...gdyby nie zszedł w czasie projekcji filmu opartego na innej jego powieści, ale do rzeczy...
film Gondry'ego rzetelnie zrobiony, klimat jak z kartek książki (dosłownie;) surrealizm wchodzi w widza jak w masło, delektuje różnorodnością a gdy historia staje się bardziej smutna - obraz również, wpływa to na widza i "pieni" jego emocje. Urzekł mnie niesamowicie, choć tłumacz dał ciała i zamiast tańca "przelećMnie" mamy bigleMoi, doktor Zjadłjad to MancheMange a Izis już nie jest "Przemądrzalska"... nawet Mysz, którą trudno mi było sobie wyobrazić jako postać w tym filmie - bawi i wzrusza. Jeden z najpiękniejszych filmów o miłości.