...w pytę. Jak ktoś uwielbia wielkie potwory, to naprawdę ubawi się przednio podczas seansu. Megarozrywka. "Godzilla" Edwardsa też była w pytę (i ta japońska z 1954 też), i "King Kong" Jacksona, i "Pacific Rim" del Toro. Takie to właśnie filmy, po prostu dla dużych dzieci. Fajna muzyka, bardzo dobre efekty, fabuła jakoś musi pomieścić to wszystko rozmiaru XXXL. Zawsze będzie ciężko.
A reszta widzów, ta dorosła, dojrzała, powinna sobie w czasie seansu zadać pytanie "co ja tutaj robię"? W sumie lepiej przed. W końcu opis filmu nie jest zakodowany czy napisany wymarłym językiem. Czytając komentarze i recenzje, wywnioskowałem, że wielu intelektualistów sobie nie zadało tego pytania w porę. Nie dojrzało opisu. I wdepnęli na kruchy lód kompletnego zagubienia, i zginęli pod nim haniebną śmiercią ignoranta.
Super film, zabawa po pachy. Taaaakie oczyska miałem oglądając te fajerwerki. Dobra robota.
Jakim cudem dostałem w swoje ręce płytę DVD 2 lata po premierze tego filmu? Czemu mnie ominął? Lepiej późno niż wcale.
Miłośnikom po trzykroć polecam.