Przed chwilą skończyłem oglądać i mam dokładnie takie same odczucia. Z każdym obejrzeniem wydaję się przygnębiać jeszcze bardziej
Oglądałem go już sześć razy, pierwsze 3 razy brechtałem się na maxa, ostatnio coraz więcej dociera do mnie ukrytych aluzji tego filmu...
Dzień Swira to film tragiczny, bo pokazuje jak bardzo się cierpi kiedy człowiek zatrzyma się na pewnym etapie swojej egzystencji, a świat niestety pędzi naprzód. Twój pociąg odjechał a ty stoisz na stacji i łudzisz się że przyjedzie następny, choć dobrze wiesz że twoja szansa bezpowrotnie przeminęła... Wtedy zostaje tylko żal i frustracja z powodu niewykorzystanej szansy. I tak stajesz się Adasiem Miauczyńskim... Nie ma co film doskonały