Przedziwny film. Film, w którym forma jest zdecydowanie ważniejsza od treści i o dziwo nie jest to wcale zarzut, ale ogromna zaleta tego obrazu. Już dawno bowiem żaden film nie zachwycił mnie tak pięknymi zdjęciami nieziemskich krajobrazów. Zdjęciami, które dosłownie zapierają dech w piersiach. Już dawno nie widziałem tak dopracowanych, zachwycających ujęć i fantastycznej pracy kamery - szkoda, że nasze polskie produkcje nie są jeszcze tak przemyślane. Już dawno nie słyszałem tak pięknej, tworzącej niesamowity klimat muzyki, która dogłębnie porusza widza. I co chyba najdziwniejsze, film ten mógłby się wyłącznie opierać na obrazach i dźwiękach. Dialogi są tu całkowicie zbędne i zaryzykuję nawet twierdzenie, że lepiej oglądałoby mi się "Euforię" gdyby ich nie było. Gdyby reżyser całkowicie z nich zrezygnował…
Niestety dialogi się pojawiają i jak dla mnie, trochę psują niezwykły klimat. Są bowiem udziwnione, trochę jakby teatralne, mało przekonujące. Ale może jest tak dlatego, bo cały ten film jest trochę nierealny, jakby baśniowy. Bo pokazuje nam zupełnie inni świat, świat dla nas obcy, nierealny, trudny do wyobrażenia, nie mieszczący się w naszej głowie. Świat w którym ludzie żyją zupełnie inaczej, który odczuwają w inny sposób niż my, za pomocą duszy, nieskrępowanych niczym uczuć. I to właśnie pokazuje nam Ivan Vyrypayev - euforię, której nie da się przewidzieć, okiełznać, pokazuje inną drogę od tych, które już dobrze znamy...
7/10