydzieło, bo sama tak nie uważam. Myslę jednak, że nie jest beznadziejny. Przynajmniej jest trochę inny niż większość. Fabuła nie jest taka zła (może nie nadto zaskakująca, ale jednak po pierwszych dwóch minutach nie wiemy od razu kto, kiedy i dlaczego, a to w dzisiejszych czasach już spora zaleta). Nie jest straszny? Cóż, nie wiem jaki był zamysł reżysera, ale mam wrażenie, że to nie miał być film z cyku "co chwile podskakuję i wysypuję na podłogę popcorn".