...A tak częściowo odebrałem ten film... Doskonała kreacja aktorska Nicole Kidman (super charakteryzacja) i doskonała muzyka - to podstawowe dwa atuty filmu. Sprytne przejścia w trakcie filmu pomiędzy losami tych trzech kobiet świadczą też o dobrym pomyśle i reżyserii... Ale niestety sam film wzbudza mieszane uczucia... To prawda że każdy może go odebrać inaczej... każdy widzi w nim inne przesłanie.. inaczej donosi się do losów bohaterek. Niemniej jednak dla mnie miał on gorzki wydźwięk i pozbawiony głębszych życiowych treści. Tytułowe "Godziny" to czas, według którego płynie życie każdego z nas... Życie to sztuka wyboru... Ale moim zdaniem wybory sposobu życia, jakich dokonywały bohaterki były kompletnie pozbawione sensu i bynajmniej nie stanowią jakichś szczególnych wzorców... Moim zdaniem każda sposród nich nie potrafiła się odnaleźć i... bynajmniej nie pomagała w tym komukolwiek w swoim otoczeniu....
Różnie można odebrać ten film... Ja odebrałem go jako dosyć przeciętny. Po prostu większość mocnych stron wizualnego wykonania filmu przysłoniła wątła wartość merytoryczna fabuły. to jednak tylko moje zdanie. Myślę że jednak wielu kinomanom ta produkcja bardzo się spodoba., a jej odbiór będzie zależał w dużej mierze od stopnia odbioru emocjonalnego treści filmu :)
kazdy inaczej...
moj stopien emocjonalnego odbioru filmu mowi mi, ze ten film nie jest do kanca o uplywajach godzinach, ktorym tzreba zmierzyc czolo, ale bardziej o czasie pomiedzy... o tym, ze bedac uplasowanym a jakis konkretnych ramach czasowych wcale im nie podlegamy... to raczej kwestia wyboru, kilka opcji...zalezy od perwspektywy albo sie jest godzinami ograniczonym, albo nie... kazda z tych kobiet wybiera... a jelsi juz nie sama fabula, ktora notabene lepiej ukazana jest w ksiazkowym pierwowzorze, to na pewno sposob narracji, operowanie detalem (rzadko sie zdraza by w filmie dominowal detal), idealna kompozycja laczy jakby epicka opowiesc z lekko metafizyka... z drugiej strony ten film to tez pewnego rodzaju kinowy zapis metaksiazki... (tak, jak 8,5 felliniego jest metafilmem)... no kidman & co. jej aktorskich kolegow to juz nawet nie ma sensu pisac, bo sa po prostu cacy, ze sie tak kolokwialnie wypowiem... ale jak sam napisales, kazdy godziny odbiera inaczej...