Oglądalem ten film wczoraj , troche zaspany , ale mysle ze dobrze zrozumialem Jego przeslanie, poniEwaz moje zycie troche przypomina mi zycia Glownych Bhaterek .
Chodzi mi o to ze czasemi mamy takie dni, godziny, w ktorych nasze zycie jest Beznadzejne , jestesmy nieszczesliwi , i jedynym lekarstwem na bol zycia wydaje sie smierc.
W tych godzinach musimy wybrac: Zycie Lyb smierc. Laura Brown Wybrala zycie , ale zeby zyc musiala odejsc od swojej rodziny. Ktos Kiedys powiedzial Muszisz byc calym sercem tam gdzie postanowiles zostac... Layra nie mogla tak , wiedziala ze ze jezeli zostanie, bedzie pomalu z kazdym dniem umierac, dlatego odeszla... Taki czy w inny sposób...
dla mnie to film przede wszystkim o smierci- kiedy ja wybieramy, jak na nia reagujemy, w jaki sposob zachowujemy si egdy jest tak blisko.. problem smierci i jej udzialu w naszym zyciu, otaczajacej nas rzeczywistosci...
bardzo mi sie ten obraz podobal, swietne role aktorskie, poruszone wazne, a przede wszystkim dotykajace kazdego z nas problemy, szkoda tylko, ze kazda tajemnica w tym filmie musi zostac wyjasniona..
chodzi mi przede wszystkim o moment kiedy Laura Brown przybywa na pogrzeb swojego syna, przedstawia sie, mowi kim jest. To moglo nie byc powiedziane wprost. Mysle, ze widz powninien sie sam domyslic, bylo to dosc oczywiste. Jak dla mnie wygladalo to tak, jakby tworcy filmu bali sie, czy ogladajacy wszystko oby napewno zrozumie.. :p
Na początku powiem, że widziałem ten film z kilka lat temu i nie wszystko pamiętam, ale postaram się powiedzieć to co mi utkwiło w głowie.
Nie chodzi tutaj więc o śmierć jako lekarstwo na ból życia. Dlaczego Richard popełnia samobójstwo? Czy dlatego by ulżyć sobie, czy dlatego by uwolnić Clarisse ? Pomimo miłosci Clarisse do Richarda, stanowił on dla niej przeszkodę, blokadę. Clarisse nie mogła zacząć żyć własnym życiem, być szczęśliwą gdy ciągle pomagała i zamartwiała sie o Richarda. Jego śmierć miała oswobodzić ją z dźwigania brzemienia jakim był Richard.
Virginia Wolf - trudna, bardzo skomplikowana osoba o artystycznej duszy. Czy wytrzymałbyś jako jej mąż ? Bo przecież jak on to wytrzymywał. Ona zdawała sobie z tego sprawę, dlatego jej śmierć miała go od tego uwolnić.
Co do Laury(tutaj juz jak przez mgłę pamietam, wiec nie za dobrze :P), sens jest podobny, tylko, że to ona czuje, że sie marnuje, że obrała złą drogę i to nie jest życie którego pragnie. Czy powinna ukrywać i udając, ze jest ok. żyć dalej ze swoja rodzinką? Czy to byłoby w porządku. Postanawia odejść, ratujac się przed ciężarem jakim było dla niej jej dotychczasowe życie.
Oczywiście nie tylko o tym jest film, ale było to takie sprostowanie co do tematu rozmowy :P
A tajemnica Wellfleet? Clarissa załamuje się na wspomnienie tego miejsca a Louise mówi, że wrócił tam. Jaką rolę miał Louise w Wellfleet, skoro nie bał się wrócić (chociaż to 'Clarsissie dostało się tamto jedno lato')
Właśnie obejrzałam po raz pierwszy film "Godziny".I nie żałuję. Dopiero teraz,bo słyszałam o nim różne opinie od wielu lat ;)
Oczywiście,w naszym życiu są chwile i to całkiem liczne, kiedy jest w nas już tyle nieszczęścia, cierpienia i goryczy,że śmierć wydaje się być jedynym rozwiązaniem. Ważne, by taką chwilę "wyczuć" i podjąć wtedy odpowiednią decyzję,zmienić swoje życie,tak bysmy stali się szczęśliwi.
Takie godziny są właśnie po to,żeby uzmysłowić nam,że jestesmy tak bardzo nieszczęśliwi, iż musimy coś zrobić,by to zmienić.
Film 10/10
Hmmm moim zdaniem przekaz jest inny... Film pokazuje że szczeście jest pozorne a ludzka egzystencja to ciagłe oszukiwanie się , szczęśliwi są tylko ci którzy na prawde dobrze się oszukują... Poza tym szcęście jest tylko momentem nigdy ciągłażcią Zawsze natomiast musimy się zmierzyć z godzinami, zawsze....
Film oglądałam wczoraj.I go raczej rozumien jak DonZabol, ale też trochę jak założyciel tematu - że śmierć jest lekarstwem na ból...
Film jest rewelacyjny (9/10), trudny i nie dla każdego. Daje bardzo wiele do przemyślenia...
Zawsze po obejrzeniu tego filmu popadam w wyjątkowo autorefleksyjny stan, ale odbieram go nieco inaczej. Nazwałbym "Godziny" filmem o niedopasowaniu do istnienia. Co to oznacza? Wszystkie trzy bohaterki, nieprzypadkowo umieszczone w bardzo różnych epokach, łączy ta sama przypadłość - nie potrafią zespolić siebie z tym, co je otacza. Clarissa, która powinna być stricte najszczęśliwsza z trójki kobiet, nie potrafi zaakceptować utraty młodości, a kompleks ten leczy wykorzystując niespełnioną miłość sprzed lat. Laura, zamknięta w cukierkowej scenerii doskonałego domu na przedmieściach, dusi się w konserwatywnie zorganizowanym życiu, które jest tylko fasadą dla głęboko skrywanej samotności. I wreszcie Virginia, wyprzedzająca epokę niezwykłą wrażliwością na odczucia jednostki, nie potrafi żyć z chorobą, chcącą zawładnąć jej indywidualizmem. Wszystkie trzy bohaterki żyją więc zupełnie nie swoim życiem, bo każda z nich widziała przyszłość (czyli filmową teraźniejszość) zupełnie inaczej. Wszystkie trzy są więc głęboko rozczarowane życiem. I wszystkie trzy wybiorą zupełnie inną drogę. Clarissa nauczy się kochać swoje życie, Laura zaakceptuje je (zostawi rodzinę, złamie fasadę), a Virginia zrezygnuje z niego. I w ten oto sposób postać Pani Dalloway połączyła te trzy różne kobiety, bo recepta na życie jest tylko jedna - zaakceptować je i, cokolwiek to znaczy, przeżyć w pełni. Nie osądzajmy więc z góry ludzkich wyborów.
sewerynbar - dobrze napisane, właśnie tak odbieram ten film i wydaje mi się, że tak powinien być odebrany. Rola śmierci jest istotna, ale nie stanowi podstawy filmu.
Fakt. Szczęście nie istnieje. Istnieją przyjemności. Ale czy nagromadzenie przyjemności, przyjemności następujące szybko po sobie, oznaczają szczęście?
mysle, ze wyszlaby ciekawa wypowiedz, ajkbysmy posklejali te nasze opinie w jedna calosc.. teraz wydaje mi sie, ze jest to film dla kazdego i jego przeslanie nie moze byc po prostu jednoznacznie ustalone. kazdy odbierze to inaczej.
ja, jak juz pisalam wczesniej na poczatku odebralam ten film jako dizelo o roli smierci w naszym zyciu. minelo troche czasu i teraz uwazam to bardziej ze obraz o tym, ze na prawde nigdy nie bedziemy szczesliwi, zawsze bedzie nam czegos brakowalo.. tutaj takze jest miejsce dla smierci. w tym filmie jest miejsce dla wszystkiego. to film o naszej, podzielonej na godziny, egzystencji.
Dwie kobiety są uwięzione w klatkach, z których bardzo chcą się uwolnić i zaznać innego życia. Jednej z nich (Laura) się to udaje, ucieka, pozostawiając swoje dotychczasowe życie za sobą. Druga z nich (Virginia) nie ma tyle szczęścia, więc staje przed wyborem: być umarłą za życia, czy ulżyc swojemu cierpieniu raz na zawsze.
Trzecia kobieta (Clarissa) sama sobie zbudowała swoją klatkę. Ona nie chce zastanawiać się nad sensem swojego życia, chce zagłuszyć jego ciszę. Stąd te przyjęcia i opieka nad Richardem. Dzięki niemu Clarissa czuje się potrzebna. On jednak postanawia umrzeć i swoją śmiercią zmusza Clarissę do spojrzenia życiu prosto w oczy, czego ona przez tak wiele lat starała się unikać.
b. podoba mi się Twoja interpretacja.
każda z nich w decydującym momencie swojego życia postanawia lub zostaje zmuszona,by je zmienić.
W każdym wypadku dzieje się to jednak duzym kosztem,wysoką cenę przyszło im za to zapłacić.
Laura opuściła swojego męża i dzieci,z których jedno nigdy nie poznało swojej matki,a na życiu drugiego ta sytuacja odcisnęła ogromne piętno.
Virginia wybrała rezygnację z życia.
Clarissa dopiero będąc już bardzo dojrzałą kobietą,postanowiła przejrzeć na oczy.
Ale kto powiedział,że będzie łatwo?
"dziwny" ten film, to fakt.
I zastanawia mnie ta chęć samobójstwa Matki (dziecko, tort, urodziny mężą - po tym skojarzycie o która mi chodzi). Nie mogę doszukać się przyczyny któa keirowała by bohaterką do zabicia się. Nagle obudziła się z ręką w nocniku, że jest niby zagubiona? Ma nieszczęśliwe małżeństwo? mąż ją bije, dziecko jest dla niej niedobre? O co biega? Nie mogę znaleźć żadnego powodu, chyba poza głupotą, no bo jak to inaczej wyjasnić? Skoro życie jest najcenniejsze z wszystkich rzeczy?
Albo reżyser przedstawił jej życiowe rozterki w sposób którego "nie kupuję". Nie wiem dlaczego taki zachwyt tym filmem. Emocjonalna pornografia, phi....
Hm, powód jest, może jest trudno go zrozumieć komuś kto ma coś do powiedzenia w swoim życiu. Ale Dan mówi, że to jest właśnie takie życie, jak on sobie wymarzył a ona jest częścią planu, wszystko jest dla niej ułożone. Nie każda kobieta się nadaje do roli kury domowej! Może to nie jest powód do samobójstwa, ale na pewno do opuszczenia rodziny. Zależy jaką kto ma odporność psychiczną.
Zdziwiło mnie stwierdzenie o braku powodu chęci samobójstwa Laury,choć w sumie nie było to ukazane wprost przez cały film.Z mojej strony wygląda to tak-ma kochającego męża,wspaniałego syna,lecz wszystko to przykrywka.Dla niej.Zwróć uwagę na scenę pocałunku z Kitty i ukrytego uczucia Lury do niej.Założyła rodzinę,chciała żyć normalnie,lecz natury nie da się oszukać...walczy z samą sobą.Ze swoim tłamszonym homoseksualizmem,wtedy określanym jako 'choroba'.W pewnej chwili przerasta ją to,nie potrafi już dłużej ciągnąć podwójnego życia,oszukiwać samej siebie i innych- stąd próba samobójstwa,a potem ucieczka od rodziny.Po prostu to nie było jej życie,a jedynie widmo normalnego,rodzinnego życia,które powinna stworzyć,a nie potrafiła.Taka jest moja interpretacja.