Dlaczego, tak już się przyjęło, że filmy nudne i bez treści nazywa się "dobrym kinem" albo jeszcze lepiej "kinem ambitnym"? Ten film jest po prostu cienki, co oczywiście nie znaczy, że źle zagrany. Kreacje aktorskie to najmocniejsza strona tego filmu, ale co się dziwić? Trzy największe gwiazdy kina i do tego jeszcze Ed Harris, jakby mogło być inaczej?
Nabrać?
Tak naprawdę nie wiem o czym ty piszesz. W czyim mniemaniu filmy nazwane przez ciebie nudnymi są uznawane za ambitne?
Nie rozumiem też pojęcia "nudne". Wszystko zależy od tego czego od kina oczekujesz. Wszystko zależy czy przychodzisz na seans by obserwować popisy facetów od efektów specjalnych czy obejrzeć film.
"Godziny" to nie jest film nudny, raczej trudny i zmuszający do refleksji. No i jeszcze jedno, to film dla tych, którzy w kinie lubią pomyśleć.