Wydaje mi się, że ta wersja filmu jest najlepsza, szczególnie podobała mi się rola Keiry
Knightley i Matthew Macfadyen. Polecam *.*
A mi Keira nie pasuje na powabną Elizabeth, wygląda na dziecko w tych sukienkach i bez biustu. :/ mogliby to poprawić.
Natomiast Rosamund Pike idealna do roli pięknej Jane.
Tylko czemuż Bingley jest rudy? :D
I skąd pomysł na scenę przytulaną (absolutnie niegodne w tamtych czasach zachowanie) i w deszczu? Trochę przesadził według mnie reżyser.
Ale obsada poza Keirą bardzo udana.
A mi też bardzo podoba się ta wersja i wszystko mi tu pasuje a szczególnie Matthew Macfadyen i ten jego.... elektryzujący głos :)
Kompletnie się nie zgadzam.
Serial z 1995 był mistrzowską adaptacją wiernie oddającą ducha powieści i epoki w każdym elemencie w obsadzie, scenografii, plenerach.
Jedyną wizją twórców filmu by odróżnić się od poprzednich adaptacji. Nakręcony w hollywodzkim stylu i z gwiazdami miał zdobyć publikę nawet taką co nigdy o książce nie słyszała.
Keira może i dobra aktorka z ładną buzią, która nie rekompensuje wad figury. Pan Darcy wystraszony i nijaki. Pan Bennet przeganiający świnie po domu, te rzeźby w Pemberly nie wiadomo po co i wreszcie ta fatalna scena oświadczyn w sztampowej scenerii ulewy. Jeszcze piorunów tylko brakowało. Ten scenariusz to nawet nie leżał blisko książki.
Tylko 2 rzeczy mi się podobały w filmie - młoda Rosamund Pike jako Jane i efektowna scena balu.