Film oglądałoby się całkiem nieźle (zdjęcia, scenografia, wystawność) , gdyby nie ta nieszczęsna Keira Knightley, żenująca wręcz aktorsko. Cała jej gra składała się z dwóch rodzajów uśmiechu (a raczej szczerzenia zębów) i około pięciu min.
Cały film ratowali inni jak np. znakomicie wykreowana pani Bennet, której głupocie dorównuje chyba tylko pani Nickelby z "Nicholasa Nickelby" Dickensa.