Powiedzcie mi kto wyreżyserował film "Fakty i akty? Bardzo dobrze.
A kto zagrał w nim główne role? Super.
Kto napisał scenariusz? No, całkiem nieźle.
A kto go wyprodukował? Eeeee.
Nie przejmujcie się to typowa bolączka widzów. Stanleya Mottsa też to niemiłosiernie boli, nawet jeśli właśnie powstaje jego najważniejsze dzieło, którym żyje cały świat...
Z jednej strony inteligentna, pełna anegdot (choć ma się jednak niedosyt, można było jeszcze lepiej to pociągnąć) satyra na Hollywood, kreujące fikcję, którą łapczywie, bez namysłu, chełpią się miliony widzów; z drugiej ciekawe echo prezydenckiej "wpadki" Clintona z niejaką Moniką i niezłe przedstawienie meandrów działania wielkiej polityki. Całkiem nieźle, choć bez rewelacji.
Nie potrafię zachwycić się tym obrazem, ale to i tak lepsze kino niż niedawne, podobne "Co jest grane", też zresztą podpisane przez Levinsona...
Moja ocena - 5/10
a ja daje 8/10. De niro to moj ulubiony aktor, ale musze przyznac ze w tym filmie to dustin hoffman zasługuje na najwieksze brawa. Dzisiaj takich komedii sie nie robi, komedii gdzie widz musi troche pomyslec, a nie tylko wgapiac sie w ekran i chłonąć wszystko jak gąbka. Ten film postawiłbym w tym samym rzedzie co midnight run