"Drogi Leonardzie, między nami otchłań lat, otchłań miłości...otchłań godzin." Te słowa zabijają - okazuje się, że miłość może między dwoma ludżmi wytworzyć coś na miare granicy, którą nikt z tych dwojga osób nie potrafi przekroczyć.
Film emocjonalnie dobijający człowieka - straszny klimat. Utopione w mroku kadry - tylko sceny ptasiego pogrzebu i śmierć Virgini jest jakby rozświetlana słońcem, harmonią...spokojem? Afirmacja śmierci? Lecz czy życie jest życiem, a śmierć jest końcem?
hm podaba mi sie Twoje spojrzenie na ta milosc, ktora w rzeczywistosci nia nie jest a moglaby nia byc w innych okolicznosciach.kiedy ogladalam ten film-zreszta wiele razy mialam wrazenie ze tak naprawde to co laczy te kobiety to dokonanie zlego wyboru co do swojej przyszlosci.zycie tu pokazane jest jako wegetacja a wyzwoleniem staje sie smierc. milosc to ta ktora trzma przy zyciu a tu milosc byla ta co doprowadzla do smierci bo stala sie hamulcem do prawdziwego zycia- nie tylko Virgini..
Czasami miłość może być tylko przeszkodą - mimo, że jest największym uczuciem i ma wielką moc. "Nie ma szczęsliwszych dwojga ludzi niż my byliśmy" - czy to tylko nadużycie? Szczególnie gdy druga osoba cierpi i nie może żyć pełnią życia. Poprostu w życiu nie należy szukać sensu, a przyjmować je takim jakie jest, nie myśleć nad jego celowością a cieszyć się. My sami wiemy co jest najlepsze dla nas, nikt tego nie może wiedzieć lepiej od nas. Czasami najlepszym wyborem jest śmierć. Pozwala zacząć żyć drugiej osobie, jest wyborem zupełnie nie egoistycznym...