Pomijając dwa niemal pocałunki i amerykańskie zakończenie (które i tak nikomu się nie podoba) w tym filmie nie ma nic w najmniejszym stopniu związanego z erotyką. A tymczasem Jane Austen Society zarzuca mu, że jest "przesycony seksem". Gdzie oni to niby mają?
to tu były jakieś pocałunki? chyba musze jeszcze raz obejrzeć film ;)
ale zgadzam sie, myslalam ze jezeli to jest melodramat to bedzie to film o miłosci. O MIŁOŚCI jest niby ten film, ale on omija głowne miłosne walory.
Przesycony seksem? Niee, to zupełna odwrotność tych słow.
Lecz ogólnie film podobał mi się bardzo: 9/10 ;)
Pozdrawiam
Pocalunek był w amerykańskim "zakończeniu dla głupoli, którzy nie zorientowaliby się, że Darcy i Lizzie będą razem", a prawie-pocalunek byl w scenie, kiedy Elizabeth całuje pierścień Darcy'ego ;)
Nie widzę tu żadnego seksu, moim zdaniem zarzuty są bezpodstawne...
było jeszcze blisko pod koniec sceny pierwszych zaręczyn
poza tym - absolutne i zupełne NIC. I bardzo dobrze!
mamy dowód na to, że można stworzyć genialny (jak dla mnie) film i nie trzeba posługiwać się erotyką. ( Chodzi mi o miłosne sceny jak i pocałunki, choć ich raczej do erotyki się nie zalicza)
mala1ok, jesli ten film nie ejst o miłości to nie wiem jak wg powinien takowy wygladac, Film ten, jak i powieść jest o miłosci i to prawdziwiej, w której nie liczy sie tylko aspekt fizyczny, moim zdaniem bardzo dobrze ze tej erotyki i seksu tu nie było
"mamy dowód na to, że można stworzyć genialny (jak dla mnie) film i nie trzeba posługiwać się erotyką. ( Chodzi mi o miłosne sceny jak i pocałunki, choć ich raczej do erotyki się nie zalicza)".
=
"mala1ok, jesli ten film nie ejst o miłości to nie wiem jak wg powinien takowy wygladac, Film ten, jak i powieść jest o miłosci i to prawdziwiej, w której nie liczy sie tylko aspekt fizyczny, moim zdaniem bardzo dobrze ze tej erotyki i seksu tu nie było"
chodziło mi o to samo co Tobie. Ten film nie jest o miłości fizycznej, ale o głębokim uczuciu.
... film o głębokim uczuciu? troszkę przesadzone. Jane Austen tworzyła w czasach o zupełnie innej mentalności. Tam ludzie wkręcali sobie miłość (pewnie dlatego, że konwenanse bardzo ograniczały obcowanie z płcią przeciwną). Uczucie Lizzy i Pana Darcy to głównie fascynacja swoją fizycznością i tajemniczością. Ile razy oni ze sobą rozmawiali? Nie przeczę, że to jej przekora zwróciła uwagę bogacza, ale z całą pewnością ich uczucie wynikało bardziej z atrakcyjności wizualnej i osiemnastowiecznej mody na romantyczną miłość (wpływy Goethe'go).
pewnie masz racje, ale tak czy inaczej ten film jest jednym z najlepszych romansow jakich kiedykolweik ogladalam.
uważasz że erotyka wskazuje na miłość?! moim zdaniem gdyby w tym filmie była erotyka to byłby on do niczego...miłość jest tu ukazana pięknie i całe szczęście że ty nie jesteś reżyserem!!!!!!!!!!!!a ,,miłosne walory" są tu bardzo wyraźnie pokazane już od samego początku...i może jeszcze raz obejrzyj ten film i zastanów się czy byłby taki fajny gdyby była w nim erotyka...
Seksem czy erotyką? Bo to dwie różne rzeczy.
W kulturze anglosaskiej seks jest tradycyjnie represjonowany, więc przekazywany pod postacią symboli. Dlatego nie są one dla nas tak czytelne, bo w Polsce wszystko było cenzurowane tylko nie seks. Dla nich to tak jak dla nas godło wiszące w rogu kadru albo portret Kościuszki czy Napoleona, lub zanucona pieśń patriotyczna. To dla nas od razu coś znaczy, dla nich nic. Z seksem jest odwrotnie.
Tam nie ma takiej zdrowej erotyki jaka byłaby w polskim filmie: namiętny pocałunek czy miłosne pieszczoty. Osobiście nie widzę w nich nic złego i bardziej mi się podobała relacja Janosika i Maryny niż Elżbiety i Darcyego w tym filmie.
Tam seks jest pokazany w sposób zimny, poprzez oddzielne symbole, męskie odseparowane od żeńskich - i tych jest pełno w tej adaptacji. Wszystko co dotyczy ciała lub symboli fallicznych, nawet genitalia tej świni, są symbolem seksualnym rzutującym na głównych bohaterów. To, że chodzą w bieliźnie, a jak w ubraniach to pogniecionych. To, że mają rozczochrane włosy. W ogóle ta scena drugich oświadczyn ma symbolizować 'afterglow', czyli to jak ludzie wyglądają po stosunku. Scena tańca z wirowaniem ma symbolizować orgazm. Ta altana, w której Darcy oświadcza się po raz pierwszy, to też symbol falliczny. Te piękne widoczki - dalekie panoramy, są po to, żeby przedstawić obiekty w takiej perspektywie. Ich przemoczenie to przesycenie seksem. Brak portretu Darcyego, który w książce jest metaforą jego charakteru, i zastąpienie go popiersiem - rzeźbą ciała, na które Lizzy zwyczajnie leci. W książce Lizzy zwiedza Pemberley poznając charakter i duszę Darcyego i cały czas czując się intruzem, w filmie go samowolnie penetruje i podgląda domowników. To, w przenośni, jest gwałtem na jego prywatność. Drzewo czy pióro to też symbole falliczne, a okrągłe owoce to symbole narządów kobiety. Oglądaj film pod tym kątem, a zobaczysz o co im chodzi.
Zresztą w powieści Austen też są takie symbole, tylko że znacznie delikatniejsze, np. ubłocona halka Lizzy, którą ona stara się ukryć. Błoto symbolizuje nieczystość, również ciała, tylko że w filmie zastąpiono to morzem błota, które nikomu nie przeszkadza i nikt się go nie wstydzi, a Lizzy nawet się w nim tapla. Owoce w domu Darcyego, którymi Lizzy się zajada, to subtelny sposób Austen, żeby pokazać jej zainteresowanie. Park Pemberley, zupełnie inny niż w filmie – powinien być naturalny zamiast formalnego – pokazuje nieformalność Darcyego w osobistych kontaktach. Inteligencja i oczytanie Lizzy to rozbudzone libido – zwykle panienki z dobrych domów nie mogły czytać wszystkiego. To, że samotnie spaceruje i w ogóle jest bardzo niezależna i aktywna fizycznie pokazuje, że taka sama będzie w łóżku. Sposób w jaki tańczą - elegancki w przypadku Darcyego i sprawiający Lizzy ból fizyczny w przypadku Collinsa - symbolizują ich (nie)dopasowanie seksualne. Lizzy czuje się wyróżniona tańcząc z Darcym i upokorzona tańcząc z Collinsem. Gdyby za niego wyszła byłaby co noc gwałcona. Śmiech jest generalnie symbolem otwartości seksualnej, ale w filmie efekt jest przesadzony, z wszystkimi pannami chichoczącymi. W książce tylko Lizzy i Lidia się śmieją (Lizzy w przenośni raczej niż naprawdę) i tylko Lidia chichocze.
U Austen to wzajemne przekomarzanie się Lizzy i Darcyego (dwojga pewnych siebie, inteligentnych bohaterów-partnerów) ma symbolizować wzajemne zaproszenie do intymności i rosnące napięcie erotyczne, ale w filmie to zostaje zatracone, bo Darcy jest miałki a Lizzy wulgarna i agresywna. W ten sposób erotyka została zastąpiona symbolami pornograficznymi. Normalnie w Anglii kobieta była pasywna a mężczyzna aktywny, u Austen oboje byli aktywni, a w tym filmie Lizzy jest aktywna a Darcy pasywny. W książce tylko Lidia była tak aktywna i agresywna jak Lizzy w tej adaptacji. Wszystko co jest związane z Lizzy i Bennetami jest wulgarnym rozpasaniem, a to co jest związane z Darcym jest seksualnym wycofaniem, z wyjątkiem jego ostatniej parady w rozchełstanej koszuli, z włosem na piersi na wierzchu. Wtedy Darcy schodzi do poziomu rozwiązłości seksualnej (braku zahamowania) reprezentowanej przez Lizzy, poddaje się swoim instynktom i cielesnym żądzom. Zupełnie inaczej niż w książce, gdzie jego atrakcyjność i świadome zainteresowanie seksualne Elżbietą są pokazane od początku, gdzie ona się przez długi czas opiera zarówno własnym uczuciom jak i jego zaczepkom, i gdzie na końcu robi się nieśmiała i się mu oddaje (swoją rękę w małżeństwie) z pełnym zaufaniem, i dopiero potem znowu się rozluźnia i otwiera seksualnie. A on z kolei najpierw uważa, że mu nic nie grozi, bo Lizzy jest nikim, potem się przed tą atrakcyjnością broni (ucieka), a na końcu się korzy i o nią zabiega, okazując całą gamę emocji, nie tylko seksualnych.
W książce Lizzy i Darcy przyciągają się cały czas, przeciągając balans raz na jedną raz na drugą stronę, a raczej ciągnąc się w przeciwne strony, a na końcu spotykają się pośrodku. On przestaje być arogancki i zaczyna ją traktować jak dżentelmen damę. Ona uczy się go doceniać i mu ufać, a potem relaksuje się na poziomie intymności odpowiedniej między mężem a żoną. Żadna inna kobieta nie może zwracać się do Darcyego tak jak Lizzy, ale to właśnie ich wzajemne uczucie i szacunek pozwalają na taką swobodną intymność. Kobieta była własnością mężczyzny, więc to spotkanie na poziomie partnerskim jest bardzo ważne. W filmie to wszystko jest przerysowane i przedstawione odwrotnie. On przestaje być dżentelmenem i zaczyna epatować zwierzęcym seksapilem, a ona się przed nim korzy, całując go w rękę. Przyjmuje pozycję jego sługi. To właściwie zupełnie inna historia, więc słusznie się czepiają o tę symbolikę. To świadomy zabieg reżysera.
Moge napisac tylko jedno: BRAWO! No i jeszcze dodać: W końcu ktos zadał sobie trud i wytłumaczył dzieciom o co tu chodziło....
Fantastyczne omówienie relacji Lizzy i Darcy'ego. Żeby jeszcze zagorzali obrońcy tej ekranizacji zechcieli to przeczytać...
O symbolice w literaturze europejskiej możemy mówić od modernizmu. To, o czym piszesz, ma jednoznaczny sens dla czytelników z pewnego kręgu kulturowego, jest wiec to co najwyżej alegoria.
Jeśli chodzi o film Joe Wrighta, nie nadużywałabym słowa symbolika. Symboli szukać sobie mozesz np u Hasa, interpretować je w najróżniejszy sposób, bo jego poetyka właśnie na tym polega. Jeśli zaś o tą wersję "DiU" chodzi, myślę, że plenery jeśli coś pokazują to tylko to, że Anglia ma całkiem ładne krajobrazy, żywe tańce i muzyka są po prostu atrakcyjniejsze dla wodza, tak jak rzeźby, ktore dodatkowo podkreślają status majątkowy wlaściciela Pemberley. A Lizzie w filmie ogląda tylko popiersie Darcy'ego, ktore przecież równie dobrze moze ukazywać jego charakter, jak obraz. Dodatkowo trudno mówić o świadomym podglądaniu domowników Pemberley, bo przecież byłą przekonana, ze ich nie ma. Potem zauroczyła ją muzyka no i była ciekawa, kto gra na pianinie. Myślę też, że to, że Lizzie je jabłko znaczy najwyżej to, ze byla głodna. Nie przesadzałabym też z taplaniem się glównej bohaterki w błocie. Ona ma tylko brudną suknię (bo szła polną drogą). Lizzie w filmie jest bardziej niezależna, można powiedzieć że nawet lekko uwspołcześniona. Nie przesadzałabym jednak z tą rozwiązłością fizyczną. W każdym razie nie jest to raczej celowy zabieg reżysera. Oprocz sceny na wrzosowiskach, bohaterowie w bieliźnie nie chadzają, wyjąwszy wypadki, w ktorych np Jane rozmawia wieczorem z Lizzie, czy domownikow w nocy zaskakuje przyjazd ciotki Darcy'ego. Tyle ze ich stroje i fryzury są tutaj całkowicie naturalne.
"nawet genitalia tej świni, są symbolem seksualnym rzutującym na głównych bohaterów" nawet jeśli, to nie rzutuje na glównych bohaterów, tylko na rodziców Elizabeth.
Ów pocałunek w rękę odebralam zupełnie inaczej - Lizzie zgadza się być żoną Darcy'ego, więc w pewnien sposób poddaje się jego woli. Ale nie jest i nigdy nie będzie jego slugą (nie pozwalałby jej z resztą na to dosyć swawolny, jak to kiedyś określiłyście, charakter.
Dopiero teraz zauważyłam Twój post, więc przepraszam za późną odpowiedź. Ja mówiłam o symbolice, a Ty chyba masz na myśli symbolizm (nurt w literaturze i sztuce). Symbolika istniała zawsze, np. krzyż symbolizował chrześcijaństwo wieki przed modernizmem.
Pytanie, to, które zapoczątkowało ten wątek, dotyczyło anglo-saskich środowisk Austen i ich reakcji na ten film. Zarzuty o "przesycenie filmu seksem" wyszły od nich. Ja tylko starałam się wytłumaczyć na czym one bazują.
To oczywiste, że dla Polaków te zarzuty będą wydawać się bezpodstawne. U nas tak silnej cenzury obyczajowej nigdy nie było, więc też nie wyrobiliśmy sobie pewnego języka symboli. (Mamy za to taki jeśli chodzi o walkę niepodległościową.) Stany, to kraj, w którym jeszcze po wojnie nie wolno było się całować na ekranie. Ba! Żołnierze amerykańscy stacjonujący we Francji po drugiej wojnie światowej twierdzili, że wszystkie Francuski to dziwki, bo całują się wprost na ulicy. (Chodziło o pocałunek w policzek na przywitanie).
Błoto - w tej scenie na huśtawce Lizzy siedzi bosa nad morzem błota.
Popiersie to jednak nie to samo co obraz. W końcu w obrazie chodziło o to, że się uśmiechał, a nie o to, że był dobrze zbudowany.
Co Lizzy robi w Pemberley kiedy Gardinerowie już pojechali to w ogóle zagadka, ale tak czy inaczej, nie łazi się po cudzym domu bez gospodarza - w tym przypadku pani Reynolds. Czy domownicy są w domu czy nie, samowolne po nim chodzenie jest podglądaniem np. ich stylu życia, przekroczeniem progu prywatności.
Żywsze tańce są akurat dobre. W innych ekranizacjach są anachronicznie wolne. To były skoczne wiejskie tańce, a nie polonezy czy menuety. Tylko oczywiście, w tańcu Lizzy i Darcyego dali nam współczesnego walca!
z tego , co wiem to Jane Austen Society zarzuca wersji kinowej sceny nie oddajace konwenansów i zwyczajów, czasów w których umiejscowiona jest akcja powieści (np scena kiedy Bingley wchodzi do sypialni Jane, nota bene, nawet w dzisiejszych czasach, mało która kobieta w stanie zaawansowanego przeziebienia, zdecydowałoby się na wpuszczenie do sypialni mężczyzny w którym jest zakochana i którego właśnie próbuje usidlić...;-)
Jezeli chodzi o erotykę, to absolutnie się zgadzam, że w filmie nie ma jej za grosz, ale nie jest to wina fabuły tylko "porywającej gry aktorskiej", która nie potrafiła oddać napiecia pomiedzy parą głównych bohaterów. W serialu z 1995 roku wiecej erotyki było w dotknieciu rąk Elzbiety i Darcy'ego niż w ich pocałunku w wersji kinowej.