„F4” to z pewnością tytuł, który odświeża dotychczasowego Marvela, kręcącego się w jednym świecie po „Endgame”. Jest to osobna historia, mająca miejsce na innej Ziemi, co stanowi ogromny plus tej produkcji. Dzięki temu film zyskuje bardziej przyziemny charakter. Fabuła niby prosta, ale trzyma w napięciu; ujęcia robią wrażenie, zwłaszcza te w kosmosie. Jednak na największą pochwałę zasługuje przepiękny retro styl produkcji — stroje, zachowania cywili, a przede wszystkim klimatyczna ścieżka dźwiękowa. Jeśli chodzi o bohaterów, budzą sympatię, szczególnie The Thing i Human Torch. Susan Storm też wypada dobrze, choć słyszałem, że niektórym działała na nerwy. Jedno zastrzeżenie mam do Mister Fantastica — miałem wrażenie, że był bardzo statyczny i nie okazywał wielu emocji (może to jednak kwestia takiej kreacji postaci). Jedyny minus to drobne głupotki, np. dlaczego Galactus nie zniszczył ramion portalu albo fakt, że cały świat posłuchał się gościa z USA, aby budować jakieś dziwne urządzenia. Ale ostatecznie — to kino superbohaterskie i nie wszystko musi być realistyczne. Każdemu polecam, bardzo przyjemny film.