Od razu zaznaczam, że jestem fanem wolnych, leniwie się toczących filmów. Nie szukam w kinie akcji i sensacji jeśli z założenia miało ich tam nie być. Konwencja: fragment życia pokazany na ekranie odpowiada mi jak najbardziej. No, ale tego filmu nie kupuję.
Tylko dwie rzeczy cieszą w tej produkcji: miasto (dzieki pieknym obrazom da się wytrwać do końca) i Keener (która wnosi do tego filmu jakąkolwiek treść i jednocześnie wydaje się być jedyną profesjonalną aktorką). Reszta jest banalna, nieistotna, z fatalnie obsadzonym głównym bohaterem, nie przedstawiającymi znaczenia wątkami, nienaturalną a przez to nieznośną H. Jardine.
Gdyby wyciąć z filmu historię rodziny, która nie rozumiem z jakiego powodu miałaby nas interesować zostałby przynajmniej ładnie zrealizowany mini przewodnik po Genui.