Jestem pod ogromnym wrażeniem odwagi i determinacji bohaterki reportażu. Tak wiele kobiet ukrywa przemoc, której doświadczyły, niosą ze sobą ten ból, cierpienie, krzywdę i podeptanie ich człowieczeństwa na całe życie. Świetnie zrealizowany, łamiący serce i bardzo potrzebny dokument.
Jeszcze do niedawna takie samo prawo obowiązywało w Polsce, chroniące oprawców i stygmatyzujące zgwałcone kobiety. Prawo można zmienić, ale z mentalnością ludzi jest znacznie trudniej. Dla mnie najbardziej szokująca była wypowiedź jakiejś kobiety skierowana do Shiori Ito: "„Nawet jeśli to, co mówisz, jest prawdą, bardzo mi żal mężczyzny, którego oskarżasz”. Z czymś takim, takim okrucieństwem w sposobie myślenia, nie wiem, co zrobić i czy w ogóle coś się da zrobić.
Sęk w tym, że w sumie wcale nie wiadomo, czy została rzeczywiście zgwałcona. Tak naprawdę nawet ona tego nie wie. Nie pamięta, co się działo, była pijana, on też, mogli uprawiać seks po pijanemu i za jej zgodą w takim stanie, w jakim się akurat znajdowała. Nie przedstawia też w tym dokumencie żadnych dowodów na to, że do gwałtu rzeczywiście doszło. Jedyny "dowód" to ujęcia z kamer, pokazujące jak wysiadają z samochodu i jak potem idą na parterze hotelu, ale to oczywiście nie jest żaden dowód wykorzystania seksualnego. Co najwyżej dowód poszlakowy, pokazujący, że nie była w pełni świadoma tego, co się z nią działo i że MOGŁA zostać wykorzystana - ale czy została? Jej PTSD też nie wynika z samego aktu gwałtu (jeśli do niego doszło), bo go nie pamięta, tylko raczej z jej wyobrażenia tego, co mogło zajść, a jeśli opiera się na wyobrażeniu to w sumie też nie jest w najmniejszym stopniu przekonującym dowodem. Dokument byłby bardziej przekonujący, gdyby pokazała na przykład konfrontację z tym gościem, który niby ją wykorzystał, ale tego w filmie nie ma. Jego nawet prawie w ogóle nie ma (nie licząc jednej sceny konferencji prasowej). Tak więc mnie w najmniejszym stopniu nie przekonała. Jako dokument w sprawie - słaba rzecz.
Nie było świadomej zgody - jest gwałt. Koniec kropka. Na szczęście to prawo obowiązuje od niedawna też u nas.
A skąd wiesz, że nie było świadomej zgody? I jak niby mężczyzna ma określić, czy jest "świadoma" czy nie, jeśli jest? A taka definicja gwałtu jest ze wszech miar szkodliwa, bo w zasadzie uniemożliwia oskarżonemu obronę. Bo jeśli zgoda była, a później ktoś powie, że nie było, prawdy nie da się udowodnić i mężczyzna zostaje napiętnowany, choć jest niewinny. I bardzo możliwe, że z taką sytuacją mamy miejsce w tej filmowej historii.
Dziewczyna słaniała się na nogach, co widać na kamerze. Jeśli widzisz taką dziewczynę i myślisz, że w takim stanie jest w stanie podejmować swiadome decyzje, to coś jest z tobą zdecydowanie nie tak. Jeśli jesteś porządnym człowiekiem, to nie myślisz o wykorzystaniu ludzi w stanie upojenia alkoholowego, nieważne jak się zachowują. Koniec, kropka.
A on nie był pijany? Zresztą nieistotne, ludzie zawsze uprawiali seks po pijanemu i zapewne będą to robić do końca świata, a oczywiście nie każdy taki stosunek jest gwałtem.
Tak czy owak - przed #meToo trudno było nie wierzyć w takie historie, po #meToo - trudno w nie wierzyć.
Pozwolę sobie włączyć się w tę konwersację i zadam krótkie pytanie. Czy fakt, że zabójca był pijany, podobnie jak jego ofiara, świadczy na jego korzyść? Bo to dość podobny case.
Zmierzam do tego, że bez względu na rodzaj przestępstwa stan upojenia nie usprawiedliwia czynu.
Nawet nie chodzi o to, czy usprawiedliwia, czy nie usprawiedliwia. Faktem jest, że nie wiemy totalnie, co się wydarzyło w hotelowym pokoju w inny sposób niż z opowieści głównej bohaterki, która jednak przecież niczego (co sama przyznaje) nie pamięta. To, że widzimy jakieś ujęcia z kamer mówi jedynie, że była pijana, ale nie, że została zgwałcona.